50.

7.7K 492 30
                                    

Radzę się skupić!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z samego rana dostaje telefon. Dziwie się, że ktoś do mnie dzwoni o szóstej rano.

– Tak? – mówię pierwsza, lekko zaspana.

– Mam dla Pani złe wiadomości. – O to chyba ten dyrektor placówki.

– Co? Jak złe? Coś stało się...

– Nie. To znaczy, chyba nie. – Pogubiłam się, ale to zapewne wina zaspania.

– Co pan ma na myśli?

– Luke uciekł w nocy z psychiatryka. Powiadomiłem go o Pani wczorajszej wizycie u mnie i można powiedzieć, że zamienił się miejscami z Luke'm mordercą. – Co on do mnie mówi?

– Przepraszam, że co? Jaki morderca, jaka zamiana miejscami? O czym pan do jasnej cholery mówi?!

– To Pani nic nie wie... – powiedział to raczej sam do siebie. – Luke ma trzy osobowości. Na początku był normalnym dzieciakiem jak każdy w jego wieku. Po stracie swojej bliskiej przyjaciółki narodziła się jego druga osobowość, a mianowicie: obsesyjny lęk o wszystko i o wszystkich. Bał się dosłownie wszystkiego. Nie wychodził z domu, a jego psychika była istną podziurawioną siatką.

– Co się stało z tą dziewczyną? – Wtrąciłam się w wypowiedź.

– Została zamordowana na jego oczach. – Zamarłam. To musiało być straszne. Nie dziwie się, że miał problemy psychiczne po takim widoku. – Trzecia osobowość narodziła się, gdy to On zamordował dziewczynę...

– SŁUCHAM?! – Krzyknęłam przerażona do słuchawki.

– Tak... Poszedł do szkoły pierwszego dnia. Każdy się na niego dziwnie patrzył, tak przynajmniej twierdził na rozmowie z psychologiem. Jedna dziewczyna była wyjątkiem. Zagadywała do niego i nie dawała spokoju. W końcu nie wytrzymał i gdy szła za nim nawet do jego domu, po prostu podniósł kamień i uderzał ją. Dziewczyna zmarła na miejscu. Czaszkę miała doszczętnie zmiażdżoną, a on tylko się śmiał. Wtedy trafił na nasz oddział. Myśleliśmy, że wyzdrowiał, ale po wczorajszej minie stwierdzam, że znów zamienił się z mordercą miejscami. Proszę uważać! On może do Pani przyjść! Proszę podać... – I tyle słyszałam z jego wypowiedzi, bo ktoś zabrał mi telefon. W pokoju panują egipskie ciemności, choć jest szósta rano. Ktoś nade mną stał, to pewne.

– Nagadałaś się już, ptaszyno? – Ostatnie słowo wypowiedział, uśmiechając się, to pewne. Jest tylko jedna osoba zwracająca się tak do mnie. Luke...

– L–Luke?! Co ty...

– Ciii – przyłożył mi palec do ust, jednocześnie się nachylając. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Mięta, nawet bardzo mocna. – Idziemy. Ubierz się ładnie. – Wyprostował się i pomógł–zmusił– wstać.

***

Szedł przede mną, więc nawet nie wiem, jak dokładnie wygląda. Na pewno ma ubrane okulary przeciwsłoneczne i w ogóle jest cały na czarno. Po dłuższej ciszy musiałam o coś spytać.

– Czy z psychiatryka można sobie ot tak zwiać? – Zaczął się śmiać.

– Nie. Ale nas jest trzech. To chyba oczywiste, że dla nas to nie problem. – Mówi o sobie w trzech osobach. On zdecydowanie nie jest zdrowy.

– Dokąd idziemy? – Boje się go. Ten dyrektor mówił, że przyjdzie po mnie i teraz najprawdopodobniej rozmawiam z mordercą.

– Jak to gdzie? A gdzie gołębie wracają jak nie do gołębnika? – O mój boże.

Old Tree House //✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz