7

178 23 1
                                    

Obudziłem się późno, a dojście do siebie po poprzedniej nocy zajęło mi jeszcze więcej czasu.

Dopiero po południu zauważyłem, że dzwoniłaś. Kiedy zobaczyłem nieodebrane połączenie od Ciebie, poczułem się jak małe dziecko, które dostało na święta swój wymarzony prezent. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu i wykręciłem Twój numer.

– Liam? Coś się stało? – miałaś zasmucony głos, przez co i mi automatycznie zepsuł się humor. Chciałem, żeby radość nigdy nie schodziła z Twojej twarzy, nawet jeśli to nie ja miałem ją wywoływać.

– Tak... to ja – odparłem zmieszany, nie wiedząc co powiedzieć. – U mnie wszystko w porządku, a u ciebie?

– Jest okej – zapewniłaś, choć czułem, że coś ukrywasz. Zagryzłem wargę, zastanawiając się nad kolejnym zdaniem.

– Zadzwoniłem, bo... zdałem sobie sprawę, że nigdy cię nie przeprosiłem. Za tę kłótnię.

– Nie szkodzi, Li – kiedy zdrobniłaś moje imię, moje serce zaczęło bić tak szybko, jakby zaraz miało mi wyskoczyć z piersi. – Już dawno ci wybaczyłam.

I choć cię nie widziałem, byłem pewny, że lekko się uśmiechałaś. Uniosłaś najpierw lewy kącik ust, a potem prawy i...

Jakiś hałas w słuchawce przerwał ciszę, która chwilowo nastała, i usłyszałem przekleństwa. Zmarszczyłem czoło.

– Jestem. Przepraszam. Spadł telefon. Był przypięty do ładowarki i pociągnęłam za niego... kabel... – zaczęłaś się tłumaczyć.

– Tak jak zawsze – zaśmiałem się cicho pod nosem.

– Taa... A jak tam Sophia? – zmieniłaś prędko temat, a ja się skrzywiłem.

– Chyba dobrze – powiedziałem zdawkowo, chcąc zakończyć tę kwestię, ale Ciebie ona szczególnie interesowała. Przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie byłaś zazdrosna. Nie umiałem tego dokładnie stwierdzić.

– Chyba?

– Nie rozmawiałem z nią ostatnio.

– Wydawało mi się, że byliście wczoraj w Rose Castle – bąknęłaś niby od niechcenia, choć miałem wrażenie, że powiedziałaś to specjalnie. Głos miałaś bardziej cichy i słyszać było w nim żal.

Nie byłem pewny, czy dobrze zrobiłem, zabierając tam Sophię. Z tym miejscem miałem wiele wspomnień, a teraz wydawało mi się, jakbym chciał zastąpić je innymi. W jednej chwili zstąpiło na mnie poczucie winy, którego ani trochę nie mogłem się pozbyć.

– Tia. Ale krótko, spieszyła się.

– Och – wyszeptałaś zdumiona.

– Tak wyszło. – Wywróciłem oczami, zdając sobie sprawę, że właśnie zlekceważyłem Sophię. Jeszcze niedawno mówiłem jej, że ją kocham, a teraz tak naprawdę nie potrafiłem określić swoich uczuć.

– Muszę już kończyć, bo za chwilę mam występ. Pa, Liam – pożegnałaś się.

– Pa, Dani. Powodzenia.

– Dzięki – i było to ostatnie słowo, które od Ciebie usłyszałem tego tygodnia.

To chyba ironia losu, że kiedyś potrafiliśmy gadać ze sobą bez przerwy, a teraz, po ośmiu miesiącach rozłąki, nie mieliśmy tematów do rozmowy.

Wolałbym choć jeden wieczór spędzić w Twoim towarzystwie i umrzeć, niż przeżyć kilkadziesiąt lat bez możliwości naprawienia tego, co spieprzyłem.

Ponieważ daję Ci całego siebie, całego siebie,
a Ty dajesz mi całą siebie, całą siebie.

all of me; peazer&payne ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz