-Lydiaaa! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki po odebraniu telefonu. - Jest sprawa niecierpiąca zwłoki! Potrzebuję cię tu i teraz!!! - niemalże krzyczała. W jej głosie można było wyczuć podekscytowanie i lekkie poddenerwowanie. Spojrzałam na zegarek.
-Do 15 minut będę u ciebie. - rzuciłam i zakończyłam połączenie. Jestem prawie pewna, że Allison idzie na randkę. Ostatnim razem mówiła takim głosem, gdy Peter Lutz, obecny kapitan szkolnej drużyny lacrosse, zaprosił ją do kina. Ich związek trwał bardzo krótko, bo zaledwie trzy miesiące. Ally złamała temu chłopakowi serce, ponieważ rozstali się po kolacji u jego rodziców. Powód jest mi do dzisiaj nieznany. Osobiście uważam, że do siebie nie pasowali, a Allison po prostu go nie kochała.
-Dzień dobry! - promienie się uśmiechnęłam, wchodząc do domu państwa Brown.
-Witam skarbie! - przywitała mnie gospodyni tego domu. - Ally czeka na ciebie w swoim pokoju. -niemalże wybiegłam po schodach, aby jak najszybciej znaleźć się w jej sypialni, która swoją drogą jest bardzo przytulna. Dzięki beżowi, który tam dominuje, panuje spokój. Wielkie łóżko jest umiejscowione na środku, a szafa stoi naprzeciwko. Podłoga została wyłożona jasnymi panelami, na których położony jest miękki, brązowy dywan. Pod oknem znajduje się biurko, obok którego są pułki wypełnione książkami, które w głównej mierze dostała ode mnie. W kącie obok drzwi jest komoda. Ściany ozdobione są plakatami jakiś rockowych zespołów.
-Jestem! - poinformowałam ją, wchodząc bez pukania.
-Idę na randkę! - obróciła się wokół własnej osi.
-Kim jest ten szczęściarz? - zapytałam się, ponieważ jestem strasznie ciekawa.
-Scott Folett!!! - kto? Nie znam chłopaka, który miałby tak na imię i nazwisko. Zmarszczyłam brwi i starałam się przypomnieć wszystkich osobników płci przeciwnej z naszej szkoły.
-Przyjaciel Dylana. - to wiele tłumaczy. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona wybrankiem mojej przyjaciółki. - Poszłam na trening po szkole i rozmawiałam z nim, a on powiedział, że od dawna mu się podobam i chce gdzieś dzisiaj ze mną wyjść! Miałam wrażenie, że czyta w moich myślach, bo chciałam się z nim umówić od miesiąca! - niemalże śpiewała. Wygodnie rozłożyłam się na jej łóżku.
-Pora wybrać ubrania! - Ally szybko znalazła się przy szafie, otworzyła ją i po chwili namysłu pokazała mi brzydką, ciemnozieloną sukienkę. - NASTĘPNA! - krzyknęłam. Nie wiedziałam, że ma takiego potworka w swojej garderobie. Kolejną rzeczą był za duży sweter, który miał być tuniką. Jej zgrabna talia zgubiłaby się w tym czymś. -NASTĘPNE! - widząc minę Allison postanowiłam, że sama coś jej znajdę. - Nie, nie, fuj, Słodki Jezu, jakie to brzydkie. - po kolei komentowałam ubrania, które widziałam. -Jest. - powiedziałam bardziej do siebie, niż do niej, zaraz po tym, gdy zauważyłam śliczny, biały top na grubych ramiączkach, który był ozdobiony różowymi kwiatami i lekko rozkloszowany. Do tego znalazłam skórzane, czarne spodnie. Uważam, że pasować będzie jej również skórzana, szara kurtka i czarne botki. Ally w międzyczasie zdążyła się pomalować i uczesać.
-Jesteś boska. - pocałowała mnie w policzek w geście podziękowania.
-Wiem. - machnęłam ręką. - Będę się zbierać, bo nie chcę spotkać Samuela. - powiedziałam ubierając mój płaszczyk.
-Scott. On nazywa się Scott. - prawiła mnie.
- Ops, przepraszam. Bawcie się dobrze. - przytuliłam ją na pożegnanie i powiedziawszy "do widzenia" wyszłam z jej domu. Widok rozpromienionej Ally jest dla mnie najlepszym lekarstwem na całą moją chorą sytuacją. Mam ogromną nadzieje, że będą dla siebie nawzajem powodem do życia. Powietrzem, bez którego ich płuca niefunkcjonującą. Życzę im, aby byli swoim szczęściem. Każdy człowiek pragnie być kochanym i zakochanym. Wtedy czuje się potrzebny i wie, że rano wstaje, by kogoś uszczęśliwić i uświadomić go o jego wyjątkowości.
CZYTASZ
I'll run,run to you
FanficOna jest dziewczyną. On jest chłopakiem. To takie oczywiste... Ona jest królową. On jest idiotą. Ona go nie zauważa. On ją kocha. Ona ma problem. On chce jej pomóż.