Zerwałam się z łóżka cała zapłakana. Uch. Co za sen. Spojrzałam na mojego psa, który spał na drugiej połówce łóżka i pomyślałam, że nigdy mu nie zaufam. Powoli wstałam przeciągając się i poczułam lekkie ukłucie w żebrach, a potem trochę mocniejsze między łopatkami. Będę musiała pomyśleć o nowym łóżku. Wstałam i zachwiałam się. Hmm... Co ja wczoraj robiłam. Próbowałam sobie przypomnieć jednak nic nie przychodziło mi do głowy, oprócz scen z mojego koszmaru. Bieganie z Kukim, las, ból. Ale co ja takiego robiłam, że mam takie problemy z koordynacją. Zawsze byłam dość sprawna. Poszłam do kuchni, włączyłam sobie jakąś piosenkę z mojego telefonu i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Właśnie miałam zalewać kawę kiedy usłyszałam ciche "Hej" nad uchem. Skuliłam się i zaczęłam krzyczeć. Myślałam, że dostanę zawału. Poczułam, że ktoś delikatnie dotyka mnie w ramię. Odskoczyłam opierając się o blat w ułamku sekundy. Spojrzałam na mojego niechcianego i niespodziewanego gościa i szczęka mi opadła. Przede mną stał... anioł?! Chyba to jest najlepsze określenie. Czarny anioł. Kruczoczarne włosy uroczo opadały mu na czoło. Czarne oczy wpatrywały się we mnie z ogromną intensywnością. Blady z pełnymi zaróżowionymi ustami. Miał na sobie... coś. Hmmm.... Na nogach miał na pewno czarne tak jakby jeansowe spodnie, na stopach czarne, no powiedzmy trampki. Ale najbardziej zaskakujące dla mnie było to co miał na górze. Tak jakby czarna koszulka, ale jakby wykonana z dymu przylegającego do ciała. A z tyłu ogromne skrzydła, co najmniej na pół mojej kuchni. Próbowałam coś z siebie wydusić, ale mój głos jak na złość odmówił posłuszeństwa. Otwierałam i zamykałam usta jak ryba bez wody.
-D..dzień dobry - wyjąkałam i stwierdziłam, że jestem totalną idiotką. - Przepraszam co Pan robi w mojej kuchni? - strzeliłam sobie z liścia w myślach. "Gratuluję geniuszu.". "Zamknij się.". Zaczęła się kłótnia między mną a druga mną. Mój gość patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Był bardzo przystojny i w całej kuchni czułam jego zapach - zapach łąki, deszczu i... czegoś takiego czego nie umiałam określić. Mmm... I gdy tak na niego patrzyłam uświadomiłam sobie, że to co uważałam za koszmar musiało stać się wczoraj naprawdę. Kuki! Co we mnie wstąpiło, żeby dać się prowadzić temu głupiemu psu!? I cholera jak ja się znalazłam w łóżku?! W głowie miałam totalny mętlik do tego ból między łopatkami nasilał się i byłam.. taka sfrustrowana.-Czy mógłbyś mi do cholery odpowiedzieć na pytanie? - powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, zważając na to że w środku cała się gotowałam. Mój gość spojrzał na mnie troszkę zaskoczony tym, że zwróciłam się do niego tak zjadliwym tonem. - No i co się tak patrzysz? -wyrzuciłam z siebie - mam coś na czole?! Odpowiedz mi na pytanie albo stąd wylatujesz. - tak małe jest wredne. No ale co ja poradzę, że ten kolo mnie wkurza? Zjawił się znikąd w mojej kuchni i nie chce nawet odpowiedzieć na moje pytanie.
Nagle ból w łopatkach uderzył z podwójną siłą i przed oczami zrobiło mi się na chwilę ciemno. Oparłam się o blat za mną i zamknęłam oczy. Zaczęłam głęboko oddychać, żeby przestało boleć, ale zamiast pomóc tylko pogorszyło sprawę i tera czułam także ból w żebrach. Nagle wszystko powoli zaczynało mnie boleć. Jakby coś rozrywało mnie od środka. Chciałam krzyczeć, ale coś mnie powstrzymywało. Jakbym straciła głos. Otwarłam tylko usta w bezgłośnym "aaa" i upadłam na podłogę. Próbowałam zaczerpnąć powietrza, ale mi nie wyszło. Dusiłam się w własnym bólu. Zamknęłam oczy i oddałam się temu. Zamknęłam usta. Nie przeszkadzało mi to, że nie oddycham. Tylko ten cholerny ból. Nic innego nie czułam. Zaczęłam myśleć o czymś co kocham. O czymś co pomogło by mi zagłuszyć ból. Książki. Pomyślałam, o tym że jestem w ramionach Heathcliffa, a od niego porywa mnie boski Jericho. Przeniosłam się do jego cudownego, mrocznego świata. Świata fantastycznego. Całkowicie odpłynęłam. Nie wiedziałam na ile. Może kilka sekund, kilka minut, godzin, dni, miesięcy, lat. Wtedy przez mój przyćmiony umysł zaczęła przebijać się rzeczywistość. Znów poczułam ból, ale mniejszy. Powoli przypomniałam sobie Mojego Anioła. A potem zaczęłam się zastanawiać co z moją pracą. Przecież się spóźnię. Troszkę się przestraszyłam. Nie chce się spóźnić. I w tym momencie ból całkowicie ustąpił. Powoli poczułam pod sobą materac mojego łóżka. Leżałam na brzuchu z głową na prawym policzku. Czułam się lekka. I nie oddychałam. Powoli wciągnęłam powietrze i poczułam miliony zapachów. Odurzające. Ale moje płuca wcale nie poczuły ulgi po tym wdechu. Poruszyłam powoli palcami. Poczułam pod swoimi palcami nieprzyjemny materiał. Taki szorstki. Usłyszałam, skrzypnięcie podłogi. I jak sąsiedzi z góry znów się kłócili. Jakiś ptaszek przeleciał obok okna. Ktoś na dworze właśnie zaparkował samochód. A wtedy poczułam jak łóżko się ugina. Szybko otworzyłam oczy i w sekundę znalazłam się po drugiej stronie pokoju. Na moim łóżku nadal siedział Mój Anioł.
-Kim jesteś? - wyrzuciłam z siebie, tak dobrze mi znanym głosem tylko bardziej czystym bez mojej delikatnej chrypki.
-Tym kim Ty.
CZYTASZ
Black Angel
Teen Fiction"Miłość jest luksusem, na który możesz sobie pozwolić dopiero wtedy, kiedy twoi wrogowie zostaną wyeliminowani. Do tego czasu wszyscy których kochasz, to zakładnicy, wysysający z ciebie odwagę i nie pozwalający ci podejmować rozsądnych decyzji." Or...