4. What I'm doing with my life?

1.4K 86 7
                                    

Ślad po Michaelu zaginął na cały następny tydzień, tak samo jak zresztą po mnie; wstawałam rano, szłam do pracy, wracałam, kładłam się w moim bałaganie o którego sprzątnięcie moja mama upominała się niemal ze łzami w oczach, grałam, spałam, od rana powtórka z rozrywki i nie miałam ochoty na nic innego, zapomniałam o istnieniu telefonu na kilka dni, co zdążyła zrozumieć Clove, gdy piątkowego wieczora wpadła jak burza do mojego pokoju, krzywiąc się boleśnie, by od razu dopaść okna i otworzyć je na pełną szerokość.

-Same fajki i pizza. - syczy przez zęby oskarżycielsko, na co tylko zsuwam laptopa z brzucha i ocieram okruszki pizzy z twarzy, dając jej uwagę, po którą zapewne tu przyszła -zbieraj się, wychodzimy.
-Chcesz mi powiedzieć że po dziesięciu godzinach w pracy mam ochotę na cokolwiek? - pytam z uniesioną brwią, ale ona już wcale mnie nie słucha, tylko grzebie w mojej szafie, rzucając na łóżko to co według niej mogłabym ubrać.
-Idziemy do Michaela i Ashtona. - odpowiada kiedy widzi pytanie wymalowane na mojej twarzy i klaszcze w dłonie chcąc mnie pogonić -no już, raz, raz.
-Fantastyczny pomysł! - wykrzykuje z entuzjazmem, w co przez chwile wierzy, bo uśmiecha się szeroko, ale ja tylko owijam się kołdrą - miłej zabawy, daj znać jak było. Albo nie dawaj, to było tylko tak z grzeczności. Dobranoc.
-Och, Jasmine... - prosi, wygrzebując mnie z pieleszy tak, by było widać mi chociaż oczy i wywija dolną wargę.
-Och, Cloveria... - parodiuje ją piskliwym głosikiem i wstaje - co ty kombinujesz, powiedz mi? Co to ma znaczyć że idziemy do Ashtona i Michaela?
-Bo... pomyślałam... że... Ashton pytał o ciebie no i... to chyba fajnie, że jakiś chłopak o ciebie pyta i nie jest to pytanie o to gdzie mieszkasz żeby przysłać rachunek za pralnie po oblaniu drinkiem, czy mechanika za wykopany reflektor... rozumiesz mnie, prawda? - tłumaczy się pokrętnie, powoli wycofując do drzwi, jakby oczekiwała że wstanę i rusze za nią w pogoń.

-No właśnie nie rozumiem. - odpowiadam o dziwo spokojnie, ściągając z siebie bluzę by założyć luźną szarą koszulkę którą mi przygotowała - nie rozumiem dlaczego chcesz mnie swatać.
-Od razu swatać. - prycha, czym samym wraca do bycia tą Clove którą znam - może serio się polubicie? A za dziesięć lat będę druhną na twoim ślubie? Pomyśl o tym.

Nie wytrzymuję, moja maska spokoju i opanowania opada w chwili kiedy przyciągam do siebie Clove za kołnierz jej koszulki, tak że jej twarz znajduje się dwa centymetry od mojej i uśmiecham się słodziutko.
-"Może serio" powinnaś poszukać mózgu. - cedzę powoli, puszczając ją tuż po tym, a ona zastyga w bezruchu, odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość.

-W porządku. - odzywa się cicho, prostując materiał który pogniotłam i wzdycha - nie powinnam tego robić za twoimi plecami. Możemy odwołać tego Ashtona i spotkasz się tylko ze mną i z Mikeyem, pasuje?

-I wyjdę na tą, której Ashton przeszkadza, więc spędzę kilka godzin z wami, śliniącymi się jak buldogi. Jeszcze lepiej. - pukam się w czoło i wzrokiem zaczynam szukać drugiego trampka - chodźmy. Ale żeby to był ostatni raz.
Clove posłusznie kiwa głową a zaraz uśmiecha się, zadowolona z tego że "udało" jej się mnie przekonać i wychodzimy na zewnątrz, starając się ominąć moich rodziców i Prue którzy mogliby zasypać nas gradem niepotrzebnych pytań, poczynając od "gdzie idziecie?" na "zamierzacie się naćpać, albo upić" kończąc i wsiadamy do samochodu.

Wątpliwości nachodzą mnie dopiero wtedy, kiedy wchodzimy do domu Michaela, a Clove szepcze mi pocieszająco na ucho że jestem tu przecież drugi raz i nie powinnam się stresować, na co od razu dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo o tym że trzeci wiem tylko ja i czerwonowłosy, który niepewnie na mnie spogląda gdy Ashton ściska mnie serdecznie na powitanie, ale dziarsko podchodzi by uczynić to samo, co tylko wywołuje uśmiech u mojej przyjaciółki, pokazującej mi teraz za plecami kciuk w górę.
-Zmieniłaś kolor włosów. - zauważa Michael jako pierwszy, chwytając teraz ciemnobrązowy ich kosmyk - i dobrze, teraz tylko ja jestem chodzącym seksem z czerwoną czupryną.
-I tak zaraz je pewnie zmienisz. - zauważa Clove, wichrząc mu pieszczotliwie grzywke, a mi od wejścia zbiera się na wymioty.
-Jas, napijesz się czegoś? - dociera do mnie głos Ashtona, bawiącego się torebką herbaty powieszoną na palcu wskazującym - właśnie miałem robić.
-Ja... chętnie. - odpowiadam z lekkim uśmiechem i wchodzę do pomieszczenia za nim, szybko zamykając za sobą drzwi - jak tam?

friendship can be an excuse. [m.c]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz