Rozdział 4

710 51 2
                                    

Idąc w umówione miejsce starałam się już nie myśleć o JiYongu. Chciałam chociaż na chwilę o nim zapomnieć, ale każda moja myśl od razu kojarzyła mi się z nim. Naprawdę nie wiedziałam o czym powinnam myśleć, żeby nie przypominać sobie o jego istnieniu. Nagle poczułam, że ustałam na coś moim czarnym, zupełnie nowym butem. Najgorsze było to, że to moja ulubiona para obuwia. Chociaż w sumie miałam tyle zmartwień, że to wydawało się niczym szczególnym, szczególnie dlatego, że rzeczą na którą ustałam okazał się zwykły kawałek mandarynki. Z mojej czarnej torby wyjełam paczkę napoczętych chusteczek higienicznych i po prostu wytarłam lekko ubrudzoną podeszwę obuwia. Od parku dzieliło mnie tylko kilka kroków, więc uznałam, że przebiegnę przes ten mały dystans. Oczywiście mogłam się spodziewać, że mam tak wielkie szczęście, że nie obejdzie się bez jakiegoś wypadku. Przez przypadek wpadłam na jakąś dziewczynę w (chyba) moim wieku. Na ogół byłam bardzo nieśmiała, więc byłam trochę zawstydzona tą sytuacją.
- Joesonghabnida! Naprawdę nie chciałam! - zaczęłam panikować.- Nic się Pani nie stało? Nie widziałam tu nikogo i spieszyłam się na spotkanie z przyjaciółką. - sama nie wiem dlaczego się jej tłumaczyła.
- HaNa?! Nic się nie zmieniłaś! Chyba nigdy nie przestaniesz być niezdarą! -zażartowała złośliwie, ale to było do niej podobne. - W sumie to z twarzy też się nie zmieniłaś, wyglądasz jak słodki dzieciaczek!
- A ty za to zawsze jesteś złośliwa Unnie!- odwdzięczyłam się przyjaciółce. - Za to wyglądasz dojrzalej niż rok temu! To przez makijaż?
- To bardzo możliwe, ale teraz to nie ważne. Dlaczego chciałaś się dziś spotkać? Stało się coś, czy po prostu teskniłaś?
- Tak naprawdę to jedno i drugie. Ale na początku chciałabym, żebyś opowiedziała mi jak ci się żyje. Zawsze rozmawiamy tylko o mnie, zmieńmy to chociaż raz, dobrze?
- HaNa, porozmawiamy o mnie po tym jak opowiesz mi o co chodzi. - zapadła krótka i niezręczna chwila ciszy pomiędzy nami, ale HyoRi bardzo szybko ją przerwała. - Może usiądziemy tam? - wskazała starą i troszkę zniszczoną ławkę ukrytą za kilkoma drzewami.
-Zgoda.
Od razu spodobało mi się to miejsce. Widać było, że prawie nikt tam już nie chodzi, więc mogłyśmy spokojnie porozmawiać nie obawiając się, że kogoś będzie interesować nasza rozmowa. Mimo panującego tam spokoju postanowiłam mówić szeptem, aby mieć pewność, że nikt nie usłyszy moich zwierzeń.
-Unnie...Pamiętasz JiYonga?
- Kwon JiYonga? Oczywiście! Jak mogłabym zapomnieć o człowieku, z którym się przyjazniłam? Tak właściwie to nie wiem dlaczego urwał nam się kontakt. - szeroki i szczery uśmiech stopniowo zaczął znikać z jej pięknej twarzy. - No nieważne, czy coś mu się stało?
- Nie, ale...Unnie, myślę, że zakochałam się w nim. - nie wiedziałam dlaczego z mojej twarzy zaczęły płynąć łzy, na szczęście potrafiłam je zatrzymać.
- HaNa, podoba ci się JiYong?! - znów była radosna. - To takie słodkie! Zamierzasz mu o tym powiedzieć?
- Nie rozumiem dlaczego uważasz, że to słodkie, to jest żałosne i sama nie wiem czemu on wywołuje u mnie takie uczucia. Unnie, co powinnam zrobić?
- Umm...Może powinnaś mu o tym powiedzieć? Nie mam pojęcia...Wiem, że jesteś nieśmiała i bardzo często można porównać cie do słodziutkiego dziecka, więc chyba jednak lepiej, żebyś mu nie mówiła...Tak! Niech to będzie tajemnicą! Ale i tak musisz mu o tym powiedzieć prędzej czy później. Na razie rób to co ja, kiedy podobał mi się ktoś z kim nie mogłam stworzyć stałego związku. Kiedy będziesz w jego towarzystwie i poczujesz, że masz ochotę go przytulić i te sprawy, to poudawaj świnkę!
- Co?- miałam ochotę ją wyśmiać, ale wiedziałam, że nie żartuje.
- Aish! Musisz tylko przycisnąć swój palec wskazujący do czubka nosa tworząc świński ryjek. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale mi pomagało.
- Arraso! Dziękuję za radę Unnie!
- Cieszę się, że pomogłam! HaNa, wiem, że obiecałam ci rozmowę, ale i zapomniałam o tym, że muszę iść dziś do pracy. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Naprawdę przepraszam!
- Rozumiem. Do zobaczenia następnym razem! - wstałam i odeszłam w stronę domu.
Nie widziałyśmy się rok, a ona po 15 minutach oznajmia mi, że musi już iść? Mogła od razu powiedzieć, że dziś nie ma czasu na spotkanie ze mną. Miałam wrażenie, że HyoRi po prostu chciała ode mnie uciec. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że znudziło jej się moje towarzystwo i miała ochotę porozmawiać z kimś innym. Niestety nie miałam pewności i mogłam się mylić. W końcu to były tylko podejrzenia. Nie chciałam zastanawiać się już nad jej zachowaniem, więc, żeby zająć się czymś innym wyjełam telefon z torby i spojrzałam na godzinę, była 17:57, a na mnie czekały jeszcze tony podręczników, z których musiałam nauczyć się kilku tematów na jutrzejszy dzień w szkole. Martwiłam się, że przyjdę za późno do domu i zaczęłam biec najszybciej jak potrafiłam. Nie było aż tak bardzo ciemno, ale oczywiście nie obeszło się bez jakiegoś małego wypadku. Wystarczyło, że na moment spojrzałam na chodnik, po którym biegam, żebym na kogoś wpadła. Aish! To już drugi raz dzisiaj!
- Joesonghabnida! Ja...- spojrzałam na twarz mojej "ofiary" i od razu go rozpoznałam.- Annyeonghaseyo YeongBae! Przepraszam!
- Witaj HaNa! Postaram się wybaczyć, ale w zamian pójdziesz ze mną na obiad. - mówił do mnie z uśmiechem na twarzy. - No być może na kolacje, twój wybór.
- No dobrze. To kiedy?
- A kiedy masz czas?
- Praktycznie zawsze. - zaśmiałam się cicho. - Tylko nie teraz. Obecnie musze uczyć się na jutro do szkoły. Zaraz powinnam być w domu, więc trochę mi się spieszy.
- Dobrze. Zadzwonię i jeszcze to omówimy. Do jutra!
- Cześć!
Zaczęłam biec od razu po skończonej rozmowie. Gdy stałam już przed ogrodzeniem mojego domu sprawdziłam godzinę, była 18:13. Nie tak źle, myślałam, że dotrę trochę później. Przekraczając próg furtki przypomniałam sobie o JiYongu śpiącym w aucie mojej mamy. Zastanawiało mnie, czy nadal tam był. Zamiast udać się prosto do domu skręciłam w stronę garażu. Jakie szczęście, że miałam przy sobie zapasowy klucz do tego pomieszczenia. Wyszukałam go w bałaganie panującym w mojej torbie i cicho otworzyłam potężne drzwi, kiedy weszłam zwinnie je zamknęłam. Zakradłam się na palcach do samochodu. Zajrzałam przez szybę i zobaczyłam tam nadal śpiącego JiYonga. Dlaczego nadal tam był? Weszłam do środka i zaczęłam się mu przyglądać. Wyglądał jak słodki misiaczek. Miałam ochotę wyznać mu swoje uczucia do niego, ale bałam się, że nie wiem jakim cudem usłyszy mnie. Wyciągnęłam rękę, by pogłaskać go po jego gęstych, zdrowych włosach, ale zatrzymał mnie czyjś dotyk na moim nadgarstku.
- Nikt cię nie uczył, że nie przeszkadza się komuś kto śpi? - uśmiechnął się lekko.
- Ja...Nie wiedziałam, że nie śpisz Oppa. Przepraszam...- moje policzki stały się różowe
- Nie ważne. Uznajmy, że nic się nie stało, dobrze?
- Zgoda, nie powinieneś już iść do domu? - naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć i uznałam, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
- Dobranoc HaNa-ssi! - nawet nie zauważyłam kiedy wybiegł z auta i już go nie było.
Nie miałam już siły na wieczorną toaletę, po prostu wyszłam z samochodu i udałam się w stronę drzwi wejściowych do domu. Gdy weszłam do mojego pokoju od razu rzuciłam się na łóżko i odpłynęłam w barwny sen o mojej przyszłości z JiYongiem.
__________________________________
Znów się spóźniłam. Przepraszam.
Do następnego~~

FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz