6. Ashley

613 43 15
                                    

– A ty jak masz na imię? – Ash spojrzał na mnie, kiedy skończyłam podpisywać kontrakt.

– A–Ashley.

Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się głupio. Że akurat on musiał o to zapytać!

– A to ci niespodzianka – zaśmiał się Mike.

O tyle dobrze, że znałam ich imiona, bo Rose widocznie nie zapamiętała, wnioskując po jej minie...

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, gdy chłopacy stwierdzili, że musimy się zbierać. Ro pobiegła na górę, choć nie wiem jakim cudem uda się jej spakować w dziesięć minut.

– Ash – powiedział któryś z chłopaków.

– Co? – spytałam w tym samym momencie co Ashton, na co oboje się zaśmialiśmy.

– A no tak – stwierdził Calum. – No to... Ashton, pojedź z Ashley po jej rzeczy i po tą trzecią.

– Czemu ja?

– Proszę?

– Dobra – zgodził się, po czym uśmiechnął do mnie i pociągnął za sobą.

Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekały dwa czarne mercedesy. Ashton włożył kaptur i ciemne okulary. Życie gwiazdy takie ciężkie. Wsiadł do jednego z samochodów i gestem nakazał mi usiąść obok niego, co też zrobiłam.

– Gdzie mieszkasz? – zapytał, gdy zapinałam pas.

Podałam mu dokładny adres, na co się uśmiechnął.

– No co? – zdziwiłam się.

– Nic, nic... Mieszkałem kiedyś niedaleko. Kiedy się wprowadziłaś?

Nie patrzył na mnie, tylko odpalił samochód i ruszył.

– Trzy lata temu.

– Serio? Aż dziwne, że nie poznałem cię wcześniej.

– Gdyby nie Ro, to prawdopodobnie nigdy byś mnie nie poznał...

– Ro? – zdziwił się.

– Rose – poprawiłam się szybko.

Odwróciłam wzrok, spoglądając na ulicę za szybą. Było wyjątkowo pusto, choć to nie dziwne, biorąc pod uwagę godzinę.

– A czemu dzięki niej? – zainteresował się Ashton. Czułam przez chwilę jego wzrok na sobie, ale ta chwila minęła tak szybko, że nawet nie wiedziałam, czy była prawdziwa.

– Bo przecież znacie nasz zespół, a nie nas, prawda? – Spojrzałam na niego i ciągnęłam dalej. – A to dzięki niej powstał zespół, czyli tak na chłopski rozum, skoro teraz ze mną rozmawiasz, to jest to jej zasługa.

– Wow. Głębokie – zaśmiał się. – Od kiedy grasz na perce?

– Perkusji? Tak z... sześć lat? A ty?

Skoro już gadamy, trzeba to wykorzystać i poznać go lepiej, prawda? Co prawda tego mogłam się dowiedzieć na pierwszym lepszym fan page'u, ale wolałam to usłyszeć od niego samego.

– Od... od dziecka. Tak jakoś zawsze ciągnęło mnie do grania, a że gitara wydawała mi się nudna, to stwierdziłem: "Hej, a czemu by nie spróbować perkusji"? Dostałem perkusję w wieku ośmiu lat i zacząłem grać. Po latach umiałem grać i na tym i na tym.

Kiedy opowiadał, wydawał się naprawdę szczęśliwy. Trzeba przyznać, że udało mu się w życiu coś osiągnąć. A mimo wszystko wciąż wydawał się zwyczajny. Ciężko było mi to w tamtej chwili określić. Podobało mi się to, że mogłam z nim pogadać jak równy z równym.

Roshley on Tour //5sos//✕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz