Capítulo 1 Definición de la felicidad

2.4K 60 25
                                    

EDIT 8.07.2017 - Rozdziały na razie zostały usunięte z Wattpada, ze względu na to, że jest tam naprawdę dużo do poprawy :). Przede wszystkim polskie imiona w Hiszpanii x. Będę na bieżąco dodawać rodziały już poprawione :). Nie chcę bardzo zmieniać treści - każde kolejne skończone opowiadanie pokazuje mi, jak kiedyś pisałam i jak styl zmienia mi się przez lata :).


DEFINICJA SZCZĘŚCIA


<Sofia>

Czym jest szczęście? Zastanawialiście się kiedyś nad Waszą własną definicją tego słowa? Widzicie siebie wśród kwiatów, otoczone ramieniem ukochanego. Obok Was siedzą Wasze małe dzieci, patrzące na Was z miłością i mówiące słowo: mama... Rozczulacie się, uśmiechacie, mocniej wtulacie w swojego męża. Wokoło słyszycie śpiew ptaków, słońce powoli ogrzewa Wasze ciało. Tej sielanki nic nie zdaje się przerwać.

Aż tu nagle Wasze marzenia giną, bo dochodzi Was rzeczywistość.

Dlatego uważam, że nie warto marzyć. To głupstwo. Należy cieszyć się życiem doczesnym, tym, co mamy teraz, a nie tym, co chcielibyśmy mieć. Owszem, chciałabym mieć kryty basen w domu, ale nie jest mi to do końca potrzebne.

Zadawalam się tym, że mam basen na polu.

Moja definicja szczęścia mnie właśnie otacza. Jestem tym, kim zawsze chciałam być, mam to, co zawsze chciałam mieć.

Nie doszłam do tego sama, to fakt.

Mój ojciec Carlos jest bogatym człowiekiem, mającym na koncie grube miliony, więc mogę dławić się luksusem, aż mi wyjdzie uszami.

Nie przedstawiłam się należycie.

Sofia Vanidad – mieszkam w pięknym, hiszpański mieście Valle Essential. Mam siedemnaście lat. No dobra, szesnaście, ale w lipcu mam urodziny. Wszyscy chłopcy się za mną oglądają. Nic dziwnego. Dobrze wiem, że należę do tych dziewczyn z najwyższej półki.

Nie wiem, jak niektórzy potrafią żyć w biedzie. Raz, zmuszono mnie robić prezentację na historię z taką jedną dziewczyną z klasy. Mieszkała w brzydkim, małym domku. Miała pokój wielkości mojej toalety i śmierdziało tam brudem. Wyszłam stamtąd ledwo żywa. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pójdę do niej.

Tak samo, ostatnio widziałam moją koleżankę z klasy, która kupowała ciuchy w jakimś tanim sklepiku. Matko, jak w ogóle można ubierać się w nie markowych sklepach, w ubrania nie od projektantów?! Ok, przyznaję, mam jedną nie markową rzecz. Koszulkę, którą kupił mi kiedyś tata na dzień dziecka z napisem: Najukochańsza córka na świecie. Szczerze powiedziawszy, nie chciałam w niej chodzić, ale miałam do niej sentyment przez to, od kogo ją dostałam.

Ten dzień, dwudziesty szósty kwiecień, to kolejny dzień w moim idealnym życiu.

Wstałam z łóżka, pozostawiając jedwabną, złotą kołdrę w nieładzie. Podeszłam do mojej toaletki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nawet, kiedy wstałam rano, po imprezie, wyglądałam jak wycięta z pierwszych stron gazet. Puściłam do swojego odbicia buziaka i podeszłam do jednej z licznych szaf w moim pokoju. Po długim namyśle wyciągnęłam mój nowy nabytek, różową sukienkę z wyraźnym czarnym, abstrakcyjnym motywem Marca Jacobsa. Do tego dołożyłam sandały na wysokim obcasie po kolana.

Następnie nałożyłam makijaż. Nigdy od niego nie stroniłam. Mimo, że byłam piękna i bez niego, z makijażem mogłam uchodzić za najpiękniejszą kobietę świata...

Mój pies, rasowy pudel miniaturowy, zwący się Chanel siedziała na swoim legowisku, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Chanel była moim oczkiem w głowie, kochałam ją ponad wszystko. Była młodziutka, miała zaledwie rok. Dostałam ją od mojego tatusia. Od tamtego czasu, stałam się z moim psiakiem niemal nierozłączna.

Salvame (Ocal mnie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz