Capítulo 37heridas

109 13 4
                                    

Rany

<Sofia>

Człowiek statystycznie bierze kąpiel dziesięć minut w wannie, pięć pod prysznicem. Reszta czasu to tylko rozmyślanie nad swoim nędznym żywotem. Można pomyśleć, co się wydarzyło w ostatnich dniach, jakie to ma skutki w dniu dzisiejszym.

Niestety, też o tym myślałam.

Siedziałam w wannie, wpatrywałam się w moje ciało. Puder, który wsmarowywałam przez cały dzień nagle się rozpłynął, tworząc w wodzie tłustą breję i okazując, jak teraz naprawdę wyglądam.

Czy to zostanie na zawsze? Wiem, że dopiero wczoraj wydostałam się na wolność, ale nie mogę znieść widoku tego, jak wyglądam. Ktoś mógłby rzec – to ciało wojownika, ukazuje jak dużo przeszłam w życiu. Jednak czy jest się tu czym chwalić? Nie ma. Chciałabym te wszystkie blizny, siniaki wybawić, abym nigdy więcej ich nie oglądała.

Każdy ma osobną historię i niestety większość z nich pamiętam. Wiem kto, co zrobił... Tak bardzo wymazałabym te wspomnienia z pamięci. Bałam się, że będą mnie prześladować nie tylko do końca tych ran, które mogą zamienić się w nieśmiertelnie blizny, ale jeszcze potem.

Wyszłam z wanny i wytarłam się, doznając bólu za każdym razem, kiedy z pozoru miękki ręcznik dotykał mojej zharatanej skóry. Nie chciałam nikomu mówić, ale ubrania, które na sobie nosiłam, sprawiały, że miałam ochotę płakać z bólu. Może kiedy nic nie robiłam, nie było tak źle, ale kiedy tylko się ruszyłam, a materiał dotknął mnie, czułam się, jakbym na nowo była kaleczona.

Czy takie kary będę zmuszona płacić za każdym razem, kiedy będę chciała zacząć żyć? Wygląda na to, że do końca życia będę więźniem własnego domu.

Założyłam na siebie żółtą bieliznę. Chciałam założyć piżamę, ale zrezygnowałam. Wczoraj też spałam bez niej. Obudziłam się zresztą bez pościeli, którą musiałam gdzieś rzucić. Wyglądało to na to, że nie mogłam znieść jej dotyku i podczas snu wyrzuciłam ją z łóżka.

Wiedziałam, że Santiago był w pokoju. Słyszałam jak przychodzi, kiedy leżałam w wannie. Bałam się, co będzie, jak mnie zobaczy w takim stanie. To poniekąd moja wina, że to się stało. Jednak uznałam, że widział mnie, kiedy mnie odbił tym ludziom. Nie ma nawet sensu udawać, że jest ze mną dobrze.

Lekko wytarłam włosy ręcznikiem, aby nie nachlapać za sobą i dziarsko ruszyłam przed siebie. Co pewnie wyglądało, jakby w kierunku łóżka szła kaczka.

Napotkałam wzrok Santiago. Siedział na swoim fotelu, ja zwykle bez koszuli, w swoich ulubionych luźnych spodniach od piżamy. Kiedy tylko mnie ujrzał, zlustrował mnie wzrokiem. Wyglądał, jakby dostał cios w plecy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Znawcą jego psychiki nie jestem.

– Nie chcę spać w piżamie. Drapie mnie, kiedy śpię – powiedziałam cicho, kierując się w stronę łóżka. Oczywiście, z tym drapaniem nie do końca kłamałam. Przeszkadza mi, ale nie drapie... Po prostu boli.

Santiago lekko skinął głową i odwrócił wzrok. Poczekał, aż położę się na łóżku i z powrotem na mnie spojrzał. Chanel leżała na podłodze, nie chcąc wskoczyć do mnie.

Widziałam, że Santiago przełyka ślinę. Chciał coś powiedzieć? Może dowiedzieć się, czy boli? Może był zdziwiony, jak to wygląda i chciał zapytać się, jak udało mi się zatuszować to zwykłym pudrem.

– Twój tata... – odrzekł nagle, po czym po raz kolejny przełknął ślinę. – Kupił maść, która powinna pomóc ci w... W tym.

Pomyślałam sobie o chłodzie, który może zapewnić mi maść. Lecz wtedy dotarło do mnie, że nie dam rady tego wsmarować.

Salvame (Ocal mnie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz