Dzisiaj jest pierwszy i ostatni koncert, który śpiewamy razem z Mulatem. Strasznie się stresuje i nie wiem, czy będę mógł powstrzymać emocje targające wewnątrz mnie podczas show. Za dziesięć minut wychodzimy na scenę, czy to przetrwam? Muszę, w końcu to nie jest ostatni dzień, w którym spotykamy Zayn'a. Widujemy go praktycznie codziennie, dlaczego teraz coś miałoby się zmienić?
Siedzę razem z chłopakami w garderobie i czekamy aż Lou zrobi nam fryzury. Liam'owi już dawno przyczesała włosy, psikając je jakimś cholerstwem, a Louis'owi i Niall'owi ułożyła je, moim zdaniem, nawet przyzwoicie. Zayn prosił, aby nic mu nie robiła, bo sam miał już gotową fryzurę, którą zrobił on sam. A co ze mną? Ja siedzę na krześle obrotowym, z jakąś dziecinną chustą na szyi i czekam wytrwale, aż Lou skończy podcinać mi włosy. Ostatniego czasu stały się one trochę dłuższe, a mi przestawało się to podobać zważywszy na to, że jest środek wiosny, a dni tego miesiąca są strasznie upalne. Wstaję, słysząc głos stylistki, że już skończyła. Strzepuję z siebie resztki mnie, a raczej tego, co zostało na tej durnej chuście, i patrzę na każdego z osobna, rzucając ją gdzieś za siebie. Lou zgania mnie, że nie mam robić bałaganu, ale nie to jest teraz istotne. Twarze chłopców są dziwne; jeden ma smutny wyraz, dwóch są podekscytowani. Zayn sobie gdzieś poszedł, więc nie wiem, co on o tym sądzi. Ja jestem strasznie zestresowany i podniecony równocześnie, zbliżającym się występem.
- Chłopaki, zbierajcie się. Za trzy minuty wychodzicie. - do pomieszczenia wchodzi pełen energii Paul, nasz manager. Patrzy na nas, po czym skinięciem głowy odchodzi. Ponownie patrząc na pozostałych członków grupy, tym razem widzę wśród nich Zayn'a, wychodzimy na korytarz. Dzisiaj będziemy śpiewać You & I, Kiss You, Over Again i Trought The Dark. Mieliśmy w planie Half a Heart, ale mamy zbyt napięty terminarz, by wcisnąć ją do pozostałych.
- Harry - odwracam się, by sprawdzić kto mnie zaczepia. Okazuje się, że to Niall, trzyma w ręku puszkę pepsi. - każdy dostał jedną, więc pomyślałem, że ci podam. - uśmiecha się promiennie, a ja dziękuję i odbieram od niego zimną rzecz. To miłe, że pomyślał o mnie.
- Dobra chłopaki, wychodźcie na scenę i dajcie czadu. A ty Harry odłóż tą puszkę. To koncert, a nie reklama pepsi. - mówi Paul i puszcza mi oczko. Przewracam oczami i posłusznie robię to, co mi kazano. Biorę oddech i wchodzę po schodkach za Liam'em, po krótkiej chwili znajdując się na ogromnej ilości ludzi arenie. Zdążyłem się już przyzwyczaić do tak dużej ilości ludzi, ale nadal wewnątrz mnie jest taka mała oznaka lęku, która wzbudza strach przed tym, że się zająknę. Podnoszę mikrofon na wysokość moich ust i przybierając duży uśmiech, który spowodowany jest wiedzą, że tylu ludzi chce mnie oglądać, krzyczę wprost do przedmiotu wysokim głosem:
- Witaj Manchester! Jak się macie? -powoduję straszny krzyk, ale za to przyjemny dla ucha, i po chwili można słyszeć rozszalały tłum ludzi, wołających w moją stronę. - Wow, nieźli jesteście. - mówię, powodując śmiech chłopaków i naszych fanów - Pierwsza rzecz, którą teraz zrobimy jest zaśpiewanie piosenki You & I, ale... - na dokończenie zdania, nie pozwala mi kolejny okrzyk, a ja sapię do mikrofonu.
- Widzisz Harry? I co ty im zrobiłeś stary? - pyta się Louis, recytując do swojego odzianego w niebieski pasek mikrofonu, a ja podnoszę głowę do góry, śmiejąc się lekko.
- Zaśpiewacie z nami? - pytam dość głośno, fala otępiałego bólu pojawia się w moim uchu, a ja krzyczę z całej siły: - Nie słyszę was! - tym razem cały stadion krzyczy siłując swoje gardła.
- Panie i panowie, You & I. - zapowiada Liam, a z głośników zaczyna lecieć dobrze znana mi melodia.
Scarlett's POV
Uspokajając mój oddech, wbiegam do domu, popychając ciężkie, drewniane drzwi. Na środku pokoju stoi zestresowana blondynka, w rękach trzymając 7-latkę. Jak długo mnie nie było?
- Joana tak strasznie mi przykro. Przepraszam cię, ale na śmierć zapomniałam o małej. Proszę, wybacz mi. - błagam, patrząc na nią. Gdy moje słowa wreszcie docierają do Joany, ona zaczyna się śmiać. Zdezorientowana patrzę na kobietę i marszczę brwi.
- Scarlett, kochana. Spóźniłaś się tylko cztery minuty, uspokój się. - zapewnia mnie, a ja oddycham z ulgą, wiedząc, że nie zapomniałam o mojej siostrzenicy. Patrzę na małą i uśmiecham się, widząc jej dziecięcy uśmiech. Jest taka rozkoszna i ma oczy po swojej mamie. Cóż, Joana i Bill odegrali kupę dobrej roboty, Mia jest przepięknym dzieckiem.
- Och, to dobrze. O której wychodzisz z Bill'em? - pytam, i słyszę dzwonek do drzwi.
- Teraz. - odpowiada, podając mi małą blondyneczkę - Obiecuj, że będziesz się opiekowała Mią.
- Obiecuję, a teraz wynoś się stąd, twój chłoptaś nie będzie na ciebie wiecznie czekał. - mrugam do niej, a ona uśmiecha się, mówiąc:
- Okey, po prostu się o nią martwię. Powiedz mamie, że wrócę późno, lub jutro. - mówi, będąc już prz drzwiach. - Pa, kocham was!
- Też cię kochamy. - mówię, nie licząc na to, że mnie usłyszy i patrzę na dziewczynkę, która wlepia we mnie swoje duże, błękitne oczka.
- To co robaczku? Zostałyśmy same, chcesz się w coś pobawić? Albo nalać ci soczku? - pytam, mówiąc dziecinnym głosem i dosłownie opada mi szczęka, gdy słyszę odpowiedź.
- Spadaj, spózniłas się, czyli, ze nie chcialas się ze mną bawic. O, i nie udawaj mnie, poniewaz ci to nie wychodzi, a soczku potrafie sobie nalac sama. - zeskakuję z moich ramion, idąc w przeciwną do mnie stronę. Tak, ten dzień zapowiada się fantastycznie.
YOU ARE READING
Wild Heart
FanfictiePiosenkach Harry Styles ma złote serce. Jest 21-latkiem, który poszukuje "tej jedynej, prawdziwej miłości". Gdy pierwszy raz spotyka Scarlett Greenlinde, jest wniebowzięty jej urodą, talentem i uczciwością. Dziewczyna ma 19 lat i mieszka w Mancheste...