zawsze będziesz obecna. - 3

658 37 2
                                    

30.09
Po ostatnim spotkaniu z Meg, nie byłam w dobrym nastroju. Pokłóciłyśmy się o coś, co nie było powodem do kłótni. Niezdarnie powiedziałam słowa, które nie powinny paść. Moja przyjaciółka nie odzywa się do mnie, a gdy próbuje napisać do niej swój monolog z przeprosinami, zawsze zatrzymuje się w połowie pierwszego zdania, i uznaje, że to bez sensu, gdyż mogę zrobić z siebie totalną idiotke.
Myślałam, że już nie może być gorzej. A jednak.

2.09
Annie? to ty? - usłyszałam łamliwy głos mojej mamy w słuchawce.
- Tak, coś się stało? brzmisz conajmniej dziwnie.
Usłyszałam szloch i głucha ciszę. Odrazu domyśliłam się, że coś musiało się stać.
- Kochanie, dziś przyjedzie po ciebie ciocia. Prosiłabym cię, żebyś po prostu pojechała z nią. - Mama się rozłączyła, a ja siedząc w bezruchu próbowałam domyśleć się o co chodzi. Jestem optymistyczna osobą, więc starałam się myśleć pozytywnie i nie wyszukiwać najczarniejszych scenariuszy.
Po godzinie 14 do drzwi zapukała moja ciocia. Zbyt wesoła nie była. Nie chciała udzielać mi odpowiedzi na jakiekolwiek pytania, wiec z własnego rozsądku, nie pytałam. Dojechałysmy do miejscowego szpitala. Teraz zdałam sobie sprawę, że coś jednak jest nie tak. Weszłam, czując fale dreszczy. Nie nawidzę szpitali. To tutaj spędziłam długi okres czasu, będąc leczona i podpinana do jakiś mega dziwnych urządzeń, ale to nie o tym. Weszłam na oddział, nawet nie wiem jaki, szłam tylko za ciocią. Na korytarzu zobaczyłam dużo osób z mojej rodziny, nawet tych, których długo nie widziałam, niektórych nawet nie pamiętałam. Wiedziałam tylko, że większa część to rodzina ze strony mojej mamy. Podszedł do mnie mój tata. Chwycił mnie za ramię.
- Annie, twoja babcia.. przykro mi.
Zrozumiałam. Mimo tego, nie uwierzyłam. Rozejrzałam się w około, szukając uśmiechniętej, drobnej twarzy mojej babci, która zawsze była wśród nas, zawsze gdy jej potrzebowaliśmy. Łzy napłynęły mi do oczu, i spłynęły po policzkach. Rzadko płakałam, byłam raczej twardą dziewczyną.
- A.. co z dziadkiem?
- walczy o życie.
Co miałam zrobić w takiej sytuacji? straciłam moja babcie, a za chwilę mogłam stracić mojego dziadka. O niczym innym nie myślałam. Wyszłam, gwałtownie trzaskając drzwiami i po prostu zaczęłam płakać. Strata tak bliskich mi osób. Osób, które były jedną z moich desek ratunku. Zawsze, gdy miałam jakiś problem, szłam do babci. Dziadek był, i jest równie mi bliski. Usiadłam, w ciszy, myśląc spędziłam tak 15 minut. Musze wierzyć w to, że mój dziadek przeżyje, choć on na pewno chciałby iść razem ze swoją żoną.

Wspominając to jak zwykle, rozpłakałam. Zaledwie 28 dni temu, w tragicznym wypadku samochodowym zginęła moja babcia. Mój dziadek przeżył, jest już w domu. Jego stan fizyczny jest w miarę, ale psychiczny, dużo gorzej. Nie był na pogrzebie babci, ponieważ nikt nie wiedział, co z nim będzie, choć na pewno ważne bylo dla niego, aby tam być. Wierzyłam jednak, że wszystko będzie dobrze. I było.
Mój dziadek powoli zaczął się otrząsać. Po śmierci babci to już nie ten sam człowiek. 70- letni mężczyzna, który nie widział świata poza swoją żoną, moja babcią. Teraz, gdy jej już nie ma, nie ma dla niego sensu ten duży dom, w którym mieszkał razem z nią, ogródek, w którym codziennie rano, mimo kondycji babcia zajmowała się kwiatami. Dla mnie również. Cała rodzina jest przybita śmiercią tej drobnej ciałem, ale wielkiej sercem osoby. Zawsze, ale to zawsze będę ją wspominać, i nigdy o niej nie zapomnę.
Wstałam, poprawiłam fryzurę i zebrałam się na odwagę aby wstać i iść do Meg. Myślę, że wie co się stało, ale nie miała odwagi aby przyjść do mnie, choć bardzo jej potrzebowałam. Przez to wszystko, schudłam 3 kg, wszyscy zaczęli się o mnie martwić, mówić mi aż przesadne ostrzeżenia. Nauczycielka u mnie w szkole pewnego dnia powiedziała do mnie
" Annie, jeśli nie będziesz jadła, będziesz leżała obok swojej babci. "
Te słowa szczególnie mnie dotknęły. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo poczułam się nie szanowana, poczułam się okropnie. Ta szm*ta nie okazywała żadnego szacunku dla mojej babci. Potrafiła powiedzieć mi w twarz, że to wina mojego dziadka, bo to on kierował. Nigdy jej nie posłucham, a wręcz przeciwnie, niedługo zrobię tak, aby ją potraktowano w sposób, w jaki potraktowano mnie.
Raz, 14.09 trafiłam nawet do szpitala, z powodu omdlenia. Ile to ja już miałam takich omdleń. Ja uważam, że powoduje to słabe samopoczucie, ale według reszty mój organizm jest wyniszczony, ponieważ nic nie jem i takie tam. 26 września miałam zgłosić się do jakiejś poradni, ale całe szczęście, moja mama zapomniała a ja jakoś nie mam ochoty, aby jej o tym przypominać. Mama znowu płakała wieczorami, albo z powodu babci, albo z powodu mnie, bo według niej stawałam się coraz słabsza, i słabsza. Próbowałam podnieść ja na duchu, ale nigdy nie powiedziałabym, że zacznę normalnie jeść, bo tak nie będzie. Ja po prostu brzydzę się sobą.

R.I.P dietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz