Obudziłam się rano, dla mnie rano bo o 10:00. Całkiem ładny, sobotni " poranek ". Moi rodzice jak zwykle juz na nogach. Spojrzałam na nich, siedzących razem, pijących kawę. Wolałam im się nie wtrącać, bo chociaż raz piją kawę, jednocześnie nie kłócąc się. Ominęłam wiec salon, i poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę na tyle głośno, aby moja mama słyszała że ją otworzyłam.
- Annie?
- Tak to ja, przygotowuje sobie śniadanie.
Odczekałam 10 sekund, mama nie przyszła. Uff, to znaczy ze nie musze jeść. Miałam ochotę pobiegać, ale to już nie ta pora. Kurczę, musze zacząć wcześnie wstawać. Przełożyłam więc bieganie na wieczór. Z góry usłyszałam, jak ktoś dzwoni do mnie na FaceTime. Wbiegłam na górę, spojrzałam na telefon " Meg ". Momentalnie pomyślałam o dżizys, nareszcie do mnie zadzwoniła.
Co powiedzieć? Trudno, będę improwizać.
- Jeju, cześć, co u cie...ci..ciebie słychać? - Zacinalam się. W końcu nie odzywała się do mnie tyle czasu a nagle zadzwoniła.
- Hey, powinnam zacząć podstawową rozmową, ale dziś zacznę nietypowym dialogiem. Chciałam napisać ci to w liście, takim prawdziwym nie na g-mailu, ale wolę powiedzieć ci to w.. ekran?
ok, nie będę zwlekać.
Moja jedyna, najlepsza przyjaciółko. Cholernie za tobą tęsknię. Wiem wszystko co się stało. Ugh, życie stawia przed nami różne wyzwania, i rani, tak jak stało się w twoim przypadku. Bardzo ci współczuję i mam nadzieje ze wiedziałaś, że zawsze byłam z tobą. Byłam z tobą myślami, duchem. Dlaczego się nie odzywałam? mi, jako twojej przyjaciółce, nie łatwo jest na ciebie patrzeć, kiedy twoje ciało wymiera. Gdy chudniesz i chudniesz. Myślisz, że nigdy nie zauważyłam ran na twoich nadgarstkach? Annie, to co ze sobą robisz, wkrótce może skończyć się źle. Proszę cię. Wiem, że głupia rozmowa na FaceTime nie zmieni twojego nastawienia na życie, ale choć w minimalnym stopniu zrozumiesz o co mi chodzi. Pamiętaj, że Cię kocham i wspieram.
I cisza.
- Meg..- Próbowałam nie dać po sobie poznać, że płacze. - Nigdy nie pomyślałabym że tak bardzo się tym przejmujesz.
- Przejmuje, bo jesteś dla mnie jak siostra, a o rodzinę trzeba dbać, prawda?
- dziekuuuuje ci. Jesteś najlepsza. Musimy spotkać się i porozmawiać. -
Usłyszałam, że właśnie wola mnie moja mama. - Teraz musze kończyć, ale jak się spotkamy wszystko ci wyjaśnię, do zoba, pamiętaj że jesteś dla mnie najważniejsza.Wzięłam głęboki oddech i odłożyłam telefon. Co to w ogóle było? piękne słowa, ale co się tak ja prawdę stało.. nareszcie do mnie zadzwoniła..
Ochłonęłam i na rozkaz mamy zeszłam na dół. Co tym razem? Wieszanie firanek, super.15.10
Wyszłam do szkoły. Zimny poranek, chłód odczuwalny był na każdej części mojego ciała. Moje czerwone od zimna dłonie, zdołały napisać krótką wiadomość do Meg
" Zaczynam lekcje o 8:00, napisz do mnie dopiero o 12:00, żebym znowu nie miała wpadki z telefonem na matematyce "
Na odpowiedz długo czekać nie musiałam.
" Ok, postaram się dziś zorientować w czasie. Buziaki "
Nie nawiązałam do tematu tej rozmowy z Meg, podczas której prosiła mnie o powrót do normalnego jedzenia. Wpajała mi do głowy, że popadam w coraz niższe szczable anoreksji. Anoreksja i anoreksja, nic innego nie słyszę. Pff, do anoreksji to mi dużo brakuje. Mimo jej starań, nie wróciłam do jedzenia. Lepiej jeśli jestem szczupła, niż będę otyła, nie obrażając przy tym otyłych ludzi, bo wszyscy są idealni wagowo, poza mną.
Dziś do szkoły dołączyć miał nowy chłopak. A może by tak sytuacja z typowo amerykańskich romansideł? Przychodzi napompowany przystojniak, a wszystkie dziewczyny zaczynają mdlec. Ugh, może jednak nie.
Zajęłam swoje miejsce, oczekując na resztę mojej klasy. Szkoda ze nie chodzimy z Meg do tej samej szkoły, mialabym wtedy osobę do gadania na lekcjach. Mam dużo " przyjaciół " w klasie. Ale to nie to samo. No i ten moment, drzwi się otworzyły a do klasy wpadł Jake Whitford. Gdyby się tak zastanowić, to jednak mogłaby być sytuacja jak z amerykańskiego romansidła, tylko ze u nas, jeszcze nikt nie zemdlał. Spojrzałam na niego oschłym spojrzeniem, jak to ja patrzę na nieznanych mi ludzi. Miałam ochotę spojrzeć jeszcze raz. Ej no, faktycznie przystojny. Siedziałam przy froncie, wiec pierwsze jego spojrzenie padło na mnie. Usiadł do ławki, jak na złość równolegle do mojej. Czułam się głupio, bo przyglądał mi się zdziwionym wzrokiem. Nic nowego. Wyglądał na zmartwionego i przerażonego jednocześnie. Dyskretnie rzuciłam mu spojrzenie, i nareszcie się odwrócił.Nie miałam okazji porozmawiać z ''nowym". Chyba oboje próbowaliśmy do siebie podejść ale ja się peszyłam, nie wiem jak z nim. Wydaje się być całkiem okey, ale muszę sama się do niego odezwać, żeby to stwierdzić. Wychodząc ze szkoły coś pociągnęło mnie za kurtkę. To był on. Spojrzałam na niego. Cisza. Patrzyliśmy się tak na siebie dobre 10 sekund. Całkiem przyjemnie.
- Hey.. emm.. Jake jestem.
- Annie. - Trochę zbyt obojętnie podałam mu rękę.
- Jestem nowy a ty przykułaś moja uwagę, może chcesz się poznać.
- Wiesz, na pewno, ale nie dziś, bo spieszy mi się. Pogadamy jutro, em.. pa.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. A jednak miałam racje, patrzył się.A może to kolejna osoba która po prostu chce wyciągnąć ode mnie informacje na temat mojej wagi, i przeprowadzać ze mną wywiady, ile dziś zjadłam? są też tacy ludzie, przekonałam się.
Założyłam kurtkę, zakrywajac nadgarstki, i wyszłam po za bramy szkoły.
________
nie będę inna, nawiąże trochę do tradycji, w końcu jakoś trzeba zacząć, wiec " amerykańskie romansidła ".
Trochę prosty ten rozdział, ale muszę was powoli zagłębiać, a nie iść na łatwiznę.
xx