Szybko zakończyłam znajomość z nowym w szkole. Nie przypadł mi do gustu, no cóż. Może był zbytnio lalusiowaty. Jak co rano wyszłam z domu. Ugh, zimno, i nawet jeszcze ciemno. Mimo tego postanowiłam iść pieszo. Miałam do przejścia 1500m, nie uważam ze to zbyt dużo a nie prosiłam mojej mamy aby mnie zawiozla, nie chcę jej wykorzystywać tylko dlatego, że uważa mnie za osobę po pierwsze leniwą, po drugie słabą. Była 6:40 a w październiku o tej godzinie było już ciemno. Do szkoły musiałam zdążyć na 7:00, więc szłam dość szybko. Obok mnie przejeżdżały samochody, jeden, drugi. Moją uwagę przykuł jednak czarny BMW. Może miałam schize, ale przejeżdżał obok mnie kilka razy. Byłam sama a w okół mnie panowała głucha cisza. Nie przejmowałam się jednak, gdyż myślałam, że jestem przewrwzliwiona. Czułam się tak, jakby ta droga nigdy się nie skończyła. Samochód zwolnił, spojrzałam.. czarne BMW. Szybko oblukałam rejestrację, i nie przejmując się szłam dalej.
- Gdzie idziesz? - Usłyszałam głos za moimi plecami. Zignorowałam pytanie myśląc, że nie było zadane do mnie.
- Gdzie idziesz?! - Męski znacznie donosniejszy głos się powtórzył.
Ile razy słyszało się to o porwaniach, to o gwałtach. Nigdy jednak nie pomyślałam że czeka mnie cokolwiek niebezpiecznego, a więc obróciłam się i niemalże krzycząc powiedziałam
- Do szkoły.
Może był to rodzic jednego z uczniów i chciał mnie zapytać o drogę? Em, jednak nie. Stoję w ciszy, mężczyzna się nie odzywa. Ruszyłam dalej i zignorowałam go. Nic więcej nie powiedział, ruszył i pojechał dalej. No, nareszcie moja szkoła. To chyba pierwszy raz kiedy ciesze się na jej widok. Może troszkę się przestraszyłam.. dobra, cykam się wrócić do domu, ale mam jeszcze autobus.
***
Wyszłam odgarniając mokrą trawę butem. Tak szczerze to nawet już zapomniałam rejestracji tego samochodu. Nie na długo, bo chwile po odejściu od budynku szkoły jak zwykle niemile zaskoczyło mnie czarne BMW. Co ten facet odemnie chce? Poszłam inną drogą.Będąc w domu nieszczególnie przejmowałam się sytuacja z dzisiejszego poranka. Siedziałam z laptopem i nic nie zaprzatało mi myśli. Jednak czasami przez głowę przebiegały mi okropne scenariusze. Szybko się ich pozbywałam.
- Annie może coś zjesz?
- Mhm - Przytaknelam znurzona.
Zadzwonił domofon. Krótki dźwięk i cisza. Moja mama zeszła i za chwilę oświadczyła mi, że mam gościa. Nie schodziłam nawet na dół, jak w drzwiach pojawił się chłopak, może starszy odemnie, brunet. Nic nie mówiąc usiadł na łóżku, spojrzał na mnie
- Nawet nie wiesz, że przez anoreksję niedługo może cię tu nie być.
- Nie jestem na tyle chuda, żeby umierać po za tym, na razie mi się nie spieszy.
- A czy ja powiedziałem, że umrzesz z własnej woli?
- A czy w ogóle ktoś powiedział, że umrę? - W sumie zaczęło to się robić powoli śmieszne. - Tak w ogóle kto ty? Nie życzę sobie tutaj twojej obecności.
Nie odezwał się, wyszedł. No nareszcie. Ale nagle w jednym momencie coś sobie skojarzyłam, chciałam go zawołać ale już za późno. Zaczynam się obawiać..
__
jak anoreksja może zmienić życie, to będzie ciągnęło wątek.
besos