Cris
-Zgoda
Powiedziała niemal jęcząc. Ktoś tu chyba nie lubi gadać o swoim życiu. Nie jestem pewien czy to normalne w związku z tym że jej zadaniem jest słuchanie o życiu innych. No cóż na pewno potrafi słuchać.
-Czekam
Powiedziałem układając się wygodnie . Laura usiadła po turecku na parapecie i zastanawiała się nad pytaniem. Miałem nadzieję że nie zada za trudnego pytania. Nienawidziłem pytań, ale jakoś myśl że Laura chciałaby się czegoś o mnie dowiedzieć wcale nie denerwowała mnie tak jak powinna.I nie byłem pewny czy to dobrze czy źle.
-Masz rodziców?
Gapiłem się w sufit. To było zwykłe pytanie ale nie znałem odpowiedzi. Rodzice... Te słowa były tak odległe jakby obce. Miałem matkę, a potem jej już nie miałem. Koniec. Kropka. Temat zamknięty.
-Nie żyją. Dlaczego zareagowałaś w taki sposób kiedy powiedziałem o szkole?
Wiedziałem że wie o czym mówię, choć próbowała udawać że jest inaczej. Im dłużej milczała tym bardziej bolało mnie serce. Bałem się że mogła mieć jakieś problemy.
- Nie byłam zbyt lubiana. Biedna, nudna dziewczyna w szkole dla dzieci z bogatej dzielnicy.
Czasami zastanawiałem się jak ludzie mogą być takimi debilami. Nie wyobrażałem sobie żeby ktoś patrząc na nią mógł jej nie lubić. Kiedy się uśmiechała po prostu robiło się jaśniej. Wszystko w niej było takie nieskazitelne.
- Byłeś kiedyś zakochany?
Zapytała wyrywając mnie z zamyślenia.
-Miłość to pojęcie względne
Odpowiedziałem tylko.Nie miałem zamiaru wgłębiać się w moje uczucia.
-Czyli byłeś zakochany
-Nie do końca
Patrzyła na mnie wyczekująco ale kiedy nie odpowiadałem w końcu zapytała
-Jak to nie do końca?
Westchnąłem.
-To było raczej zauroczenie.
Patrzyła na mnie z ustami zaciśniętymi w kreskę. Nie wyglądała na zadowoloną z odpowiedzi.
Laura
Nie wiem dlaczego boli mnie serce kiedy myślę o tym że nadal kocha jakąś dziewczynę. To przecież jasne dlatego sypia z dziewczynami żeby o niej zapomnieć ale mu się nie udaje dlatego nie chcę o tym rozmawiać. Pewnie jest zakochany w jednej z tych blachar, które nie potrafiły mnie zaakceptować. Nie roztrząsaj przeszłości Lauro, nie roztrząsaj przeszłości.
-Twoja kolej
Powiedziałam do niego po ogarnięciu mojego durnego mózgu.
-Dobra. Czemu chciałaś zostać stróżem tylko tak szczerze.
Szczerze. Prawda boli, szczególnie kiedy trzeba przyznać się do niej przed samą sobą.
-Nienawidziłam swojego życia. Bardzo cierpiałam i ledwo udawało mi się wstać z łóżka. Nikt mi wtedy nie pomógł... Więc stwierdziłam że nic chce by ktokolwiek jeszcze kiedyś tak się czuł. Właśnie wtedy mnie znaleźli i zaproponowali dołączenie. Chociaż nadal boli mnie patrzenie na cierpienie innych to jednak teraz wiem że mogę im pomóc, że nie skończą tak jak ja...
Wypowiadając ostanie słowa czułam jakbym traciła grunt pod nogami. Odkąd zostałam aniołem wmawiałam sobie że mam piękne życie. Że w końcu dostałam szanse jakiej nikt inny nie ma, lepsze życie, a tak naprawdę żyję życiem innych. Jestem żałosna i pewnie dokładnie tak widzi mnie teraz Jon. Patrzył na mnie, a potem z zaciśniętymi oczami w sufit.
-Przykro mi. Odechciało mi się w to bawić
Powiedział stłumionym głosem. Zgadzałam się z nim w 100 procentach.
-Mi też rycerzyku
Powiedziałam spoglądając za okno.
-Rycerzyku?
Usłyszałam za sobą rozbawiony głos. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam w jego stronę. Patrzył na mnie z uśmiechem ale widziałam w jego oczach smutek.
-Rycerzyku - Potwierdziłam - Przypominasz mi takiego rycerzyka
Roześmiał się.
-Jestem aż tak przystojny?
-Znasz odpowiedź
Odpowiedziałam uśmiechając się. Tak naprawdę nie o to chodziło ale nie musiał o tym wiedzieć. Patrzyliśmy sobie w oczy i nagle jakby cała ta ciężka atmosfera w pokoju opadła. Nie liczyła się przeszłość, ani przyszłość tylko ta chwila. Chwila w której nasze oczy spotykały się ze sobą. Czułam jakby między nami leciały iskry. Patrząc się w te piękne fioletowe oczy pełne tajemnic i iskry. Tej iskry której mi brakowało iskry życia. Teraz czułam że żyje, naprawdę żyje. Milczeliśmy. Nie potrzebowaliśmy słów. Słowa by wszystko zniszczyły bo kiedy chce się coś powiedzieć trzeba myśleć a ja nie chciałam myśleć co się dzieje. Chciałam po prostu być. Ale jak to zawsze bywa wszystkie piękne chwile kiedyś się kończą.
-Nie znałem ojca. Matka uciekła, nie jestem pewny czy żyje, czy nie. Chciałbym powiedzieć że jej to wybaczyłem ale tak nie jest. Nauczyła mnie jednego: kobietę trzeba traktować jak damę. Codziennie traktuję je jak dziwki żeby wiedziała że gdyby nie stchórzyła i mnie nie zostawiła byłoby inaczej. Jakbym specjalnie robił jej na złość. Ale ją kocham. Nie wiem jak to w ogóle możliwe ale tak jest.
Mówił z trudem. Wiedziałam że mówi to dla mnie. To że rycerzyk się przede mną otworzył znaczyło dla mnie więcej niż mógł sobie wyobrażać. Bolało mnie serce. Cierpiał. Bardzo cierpiał i chciałam pomóc mu zapomnieć.
-Podejdź tutaj
Powiedziałam cicho. Byłam bardzo zdenerwowana kiedy z zaskoczeniem się podniósł i podszedł do parapetu. Pochyliłam się nad nim i spróbowałam go pocałować. Kiedy zetknęły się nasze usta czułam jakbym zaraz miała zemdleć. Nigdy nie czułam się tak wspaniale. Dopóki się ode mnie nie oderwał
-Jesteś pewna?
Zapytał z trudem nad sobą panując. Nigdy nie byłam niczego tak bardzo pewna. Kiedy pokiwałam głową. Straciliśmy kontrolę. Kiedy nasze usta znowu się zetknęły nie obchodziło mnie już kompletnie nic, żadne konsekwencje nie były w stanie mnie powstrzymać. Liczył się tylko on i jego miękkie usta. Kiedy jego język wsunął się między moje wargi postanowiłam zrobić to samo. Pocałunek się pogłębił i w końcu gdy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie. Oparł czoło o moje i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogłam się powstrzymać i oblizałam usta żeby poczuć jeszcze raz jego smak.
- Ile razy się całowałaś?
Zapytał biorąc głęboki wdech.
-Łącznie z tobą?
Zapytałam rumieniąc się. Tak rzeczywiście trochę późno na rumieniec
-Tak
-Raz
Potarł mój policzek odgarniając kosmyk włosów który opadł mi na twarz.
-To był najlepszy pocałunek w moim życiu
powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam motyle w brzuchu i wiedziałam że to zły znak
CZYTASZ
Nie pozwól mi odejść
Romance-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym byś kochał mnie na tyle mocno by o nas walczyć. Powiedziałam z rozgoryczeniem i bólem -Dasz radę. Stwierdził nie patrząc na mnie. Chciałabym do niego podejść i mu przyłożyć. Nakrzyczeć, zwyzywać. Chciałabym go...