Rozdział 2

23 2 1
                                    

Mam kilka wtyczek w Bradford, dzięki którym będę na bieżąco informowana o postępach śledztwa. Potrzebuję kilku osób w Londynie, żebym chociaż wiedziała, których ludzi unikać, lub u których mogłabym wzbudzić sympatię.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a, więc sięgnęłam po telefon.

Colin: Dzisiaj o 5.00 wysłali swoich ludzi. Jest ich 7. 3 kobiety, 4 mężczyzn. Dwie kobiety są blondynkami, jedna szatynka. Trzech mężczyzn ma czarne włosy, jeden ma krwisto- czerwone. Będą ubrani w zwykłe ciuchy, nie będą się wyróżniać w tłumie. Ale zwracaj uwagę na ich zachowanie. Wyglądaj w tłumie, w miejscach publicznych ludzi, którzy zwracają ogromną uwagę na szczegóły. Jak się dowiem, czegoś nowego, powiadomię cię.

Colin jest detektywem, dlatego wysłał mi tak dokładną informację na temat śledztwa. Rok temu pomogłam mu w pewnej sprawie i dzięki temu mogę teraz na nim polegać. To jedna z niewielu osób, którym mogę zaufać. Gdybym nie była z nim w przyjaznych stosunkach, dawno siedziałabym w więzieniu.

Postanowiłam wybrać się na przeszpiegi, może śledztwo się zaczęło, skoro o piątej wyjechali z Bradford, a jest 15.36, powinni być już w Londynie. Ubrałam Martensy oraz swoją, starą, wojskową kurtkę i wyszłam z mieszkania.

Wysiadłam z autobusu i udałam się w stronę Trafalgar Square, ponieważ tam odbywają się wszelkie spotkania młodych ludzi i gdybym była detektywem, szukając młodej dziewczyny, to właśnie byłoby pierwsze miejsce na mojej liście.
Idąc w stronę placu zaczepił mnie jakiś chłopak, może w moim wieku, może trochę młodszy.
-Przypominasz mi kogoś. Pracujesz może w telewizji? Mogę przysiąc, że gdzieś cię już widziałem.
Spojrzałam na chłopaka przerażona. Jak mógł mnie rozpoznać.
-Musiałeś mnie z kimś pomylić. Nie pracuję w telewizji.
Przez chwilę przyglądał się jeszcze mojej twarzy, ale po chwili odszedł, mówiąc, że się pomylił. Mam nadzieję, że było to jednorazowe zdarzenie. Założyłam kaptur na głowę i ruszyłam dalej.

Na placu wdrapałam się na platformę 55 metrowej kolumny Nelsona, usiadłam i zaczęłam obserwować tłum. Obok fontanny odbywało się jakieś spotkanie. Była to grupka 7 chłopaków. Jeden z nich krzyczał coś do kolegów stojących obok niego. Drugi zaczął się śmiać, a zaraz potem dołączyli do niego pozostali. Obok chłopaków przeszła młoda kobieta z małą, czerwoną walizką. Miała krótko obcięte, czarne włosy, na nosie miała okulary z jaskrawo- czerwonymi oprawkami. Miała na sobie białą koszulę i granatową , ołówkową spódnicę. Zauważyłam, że w ręce trzymała wysokie, czarne szpilki. Spojrzałam na jej stopy. Stała boso na chodniku.
Nagle moją uwagę zwróciła blondynka za bosą kobietą. Była ubrana w zwykły, biały t-shirt i jasne jeansy. Rozglądała się jakby czegoś szukała. Albo kogoś. Przyglądała się każdej przechodzącej osobie. Ona szukała mnie. To jedna z nich. Spojrzałam na telefon. 16.10.

Zeskoczyłam z platformy i poszłam w kierunku blondynki.
- Hej, szukasz czegoś? - zapytałam, podchodząc do niej.
Podniosła na mnie swój wzrok, a ja nie odrywałam spojrzenia z jej twarzy. Niebieskie oczy, miała podkreślone czarnym eyelinerem, usta pomalowane jasną, różową szminką.
- Czekam na kogoś. - odpowiedziała chłodno, próbując mnie zbyć. To dobrze. Nie rozpoznała mnie, co znaczy, że byłam bezpieczna.
- Jesteś nowa w Londynie? Dużo tu ludzi, ale nie wyglądasz, jakbyś była z tąd. - zadałam kolejne pytanie.
Zawahała się, czy mi odpowiedzieć, co uznałam za jednoznaczne.
- To skąd jesteś? - widziałam jak zacisnęła zęby. Chyba zaczynałam ją irytować. Zdecydowanie nie miała ochoty na rozmowę.
- Słuchaj, ja tu pracuję, byłabym wdzięczna, gdybyś przestała mi zadawać pytania i odeszła. - warknęła.
- Mowiłaś, że czekasz na kogoś. - przypomniałam jej.
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - odparła i oddaliła się.

Kiedy dochodziła, zauważyłam bransoletkę na jej nadgarstku. Na szaro-białym rzemyku wisiały literki układające się w imię Melanie. Wyciągnęłam telefon i wysłałam SMS-a do Colina.

Ja: Mówi Ci coś imię Melanie? Czy to jedna z detektywów wysłanych do Londynu?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo po chwili otrzymałam SMS-a.

Colin: Tak! Melanie Parker.

Ja: Spotkałam ją na Trafalgar Square. Nie zbyt miła. Powinna uważać na to co mówi, bo nie trudno było mi ją rozszyfrować.

Colin: Nie rozpoznała Cię?
Wiesz co jest zabawne? Detektywi poszukują o wiele lepszego detektywa ;)

Zaśmiałam się pod nosem i schowałam telefon do kieszeni kurtki. Rozejrzałam się jeszcze za blondynką, ale jej już nie było.

Wróciłam do domu. Po drodze kupiłam pizzę na obiad. Wzięłam kawałek i włączyłam komputer. Wpisałam w Google Melanie Parker. Wyników nie było dużo. Wybrałam grafikę. Przewijałam w dół, kiedy znalazłam szukane zdjęcie. Kliknęłam w adres strony, z której pochodziło zdjęcie. Niestety nic na jej temat nie znalazłam, było tam tylko zdjęcie.
Dostałam SMS-a.

Colin: Melanie Parker. Lat 19, wzrost 179 cm. Ukończyła liceum humanistyczne. Wzorowa uczennica, same 5 i 6 w szkole. Niezwykle sprytna ( no tym sprytem to się dzisiaj nie wykazała :) )

Colin, czytasz mi w myślach, pomyślałam.

Zanim wyłączyłam komputer, postanowiłam sprawdzić wiadomości na mój temat. Oczywiście pełno moich zdjęć, które wcześniej już widziałam, treści o tym, że wyjechałam do Londynu. Niczego, nowego nie znalazłam, co niezwykle podniosło mnie na duchu. Nie było źle. Na chwilę obecną nikt nie wie, gdzie dokładnie jestem. I niech tak zostanie jak najdłużej.

PlanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz