Dzień 130
Nudny dzwonek telefonu przerwał ciszę panującą w mieszkaniu dziewczyny. Blondynka była akurat zajęta pakowaniem swoich rzeczy do kartonów. Musiała się przeprowadzić. Jej obecny adres zamieszkania okazał się zbyt drogi do opłacania w pojedynkę, dlatego pozostał jej wynajem jakiejś małej kawalerki. Decyzja nie przyszła jej tak łatwo. Zastanawiała się, czy chłopak jeszcze kiedyś wróci, chociaż tak naprawdę już dwa miesiące temu pogodziła się ze stratą na zawsze.
-Halo?- powiedziała do słuchawki, podnosząc pełny już karton z podłogi.
-Cześć Er- ciotka Nina. Siostra jej zmarłej mamy była teraz jedyną osobą, która zwracała uwagę na istnienie dziewczyny. Er, było w rzeczywistości zdrobnieniem od jej imienia, którego ona sama nienawidziła i nie lubiła się nim przedstawiać.
-Cześć ciociu- blondynka uśmiechnęła się lekko.- Dawno nie dzwoniłaś.
-Wiem, przepraszam- głos cioci był zmęczony.- Wiesz, że wszystkim było ciężko od...
-Tak- przerwała jej Er. Wiedziała, że ciotka Nina ma na myśli jej brata, a raczej jego śmierć.
-Chciałam zapytać, czy przyjedziesz do nas na święta- święta, Er w ogóle o nich nie myślała. Zaprzątała sobie głowę sprzątaniem, nauką do sesji i pakowaniem. Faktycznie, w całym mieście porozwieszane były ozdoby świąteczne, a na ulicach Nowego Yorku od dawna leżał śnieg.
-A kiedy w tym roku wypadają święta?- zapytała rozkojarzona dziewczyna. Po drugiej stronie słuchawki ciocia zaśmiała się głośno.
-Er, święta co roku wypadają w tym samym dniu, ale to już za dwa tygodnie- powiedziała kobieta, po opanowaniu napadu śmiechu.
-Myślę, że przyjadę, mam być rano, czy...
-Możesz przyjeżdżać kiedy chcesz! Nawet jutro!- oznajmiła ciotka, już weselszym tonem.- Przyjedziesz ze swoim chłopakiem? Bałam się, że spędzisz święta u niego, jak rok temu, więc nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyjeżdżasz.
-Ciociu...- Er przełknęła głośno ślinę i postarała się uspokoić.W domu panował ogólny hałas. Wszyscy chodzili w tę i z powrotem, przygotowując świąteczną kolację. Er starała się pomóc, jak mogła, ale po tym, jak potknęła się o psa i wywróciła się, jednocześnie upuszczając talerz z ziemniakami* chyba wszyscy zgodzili się, że dziewczyna powinna usiąść na kanapie w salonie i poczekać. To były jej pierwsze święta w domu rodzinnym jej chłopaka, więc chciała pokazać się od jak najlepszej strony.
-Zawiążesz mi krawat?- zapytał, stając naprzeciwko niej. Uśmiechnęła się pod nosem i wzięła od niego krawat.
-Nic mi dzisiaj nie wychodzi- powiedziała cicho, przerzucając materiał przez jego szyję. Mimo szpilek, które założyła, nie było to łatwe.
-Świetnie ci idzie, serio, wywaliłaś dopiero dwie rzeczy- uśmiechnął się cwaniacko. Er pokręciła głową, po czym pociągnęła za krawat, przyciągając chłopaka do siebie.
-Tylko jedną- ona także się uśmiechnęła.
-Ziemniaki i siebie, więc dwie- stwierdził.- Czysta matematyka.
-Mądrala- przewróciła oczami. Pocałował się namiętnie, jednak tę przyjemność zakończyła jego babcia, która właśnie weszła do salonu.
-O Boziu!- klasnęła w dłonie. Er wydawało się przez chwilę, że kobieta ma łzy w oczach.- Kochani, zachowajcie to na później! Trzeba wam zrobić zdjęcie!
-Babciu- jęknął chłopak. Er zaśmiała się cicho, zawiązując krawat na jego szyi.
-Nie denerwuj się malutki- babcia puściła mu oczko, po czym zniknęła w kuchni.-... on nie wrócił- dokończyła Er i zamknęła oczy. Nie mogła zobaczyć, jak ciotka zatyka usta dłonią.
-Jak to nie wrócił?- zapytała przyciszonym głosem.
-Miał wyjechać na miesiąc, minęły cztery ciociu, a jego nie ma- głos dziewczyny zaczął się łamać. Kiedy była sama w mieszkaniu starała się nie myśleć o tym, że kiedyś je z kimś dzieliła.- Przestał się odzywać po trzech tygodniach nieobecności.
-Er, czy on był żołnierzem?- zapytała ciotka całkiem poważnie.
-Wyjechał na misję do Afganistanu- po policzku dziewczyny spłynęła łza, którą Er szybko otarła dłonią.- Myślę, że nie przeżył.
-O mój Boże- wyszeptała ciotka Nina. Er nie potrafiła już powstrzymywać łez.
-Więc przyjadę sama- powiedziała w końcu Er, łapiąc powietrze dużymi haustami.
-Dobrze kochana, czekamy na ciebie- powiedziała ciotka.
-Pa ciociu- Er rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.Podeszła do zlewu kuchennego, by opłukać twarz zimną wodą. Oparła się o blat i uspokoiła oddech. Musiała wrócić do pakowania pudeł. Pojutrze powinna opuścić to mieszkanie. Zanim usiadła z powrotem przy stercie książek, które musiały znaleźć się w kartonach, podeszła do starego radia, by włączyć muzykę. Pierwszy raz od dawna. Wybrała losową płytę, padło na My Chemical Romance. Wsłuchując się w głos Gerarda Way'a zaczęła wkładać książki i albumy do kartonów. Kiedy na podłodze przed nią, zostały już tylko trzy książki, w tym jeden album, postanowiła przezwyciężyć tęsknotę i przejrzeć zdjęcia. Dobrze wiedziała, co znajduje się w albumie leżącym niewinnie przed nią.
Otworzyła na pierwszej stronie, a po zobaczenia zdjęcia odrzuciła album, podniosła się w ziemi i poszła do sypialni, zostawiając bałagan, zapalone światło i grający magnetofon.
-Nie szturchaj mnie- syknął przez zęby chłopak, gdy ustawiali się do zdjęcia. Jego babcia uparła się do zrobienia go, jak to powiedziała ,,na pamiątkę". Er uważała, że to bardzo romantyczne i już wyobrażała sobie, jak za jakieś dziesięć lat będzie pokazywać to zdjęcie dzieciom. Natomiast jej chłopak wolał cieszyć się chwilą, nie lubił rozpamiętywać przeszłości, a w tej chwili myślał tylko o tym, że wolałby usiąść z Er na tarasie, czuć jej bliskość, po prostu czuć się kochanym.
-Nie szturcham- zaśmiała się. W tym momencie błysnął flash aparatu, trzymanego przez mamę chłopaka. Jej granatowa sukienka, jasne włosy i białe szpilki, jego czarne spodnie od garnituru i biała koszula. Marynarka została przewieszona przez oparcie jakiegoś krzesła, bo jak stwierdził, wyglądał w tym jak pingwin. ,,Wyjątkowo seksowny pingwin" powiedziała wtedy Er, przygryzając wargę, przez co w jego głowie zaczęły się tworzyć najróżniejsze fantazje.
-Wyszło świetnie- stwierdziła babcia, patrząc na wyświetlacz aparatu. Wnuk zajrzał przez jej ramię.
-Dlaczego nikt mi się powiedział, że tak mi sterczą włosy?- zapytał z oburzeniem.
-One zawsze sterczą- stwierdziła Er, posyłając mu dokuczliwy uśmieszek.
CZYTASZ
Girl alone
FanfictionPierwsza miłość jest jak pierwsza książka. Nigdy się jej nie zapomni i zawsze chętnie by się do niej wróciło. Tylko nie zawsze tak jest... "Nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą"