Rozdział 1

16.1K 429 61
                                    

Biegłam przez ciemny korytarz, nie mogąc złapać tchu... Wiedziałam, że to co mnie goni tak łatwo nie odpuści. Jeśli nic nie wymyśle to źle się to dla mnie skończy, ale nie mogłam zrobić nic... W mojej głowie znajdowała się pustka i same najgorsze rzeczy, których za nic nie mogłam się pozbyć. Czułam na karku ich lodowaty oddech i odór zgnilizny. Mimo to Biegłam dalej, chociaż szanse na ucieczkę były zerowe. Nigdy nie myślałam, że tak właśnie będzie wyglądał mój koniec. Nie myślałam, że zginę jako 17-latka, z rąk dementorów. Chwycił mnie za ramię a po policzkach ciekły mi strugi łez. W życiu nie doświadczyłam takiego okropnego uczucia. Pomyśl sobie, że czujesz paraliż całego ciała, jak opuszcza cie życie, jak byś był nic nie wartym człowieczkiem, który nie zasłużył na życie... Jednak najgorsze są wspomnienia. Zostaje z ciebie nic. Dementor zbliżał się do mojej twarzy i wiedziałam, że zaraz dojdzie do pocałunku. Nagle ogarnęła mnie ciemność i juz nic nie czułam.

Powoli otworzyłam oczy i od razu uderzył we mnie strumień jasnego światła. Po chwili mój wzrok się wyostrzył i zobaczyłam mamę, która stała przy moim łóżku z różdżką w ręce.
-Boże, Tina wszystko w porządku?
- Emm tak?- było to bardziej pytanie niż odpowiedź.
-Krzyczałaś przez sen.- odpowiedziała, a ja poczułam jak serce mi staje. Nie chciałam, żeby dowiedziała się, że mam takie sny. Owszem mam je już jakieś 2 miesiące, ale nigdy nie było to takie realistyczne. Jednak te wszystkie sny, łączyła jedna rzecz. Za każdym razem przedstawiana była moja śmierć.
-A mówiłam coś więcej?- zapytałam.
-Nie tylko okropny krzyk i nie mogłam cie obudzić. Nawet za pomocą czarów.- powiedziała a w jej oczach mogłam dostrzec troskę i przerażenie. Mimo to kamień spadł mi z serca.
-Już wszystko w porządku. Nie musisz się martwić. Naprawdę.- miałam wrażenie, że te słowa ledwo do niej docierały. Położyłam rękę na jej ramieniu, chcąc dodać jej otuchy, ponieważ widziałam, że przeżywa to gorzej niż ja.
-Długo masz takie sny?- zapytała po chwili ciszy.
-Nie to był pierwszy raz i myślę, że ostatni.- skłamałam. Ale co miałam jej powiedzieć? Hej mamo, od ponad 2 miesięcy mam dziwne sny z których nie mogę się wzbudzić i za każdym razem tam umieram? Nie mogłam jej tego zrobić. Zamartwiała by się na śmierć i przeżywała to, że najprawdopodobniej trafiłabym do Św. Munga. Ale był jeszcze jeden powód, dlaczego jej nie mówiłam. Jeśli to naprawdę okaże się niebezpieczne, to nie chce na nią i na tatę sprowadzać problemy. Za bardzo ich kochałam i bałam się ich stracić.
-No dobrze. Jak wstaniesz to przyjdź na śniadanie. Dzisiaj jedziemy na Pokątną.
-Okej.

Po wyjściu mamy, wstałam jak oparzona i podeszłam do szafy. Pospiesznie wyjęłam czyste ciuchy i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i nałożyłam lekki makijaż, składający się z cienkich kresek oraz tuszu do rzęs. Dzisiaj miałam na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach, bluzkę AC/DC i czerwono-czarną koszule w kratę. Usiadłam przy stole, wcześniej witając się z rodzicami i nałożyłam sobie jajecznicę.
-Za 15 minut się zbieramy.- odezwał się tata.
-Dobrze.- powiedziałam i szybko dokończyłam śniadanie.
-Idę ubrać buty, czekam przed domem.- powiedziałam i skierowałam się do drzwi.
-Mhm.- mruknął tata pod nosem. No tak, nie lubił jak mu się przeszkadza w czytaniu mugolskich wiadomości. Nie mam pojęcia, dlaczego on to wogle czyta. Ale nie wnikam. Ubrałam na nogi czarne vansy i wyszłam na dwór. Na zewnątrz była bardzo ładna pogoda i niekiedy wiał lekki wietrzyk.
Z nienacka pojawiła się obok mnie mama.
-Gotowa?
-Tak.

Cześć, jest już pierwszy rozdział, proszę napiszcie co o tym myślicie, jakie macie uwagi itp. Kolejny wstawię niedługo :)

~Wolfie

Assignment 》Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz