Rozdział 12

3.8K 181 26
                                    

Rozdział pisany na szybko i nie sprawdzony. Przepraszam za wszystkie błędy. Miłego czytania :)

Jedyne co poczułam to okropny ból pleców i jak nieznana siła pchnęła mnie na ścianę. Dosłownie każdy, nawet najmniejszy mięsień bolał mnie niesamowicie. Delikatnie i bardzo powoli otworzyłam oczy. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam była, zwykła, stara i zniszczona ściana. Po dokładniejszym zorientowaniu się w jakim miejscu się znajduje, zakładam, że był to schowek na miotły.

W powietrzu unosił się okropny odór detergentów zmieszanych razem. Ugh. Mogłabym nawet nazwać to miejsce obskurnym. W sumie, czego się spodziewać po schowku na szczotki?

Chciałam się podnieść, lecz ponownie poczułam niewyobrażalny ból w górnej części pleców. Złapałam się za bolące miejsce i w miarę możliwości starałam się je rozmasować.

Po długich próbach udało mi się wstać i chwyciłam za klamkę zniszczonych i starych drzwiczek.

Wpierw zarejestrowałam to, że na dworze jest już ciemno, a na korytarzu nie ma żywego ducha. Na palcach poszłam w stronę schodów, przy okazji z kieszeni szaty wyjmując różdżkę. Szczerze to nienawidzę tych przeklętych mundurków. Szybko wypowiedziałam zaklęcie i szatę szkolną zastapiły wygodne rurki z dziurami na kolanach, koszulka z mugolskim zespołem The pretty reckles i steel'y z 20 dziurkami. Szczerze się przyznam, że nie przepadam za muzyką, tu, w świecie czarodziei, tylko tą w świecie mugolów. Są to mocne zespoły metalowe i rockowe.

Wchodziłam po każdym schodku, z coraz bardziej przyspieszonym biciem serca. Nie wiadomo przecież, co mogę zobaczyć na górze. Może być to nic nie groźnego lub kurewsko niebezpiecznego. Wolałabym tą pierwszą wersje, aczkolwiek los zawsze postanawia mi zrobić pod górkę. Tak więc, muszę się nastawić psychicznie na to, co mogą skrywać te wszystkie drzwi, umieszczone wzdłuż korytarza.

Jedno mnie tylko zastanawia. Gdzie do cholery jest Malfoy?Pamiętam, że szłam do jego pokoju, a potem tylko to jak się teleportował, a ja w ostatniej sekundzie chwyciłam rąbek jego peleryny. Nic więcej.

Mijałam każde mosiężne drzwi po kolei. Kierowała mną między innymi nieposkromiona ciekawość, jednak starałam się to pohamować, ponieważ nigdy nie wiadomo co tam może czyhać. Zamiast tego szłam wzdłuż korytarza, do ogromnych, dębowych drzwi na wprost. Z oddali już można było usłyszeć głosy oraz jeden, najbardziej władczy, który potrafił zapanować nad całym gwarem. Z niewiadomych przyczyn włoski na rękach stanęły mi dęba, a w brzuchu pojawiło się okropne uczucie, jakby ktoś mi go plądrował. Dosłownie.

Mocniej zacisnęłam rękę na różdżce i z palpitacją serca, stawiałam kolejno kroki. Można by było powiedzieć, że szłam tępem mrówki, ale tylko dlatego żeby ten moment, w którym otwieram drzwi przedłużyć na każdy możliwy sposób. Chwyciłam klamkę i zdecydowanym ruchem pociągnęłam za nią. W tym samym momencie moje serce dosłownie przestało bić. Pomimo tego, że była to kilkucentymetrowa szpara, ja widziałam wszystko. Widok jednym słowem był przerażający. Prawdziwy z krwi i kości Voldemort. Jednak, coś się w nim zmieniło. Chodziło o to, że po ostatnim spotkaniu w moim śnie, wydawał się potężniejszy. Tak, to chyba idealne określenie. Aktualnie wyglądał jednym słowem, marnie. Ledwo trzymał się na nogach i nie trzeba było specjalisty, aby to zauważyć. Wychudł okropnie. Jeszcze chudsze palce, niczym u kościotrupa, mocno zaciskały rękojeść różdżki, tak, że pobielały mu knykcie. Drugą zaś ręką, podtrzymywał się, aby ustać przy stole na swoim miejscu.

Śmierciożercy wpatrzeni byli jak w obrazek i żaden nie śmiał się odezwać. Ba! Nawet nie ruszyliby się bez zgody władcy. Żałosne. Wśród masy ludzi zauważyłam te jedyne i niepowtarzalne metaliczne oczy. Malfoy zauważył mnie od razu, lecz bał się nawet odwrócić głowę, więc tylko skanował mnie wzrokiem. Na początku miał wyraz pytający, a następnie spostrzegłam dziwną złość i niemy rozkaz aby opuścić pomieszczenie. Jak to ja, nie było szans abym go posłuchała. Tak więc, dalej stałam przy swoim i obserwowałam co się dzieje na sali. Po herbie wywieszonym przy kominku, zorientowałam się, że jest to dworek Malfoy'ów. No tak, przecież to oczywiste.

W pomieszczeniu nastała błoga cisza, a sam Czarny Pan wpatrywał się tępo w ogień. Przy jego stopach spostrzegłam węża, którego wcześniej tam nie było. Również jego wzrok powędrował na palenisko. Sama skierowałam tam wzrok, jednak nic takiego szczególnego się tam nie znajdowało.

Boże, jeśli by mnie ktokolwiek z nich zobaczył, nie licząc oczywiście Draco, miałabym dosłownie przejebane. Nawet nie chce myśleć co by się ze mną stało.  Jednak, gdyby tak pomysleć... Jestem do czegoś potrzebna Voldemortowi, bo inaczej zabiłby mnie przecież od razu, kilka miesięcy temu. Jakie to wszystko jest pogmatwane! Na dodatek zaczęła mnie boleć blizna, którą odruchowo przykryłam drugą dłonią. Niekontrolowanie moje usta opuścił cichy pisk, co nie uszło uwadze zgromadzonych na sali. Nie, nie, nie, nie! Nie tak miało być!

-Aramiże, sprawdź co to. Możliwe, że mamy gościa.- powiedział cicho, lecz tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Ruszyłam biegiem przed siebie, nie oglądając się do tyłu. Wiem, że mnie widział i wiem, że zrobi wszystko aby mnie złapać. Jeśli czegoś nie wymyślę, to będę na straconej pozycji. Praktycznie już jestem.

Skręciłam w pierwszy lepszy zakręt, chowając się w rogu.

-Chodź, mała. Wiem, że tu jesteś. Przed nami nie uciekniesz.- mówił przesłodzonym głosem, zbliżając się coraz bardziej do mojej 'kryjówki'.

-Pierdol się.- odpowiedziałam, wychodząc z cienia. Tak, akurat właśnie w tym momencie zebrało mi się na odwagę. Mam świetne wyczucie czasu, naprawdę.- I tak dobrze wiemy, że nie masz ze mną szans. Nie bez powodu zostałam wybrana przez samego Lorda Voldemorta, prawda?- dobra czas improwizować i udawać zimną sukę. Ugh.

Widziałam jak się wzdrygnął na jego imię. Co za kretyn.

-Nie waż się wymawiać imienia Czarnego Pana! Crucio!

Wraz z wypowiedzeniem zaklęcia z jego różdżki wystrzelił promień. Na szczęście nie trafił, a pocisk przeleciał metr ode mnie.

-Tylko na tyle cię stać? Słabo, a jednak myślałam, że poddani Riddle'a są lepsi. Jednak się myliłam.- teatralnie westchnęłam, a następnie uśmiechnęłam się cwanie. Czas już to zakończyć.

-Avada Kedavra!

-Crucio!- krzyknęłam, upadając na ziemię. Zielony promień przeleciał mi tuż nad ramieniem, a moje zaklęcie trafiło w niego idealnie, tak, że teraz zwijał się z bólu. Podeszłam do niego.

-I jak wrażenia?- spytałam.

W odpowiedzi usłyszałam stłumione jęki.

-Czas to zakończyć. Miłych snów.- wyszeptałam. Anulowałam zaklęcie i z całej siły uderzyłam jego głowę, sprawiając, że chwilowo stracił przytomność. To wszystko potęgowało to, że czubki moich butów były z blachy.

Następnie zaczęłam kopać w brzuch, aby upewnić się, że jeśli się obudzi, to tak łatwo nie wstanie. Myśleliście, że go zabije? Otóż nie. Nie chce stać się takim potworem jak Riddle, który morduje niewinnych ludzi.

Podniosłam o własnych siłach Aramira i włożyłam do schowka na miotły. Usta zakleiłam taśmą, a ręce związałam grubym sznurem. Na koniec zamknęłam drzwi kantorka i poszłam w przeciwnym kierunku, jak gdyby nigdy nic. Czy mi go żal? Nie. To morderca.

Myśle, że to już czas by wrócić. Im dłużej tu jestem, tym bardziej się boje. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał na pierwszą. Jakim cudem? Wzięłam głęboki wdech i ostatni raz rozejrzałam się po korytarzach. Następnie obraz stał się zamazany, a ja deportowałam się do salonu Gryffindoru. Czas spać. Jutro będę się o wszystko martwić.

*******

Witam was już w kolejnym rozdziale! Pierwsze co chciałabym dzisiaj powiedzieć to, to, że wybiło już 2,5k wyświetleń i ponad 200 gwiazdek! Jesteście niesamowici! Bardzo wam dziękuje i cieszę się, że chociaż ktoś czyta moje wypociny :))

Według mnie dzisiejszy rozdział jest po prostu nudny i nic się w nim nie dzieje, jednak jest to przejściowe i proszę was o cierpliwość. Zapraszam was też na moje drugie opowiadanie z Lukiem Hemmingsem, które znajdziecie na moim profilu.

Do następnego i trzymajcie się ciepło moje promyczki :**

PS. Jak wam się podoba nowa okładka?

Twitter: TinaIsAWolf

Assignment 》Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz