Rozdział 10

3.8K 203 51
                                    

Zamieszanie trwało w najlepsze, a ja wpatrywałam się we wszystko ze stoickim spokojem.

Mój poranny nastrój powoli znikał i zastępowało go uczucie spełnienia i czegoś jeszcze, czego nie mogłam dokładnie określić. Może to szczęście, które zawitało do mnie po bardzo długim czasie? A może to po prostu zwykłe zadowolenie spowodowane prawdopodobnym odwołaniem lekcji? Nie wiem.

Poltergeist również wpatrywał się w to wszystko z ogromnym uśmiechem. Pewnie jakoś urozmaiciłam mu dzień, w którym nic nie robi poza straszeniem młodszych roczników? Kto wie?

Wtem za moimi plecami usłyszałam oklaski, jednak nie takie zwyczajne. Wydawała je jedna osoba i w bardzo powolnym tępie.

Szybko się obróciłam i moim oczom ukazał się blondyn o charakterystycznym metalicznym spojrzeniu. Szybko odwróciłam wzrok, aby nie utonąć w tym jego hipnotyzującym spojrzeniu. Chwila, co? Nie ja tak na pewno nie pomyślałam. Nie ma szans.

A jednak. Odezwał się mój wewnętrzny głos, który czym prędzej uciszyłam. Nie mogę tak myśleć. Po pierwsze: nienawidzę fretki, a po drugie: on mi pomaga, bo musi.

-Niezłe zamieszanie, Green.- mówiąc to uśmiechnął się złowieszczo. On na sto procent coś knuje, ja to wiem! Po chwili dodał. - Irytek! Idź stąd ale już!

Duch przeniósł swój nieco zdezorientowany wzrok, a ja ledwo zauważalnie kiwnęłam głową, dając mu do zrozumienia, że ma odejść. Nie wiadomo z jakich przyczyn przed Malfoy'em czuł respekt. Tylko dlaczego?

Niecałe dwie sekundy pózniej, ducha nie było. Zostaliśmy sami w ciemnym zaułku. Świetnie. Nie żebym się bała czy coś. Po prostu nie jest to zbyt komfortowe. To wszystko.

-Czego chcesz?- odezwałam się jako pierwsza, tym samym przerywając niezręczną ciszę.

-Powinnaś skupić się na zadaniu, a nie na jakiś żartach, pamiętasz?

-Mhhmm.- mruknęłam.

-No więc bierzemy się do roboty!- powiedział i klasnął ochoczo w dłonie z tym swoim parszywym uśmiechem. Jeśli on nic nie kombinuje, to ja jestem kurde Papieżem.

-Chyba cię pojebało.- mruknęłam tak aby nie słyszał.

-Co powiedziałaś?- a może jednak słyszał?

-Nieważne. Chodź. Zanim zdążyłam mu dojść do słowa, chwyciłam go za rękę i kierowałam się w stronę biblioteki. W momencie kiedy nasze ręce styknęły się ze sobą, przeszło przeze mnie dziwne mrowienie, którego nie mogłam wytłumaczyć. Natomiast w brzuchu poczułam takie jakby ciepło. Chwila, wróć! Dotknęłam ręki Dracona, DOTKNĘŁAM RĘKI DRACONA. Kurwa.

Czym prędzej zabrałam rękę i schowałam ją do kieszeni, natomiast druga cały czas trzymała różdżkę w gotowości.

Blondyn tylko się na mnie dziwnie spojrzał, wzrokiem którego jeszcze nigdy nie widziałam. Stop, przerwij ten cały chory kontakt, czy jakkolwiek to się nazywa. Szybko odwróciłam wzrok i zaczęłam wypatrywać upragnionych drzwi biblioteki.

Miedzy nami można spokojnie wyczuć napiętą atmosferę, która każdemu przeszkadzała, jednak nie robiliśmy nic, aby to zlikwidować. Po co? Przecież nie musimy pałać do siebie jakiekolwiek pozytywne uczucia, z powodu jakiegoś głupiego zadania, no bez przesady.

W zasięgu mojego wzroku pojawiły się wielkie mosiężne drzwi. Chłopak je otworzył i nie czekając na mnie poszedł pierwszy, zamykając mi drzwi przed nosem. Panie i panowie, stary Malfoy powrócił!

-Ale z ciebie gentleman, nie ma co.- powiedziałam z sarkazmem i prychnęłam.

-Zawsze i wszędzie.

Wyminęłam go i ruszyłam w stronę biurka bibliotekarki, której na szczęście nie było. Głupia zostawiła klucze na biurku. Coś za łatwo mi idzie, teraz trzeba tylko poczekać aż wszystko się spieprzy.
Westchnęłam. Problemami będę zajmować się później.

Chwyciłam pęk kluczy i skierowałam się w stronę działu ksiąg zakazanych. Czytelnia była jasno oświetlana przez światło z zewnątrz, jednak do tego działu nie dochodził ani promyk światła. Interesujące.

Chłopak cicho podążał za mną nic nie mówiąc, za co szczerze mu dziękowałam. Ostatnie co chciałam dzisiaj robić to rozmawianie z Draconem. Już nie wspominając, że szczytem szaleństwa było zmuszenie nas do współpracy. Ehh... Dlaczego muszę mieć takie pojebane życie? Przecież byłam grzeczna. Kiedyś tam... W dalekiej przeszłości... W niepamiętnych czasach... Ugh dobra! Nigdy nie byłam do końca grzeczna. Ale gdyby pominąć te wszystkie niewinne dowcipy to nic nie zrobiłam prawda? Prawda?! Dobra Tina uspokój się, to się staje chore. Jednak z drugiej strony nie moja wina, że moja podświadomość żyje własnym życiem! Zachichotałam cicho, co nie umknęło uwadze tego idioty obok.

-Co się śmiejesz, huh?

-Nie twoja sprawa.- burknęłam. Ten tylko prychnął. Cały miły nastrój, który się wytworzył, zniknął. Jeśli w ogóle można było go nazwać miłym. Chyba bardziej by pasowało słowo znośnie...

Podeszłam do wielkiej bramy i wsunęłam klucze. Następnie przekręciłam i w tym samym momencie brama otworzyła się na oścież. Pewnie teraz padnie pytanie, dlaczego nie poszłam tajemnym tunelem? Odpowiedź jest dosyć prosta. Nie ufam temu ślizgonowi na tyle, żeby pokazać mu jakiekolwiek tajemne przejścia. Co to, to nie. Jeszcze by mnie wsypał profesorom, a nie chce dodatkowych kłopotów. Zdecydowanie wystarczą mi już te, co mam.

Blondyn wyminął mnie, podczas gdy ja cały czas stałam w przejściu. Po chwili ocknęłam się i ruszyłam za nim. Jego wzrok bacznie obserwował najmniejszy szczegół i zdziwiłabym się gdyby coś przeoczył.

Wraz z wejściem w te regały książek, światło dnia zniknęło. Tak jak już wcześniej wspomniałam, nawet najmniejszy promyczek światła by się tu nie dostał. Nawet powietrze wydawało się tu cięższe. Ogólnie wszystko wydawało się tu takie nieswoje i przytłaczające. Można było wyczuć w tym miejscu ogromną ilośc magii. Tej złej szczególnie. Aż trudno w to uwierzyć, że takie książki znajdują się w Hogwarcie i tak łatwo się do nich dostać.

Moje myśli przerwało czyjeś warczenie. Niepewnie skierowałam wzrok na blondyna, który próbował walczyć z księgą. W tym momencie powinnam mu pomóc, jednak byłam zbyt zajęta duszeniem się ze śmiechu. Skuliłam się na podłogę łapiąc za brzuch. Czułam, że jeśli zaraz się nie opanuje, to zaczną mi lecieć łzy. Był to przekomiczny widok.

-Co tak stoisz?! Pomóż mi do cholery!- warknął.

To mnie w miarę uspokoiło i zwróciłam swój rozbawiony wzrok na blondyna, który dalej walczył.

-Drętwota!- krzyknęłam i księga upadła z hukiem na podłogę.

-Szybciej nie można było?- powiedział jeszcze lekko zadyszany, a w jego głosie można było wykryć zdenerwowanie.

-Ciesz się, że w ogóle ci pomogłam!- odpyskowałam, również się unosząc i czując jak rośnie we mnie złość.

-Oh, czyli teraz mam ci zacząć dziękować tak?

-No wypadałoby!- krzyknęłam. Powoli przybliżałam się do blondyna. Chciałam go wyminąć i zagłębić się w dalsze regały, jednak coś mnie powstrzymało.

-Kto tam jest?!-ktoś krzyknął. Stałam jak sparaliżowana i nie miałam pojęcia co robić. Uroczo.

-Kurwa.- było to jedyne słowo jakie zdołałam wydusić.

*******

Jest już kolejny rozdział, mam nadzieje, że wam się spodoba ;))) Zapraszam rownież na moje drugie opowiadanie Last Race z Luke'em Hemmings'em w roli głównej ;)

Jeśli to przeczytałaś/eś, proszę zostaw gwiazdkę lub komentarz. Z góry przepraszam za błędy, pisałam na szybko.

Do następnego moje promyczki!

~Wolfie

Assignment 》Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz