Rozdział 9

4.2K 207 8
                                    

Jak zwykle obudził mnie mój znienawidzony dźwięk budzika.

Dzisiaj kompletnie nie mam na nic siły i przez głowę przeszła mi myśl o wagarach.

Jednak tak szybko jak przyszła, tak szybko opuściła mój umysł. Dlaczego? Ponieważ w tym roku nie mogę sobie pozwolić na takie nieobecności. Niestety.

Jeszcze rok temu, nie było źle. Teraz trzeba się wziąść do roboty, bo niedługo Sumy. Nie ma opcji żebym ich nie zdała, bo po pierwsze będzie to ogromna hańba dla rodziny, a po drugie bardzo chciałabym je zdać.

Nie mając za dużego wyboru z naburmuszoną miną wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki.

Moja mina dzisiaj wyrażała jedynie 'Nie radzę podchodzić, bo pożałujesz'. Dlatego dziewczyny nic nie mówiąc, ustępowały mi z drogi.

Na moje szczęście łazienka była wolna i szybko się w niej zamknęłam.

Z obojętną miną podeszłam do umywalki i zaczęłam na nowo zmieniać opatrunek.

Weszło mi to już w rutynę i nie robi za dużego wrażenia. Prościej mówiąc, już się przyzwyczaiłam do tego widoku.

Jednak nie mogę powiedzieć, że już nie boli. Bo boli bardzo, lecz dzisiaj chyba najmniej od tych kilku dni.

Myślę, że to może być mała 'nagroda', za to wszystko, co udało mi się odkryć ostatniej nocy. Jednak cały czas zdaję sobie sprawę z tego, że jest to bardzo mało i nie mam bladego pojęcia co dalej zrobić.

Mam nadzieje, że skoro znamię już nie jest tak mocno odczuwalne, to jestem na dobrym tropie.

Bijąc się dalej z myślami, w miedzy czasie umyłam zęby, a z włosów zrobiłam niedbałego koczka. Po skończeniu szybkim krokiem wyszłam. Za pomocą magii, założyłam na siebie szkolny mundurek.

Z niechęcią muszę przyznać, że zaczynają się moje ciche dni, kiedy nie mam ochoty żyć, ani nic robić. W takich właśnie momentach uciekałam z zajęć magicznych i zaszywałam się w moich ulubionych miejscach.

Tak mnie kusi, żeby jednak nie iść, ale obiecałam rodzicom, że nie będę tego robić. Chociaż... w sumie nic się nie stanie jak odpuszczę sobie ten jeden raz.

Z najróżniejszymi pomysłami jak by tu sobie umilić dzień, zeszłam na śniadanie.

Dzisiaj już tak dużo osób nie zwracało na mnie uwagi, a ci którzy zobaczyli moją minę, od razu tak jak w przypadku dziewczyn, schodzili mi z drogi.

Usiadłam przy stole i mój wzrok powędrował na pusty talerz, który w tym momencie wydawał się bardzo interesujący.

Nawet nie zauważyłam, że ktoś do mnie mówi, lecz kiedy poczułam szarpanie za ramię, nie mogłam nie zareagować.

-Czego?- warknęłam.

-Mówiłem ci stary, ma te swoje nastroje.- powiedział Fred do brata. Prychnęłam.

-O co wam chodzi?- syknęłam.

-Ej, spokojnie Tina.- odezwała się Al

-Przepraszam.- mruknęłam. W sumie nic nie zrobili i nie powinnam ich tak traktować. Jednak dobrze wiedzą, że kiedy nie mam humoru, to najlepiej mnie ignorować i nie zwracać na mnie uwagi. Kiedyś nawet sama im to powiedziałam.- Po prostu mam dużo na głowie.- westchnęłam.

-Rozumiem Cię, ale proszę nie zachowuj się tak.

-Mhhm.

Po mojej minie domyślili się, że dalsze prowadzenie rozmowy nie ma sensu. I dobrze. Jedyne co chciałam teraz robić to albo spać, albo zamknąć się gdzieś z dala od ludzi. Niestety ani to, ani to, nie było możliwe.

Assignment 》Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz