Rozdział II

13 0 0
                                    

Obudziłam się w... w nicości? Czy jestem martwa? Czy tak wygląda życie po śmierci? Próbuję wstać, ale mam wrażenie, że wiszę w powietrzu. Chcę się czegoś złapać, ale jeśli czerń i nicość zaliczają się do " czegoś " to raczej nie chcą być złapane. Znajduję się w środki otchłani, bez możliwości ucieczki i po własnej śmierci zastanawiam się nad tym czy jestem martwa. Tak, to jest normalne. Jakim cudem?!

Wkońcu rezygnuje z dalszych rozważań na ten temat. Marzę tylko o tym, by się GDZIEŚ znaleźć. Chcę zobaczyć rodziców, siostrę. Tak bardzo ich kochałam! Może tu są? Przecież też nie żyją! Boję się. Co jeśli zostanę tu na zawsze?

KONIEC! DOSYĆ UŻALANIA SIĘ NAD SOBĄ!

- Muszę wstać! Muszę iść! Muszę zobaczyć rodzinę! - zaczynam wrzeszczeć w nicość. Czy to by coś mogło zmienić? - Wstanę, pójdę i zobaczę rodzinę!

W tym momencie sama z siebie uniosłam się i poszłam. ,, Co się dzieje?! Dlaczego... " - nie zdążyłam dokończyć myśli kiedy zobaczyłam... zobaczyłam tatę i mamę. Byłam taka szczęśliwa, oczy zaszły mi mgłą. Chciałam krzyczeć i śpiewać, i tańczyć, i skakać, i śmiać się z radości. Tata wyglądał tak jak go pamiętałam. Wysoki, dobrze zbudowany, majestatyczny. Jego zazwyczaj surowa mina została zastąpiona troską i szczęściem. Rysy twarzy wygładziły się i od razu wyglądał dwadzieścia lat młodziej. A mama... Piękna, urocza z łagodnym, pełnym ciepła uśmiechem. Wyglądała jeszcze wspanialej niż za życia.

- Mamo... Tato... - nie mogłam znaleźć słów po prostu - Tak się cieszę!

Rzuciłam się tacie na szyję, chociaż lepsze słowo to chciałam to zrobić, ale... w momencie, gdy go uściskałam nie poczułam nic. Kompletnie nic. Złapałam mamę za rękę. Nic. Do moich oczu znów napłynęły łzy, lecz tym razem rozpaczy.

- Ja... - Już nie wiedziałam co robić. To było straszne.

- Fi... Tak mi przykro - powiedziała mama - Jesteśmy tu, aby ci pomóc.

- Pomóc?! Jestem martwa!! NIE ŻYJĘ!! Tak jak TY i OJCIEC!! - Nie byłam w stanie się kontrolować. ,, Do niczego mi się współczucie nie przyda! Myślałam, że będę mieć chociaż tyle, ale nie! Wszystko mi odebrali, wszystko odebrała mi ta zdzira, która jest nazywana moją SIOSTRĄ!!" pomyślałam. Byłam serio wściekła.

- FASO MENDES JERNALIS NIE TYM TONEM! - krzyknął ojciec. W sumie co mu się dziwić? Nie byłam wtedy specjalnie miła dla mamy. - Nie widzisz, że my także cierpimy? Zostaliśmy zamordowani przez własną córkę, potem Alegrii nie ma, bo...

- Co? Co się stało z Alergią? Czy mogę się dowiedzieć o co chodzi?! A nie przepraszam Waszą Królewską Mość bardzo... zapomniałam, że nie zamierzasz mnie o niczym informować, ponieważ jestem NIEDOJRZAŁA i tego nie zrozumiem, tak?!

- Taka jest prawda! I dobrze o tym wiesz, że to i twoja wina! - krzyknął ojciec. Jak zwykle. Jak zwykle poczułam się jak skończona kretynka. Jak idiotka. Jak niechciana jednostka. Jak zwykle.

- Może i nie jestem święta, ale sam nie jesteś lepszy - powiedziałam jak najspokojniej. Pomińmy drobny fakt, że ostatnie słowa wypowiedziałam drżącym głosem. - Wiem, że to Alegria powinna przejąć kontrolę nad państwem. Wiem, że to ona powinna tu stać - nie ja. Wiem, że jestem nic nie warta jak Heine.

- Faso... Nie mów tak proszę - powiedziała błagalnym głosem mama. Nie chciała denerwować ojca. Rozumiałam i rozumiem. - Jesteś..

- Mam dość, zrozum. Nie chcę żyć w cieniu WSPANIAŁYCH rodziców. Chociaż i tak nie żyje.

- Masz szansę. - powiedział ojciec. - Ty możesz wrócić na ziemię, ale będziesz duchem, zjawą, cieniem. Uratujesz królestwo i...

- Nie! Nie róbcie mi tego. Dajcie spokój. To i tak nie ma sensu.

- Musisz to zrobić. Nie widzisz, że ludzie cierpią? Twoja siostra morduje za najmniejsze przewinienie. Naprawdę tego nie widzisz? Czy nie chcesz zobaczyć?

Zamilkłam. Co mogłam powiedzieć? Tak tatusiu wrócę na ziemię i uratuję świat. Jako duch. Powtórzę się - TO NORMALNE. Jednak z ojcem nie wygram, więc spróbuję.

- Spróbuję.

- Nie. Ty masz to zrobić.

- Nie... - wzięłam głęboki oddech i sprzeciwiłam mu się - Nie będziesz mi rozkazywał.

- Obiecuję, że Ci się uda. Jesteś to tego stworzona.. To ty musisz rządzić. Bo... kto inny zrobi lepiej? - mama spojrzała na tatę, a ten jej przytaknął. - Zrozumiem, jeśli nie jesteś gotowa.

Mama się za mną wystawiła? Ojciec potwierdził, że będę dobrą królową? Wow. Ta cała śmierć potrafi zmienić ludzi.

- Jak odzyskam ciało? - wkońcu to jedna z najważniejszych kwestii, co nie? - Przecież jako zjawa dużo nie podziałam.

- Odnajdź swoje ciało.

- Tyle?

- Owszem. Ale musisz znaleźć jeszcze człowieka, który Ci pomoże.

- Czyli kogo?

- Nasz czas się kończy - powiadomiła mama i zaraz potem ona i tata zaczęli znikać - Rozpoznasz go...

- Nie zostawajcie mnie! Sama nie dam rady!

- Nigdy nie jesteś sama. Kochamy cię - powiedział tata i zniknął.

Znów ich straciłam. Powinnam się przyzwyczaić. Zaczęłam się rozglądać. Za mną znajdowało się ogromne lustro. Chwila... lustro?

Podeszłam i spojrzałam na siebie. Taka sama, ale jednak zupełnie inna. Moja skóra była prawie przezroczysta, a włosy najdoskonalszy odcień bieli. Czysty i zimny. Ubrana w czarną, długą suknie z odsłoniętymi plecami. Moje oczy... one były chyba największą zmianą. Na całej tęczówce rozciągały się wszystkie kolory tęczy. "Tak pięknie to ja za życia nigdy nie wyglądała" - pomyślałam.

Dotknęłam lustra, a wtedy moja ręką zanurzyła się w nim. "Co jest grane?" - pomyślałam. Drugą ręką dotknęłam lustra, ale ona też przenikła przez nie. Podeszłam jeszcze bliżej. Zdecydowanie weszłam w "lustro".

_____________________

Witam w mojej pierwszej "powieści". Mam nadzieję, że nikt nie gniewa się na mnie za krótkie rozdziały xD. Nie martwcie się to tylko chwilowe ( szkoła, sprawdziany, diagnozy, kartkówki itp.) . Dziękuję za czytanie tego co napisałam. Rozdziały będą pojawiać się 1-2 w tygodniu :)

Niosący ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz