Rozdział VII

10 0 0
                                    

Obudziłam się. Byłam pewna, że zobaczę znowu ciemność i nicość jednak tak się nie stało. Ujrzałam pięknie zdobiony pokój. Nie był specjalnie duży, ale nie można było powiedzieć, że jest też mały. Na ścianach wisiały wspaniałe obrazy. Ja siedziałam na naprawdę królewskim łóżku. To wszystko przypominało mi dom. Dziwne, że nie przenikam przez przedmioty czy coś w tym stylu. W sumie to nie ogarniałam tych zdolności.

Wstałam i podeszłam do szafy stojącej przy ścianie naprzeciw. Otworzyłam ją (miałam w tym coraz lepszą wprawę) i zobaczyłam suknie. ,, Zaczyna mi się to nie podobać " - pomyślałam. Nie lubiłam sukien i sukienek ze względu na przymus chodzenia w nich. Za to Alegria byłaby zachwycona. Tęskniłam za nią.

Wstałam i spojrzałam na wiszące ubrania. Westchnęłam. Chciałam się przebrać w coś innego niż mroczna suknia, w której chyba wyglądałam jak zwiastun wszystkiego co najgorsze. Podeszłam do stojącej obok toaletki. Usiadłam na krześle i spojrzałam w lustro. Tak, dalej utrzymywałam tezę, że wyglądałam tragicznie. Moje włosy potargane, suknia poplamiona najprawdopodobniej ziemią. Blada cera nabrała nareszcie koloru. Przecież wory pod oczami świetnie wyglądają, prawda? ,,Skoro mam takie zdolności to może przydałyby się do poprawienia wyglądu?" No co? Po śmierci też trzeba jakoś wyglądać.

Przypomniałam sobie jak ubierałam się w koszulkę i spodnie kupioną na targu. To było takie... prawdziwe. Zamknęłam oczy i zaczęłam wspominać swoje spotkanie z Rebelem. Był moim jedynym przyjacielem.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam na sobie prawie identyczne ubrania jak wtedy. Biała koszulka i ciemne jeansy. Jak ja kocham te nowe moce.

Wtedy przypomniałam sobie jedną drobniutką rzecz. Skoro jest dzień to jak Rebel mnie zobaczy?

Wtedy nagle zgasły wszystkie światła. Pokój został zalany przez ciemność. Chyba naprawdę zaczęłam ją lubić. Stwierdziłam, że powinnam opuścić pokój. Szkoda, serio chciałam jeszcze chwilę pobyć "żywa". Wyszłam z pokoju, a na zewnątrz zobaczyłam Rebela. Podeszłam do niego. Co mi mogło zaszkodzić?

- Hej. - przywitałam się.
- Chodź. - powiedział obojętnie. Co się z nim stało? Powtórzę po raz kolejny: jak długo mnie tu nie było?
Przeszliśmy przez mroczny korytarz. Potem w lewo - mrok. W prawo - ciemności. Najwidoczniej wszystko zostało przygotowane.

Przez całą drogę oboje milczeliśmy. Cholera, przecież jesteśmy przyjaciółmi! Mógłby mi chociaż powiedzieć gdzie idziemy, prawda? Zresztą miałam już tego dość. Nie miałam ochoty na jego tłumaczenia o ile byłby łaskaw odezwać się. Czy podziękował za ratunek? Nie! No, bo po co dziękować za to, że uratowałam go przed straceniem jego idiotycznej zielonej głowy?
Chyba wyczuł moją... hmm... złość skoro powiedział:

- Idziemy do przywódcy.
- W jakim celu?.
Cisza.
- Aha. Dobrze wiedzieć, że masz mnie gdzieś.
- Wcale nie. - powiedział smutno. Skąd u niego ten smutek?
- To powiesz mi może dlaczego raz mnie widać w nocy, a raz w dzień?
Zastanowił się chwilę. Potem spojrzał mi w oczy.
- Może tak się dzieje, ponieważ to zależy od ciebie.
Wtedy zamknęłam się na dobre. Chwilę poczekał jakby myślał, że zaprzeczę, ale ja nie zrobiłam tego. I nie zamierzałam. Kiedy znowu znalazłam się w Kender byłam pogrążona w rozpaczy i smutku. Żalu i złości. Nie chciałam, żeby mnie ktokolwiek słyszał. Ani pomógł.
- Może. - powiedziałam tak cicho, że nie usłyszał. Albo nie chciał słyszeć.
W końcu zatrzymaliśmy się przed wielkimi drzwiami. Rebel otworzył je i wpuścił do środka. Zobaczyłam ogromne pomieszczenie, a pośrodku mały stół z dwoma krzesłami. Rebel stanął przy drzwiach. Wtedy zobaczyłam, że na jednym krześle ktoś siedzi. ,, A już miałam nadzieję, że dość przeżyć na ten tydzień..." - pomyślałam.
- Usiądź. - W tym głosie słychać było władczy ton. Najwyraźniej to on był tu szefem, a ja miałam się po prostu dopasować. Spojrzałam na niego. Ubrany na czarno chlopak z włosami koloru krwi wskazywał na krzesło. ,,Powodzenia, Fasa"

Usiadłam na przeciw niego. Cały czas czułam na sobie wzrok Rebela, a na dodatek tego chłopaka. Super.
Nieznajomy spojrzał na mnie niczym na obiekt w muzeum. Z ciekawością oraz zadumą. Chyba zastanawiał się na co się mogę przydać. Czułam, że się nie dogadamy.

- Witaj. Przykro mi, że znalazłaś się tu w takich okolicznościach. Wydaję mi się, że znasz Rebela, prawda? - zapytał. Byłam tam od pięciu minut i już zdążył mnie zdenerwować.
- Raczej. - powiedziałam chłodno. Po co mi było się bawić w uprzejme widmo?
- To dobrze. Ja jestem Mroczny, ale dla współpracowników Noir. - uśmiechnął się. Chłopak wyglądał naprawdę upiornie. Czy ja będąc duchem wyglądałam od niego lepiej? Nie sądzę.
- Po co mnie tu ściagnąłeś, Mroczny?
- Proszę, mów mi po imieniu.
- Nie jesteśmy współpracownikami.
- Nie? - zaśmiał się - Pora to zmienić! Rebel!
Nie odwróciłam się. Za nic nie pokazałabym mu, że mi zależy na Rebelu. Wtedy chłopak podszedł bliżej.
- Proszę, wyjdź. Chcę sam porozmawiać z naszą duszyczką.
CZY ON MNIE NAZWAŁ DUSZYCZKĄ?
- Ok. - powiedział nieufnie Rebel po czym wyszedł.
Kiedy jego już nie było Noir zaczął przesłuchanie.
- Jakim cudem żyjesz? - zapytał z powagą.
- Nie żyję. - te słowa ledwie przechodzą mi przez gardło.
- To dlaczego tutaj jesteś?
- Bo ty sobie nie radzisz. - powiedziałam już wnerwiona nie na żarty. - Jakbyś coś zrobił z Haine to mnie by tu nie było.
Przez chwilę był cicho. Co za ulga. Spojrzał na mnie z urazą. Co ja mu takiego zrobiłam? Przecież to się nazywa stwierdzenie faktów. A ja tylko powiedziałam to co oboje - a może tylko ja - dobrze wiemy.
- Pomożesz nam? - zapytał cicho. Widać było, że naprawdę zależy mu na zniszczeniu Haine. Rozumiałam go.
- Tak. Tylko jest jeden drobniutki problem. - powiedziałam. - Muszę odzyskać swoje ciało i życie.
Noir przez chwilę patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Bez tego nie uda nam się pokonać Haine.
- Jak zamierzasz to zrobić? - zapytał z wątpliwościami.
Westchnęłam.
- Nie mam pojęcia. Wiem co muszę zrobić, ale jak? Nie patrz tak na mnie, bo znamy się od dziesięciu minut, a ja Ci wszystko opowiadam. Powinieneś być zaszczycony.
- Ależ oczywiście, że jestem. Nie widać? - zapytał sarkastycznie. - Słuchaj. Najwyraźniej stoimy po tej samej stronie. Ty chcesz zemsty i dawne życie, ja kresu cierpień ludzkości.
Czy on właśnie stwierdził, że jestem egoistką?
- Widocznie chcemy tego samego. Ty też szukasz zemsty, a ja pokoju dla poddanych. - moce naprawdę się przydają. W między czasie złapałam jego "nici" i mogłam ujrzeć jego intencje.
- Kim ty byłaś? To znaczy kiedy żyłaś?
- Jestem Fasa Mendes Jernalis. Druga w kolejce do tronu. Pani strachu i przerażenia.
Noir otworzył oczy ze zdumienia. Tego się raczej nie spodziewał.
- To ona cię zabiła...
- Tak. - powiedziałam z bólem serca. - Ile czasu minęło od... tego?
Chlopak spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Rok. - powiedział.

________________________

Hej!! Ten rozdział pisałam prawie cały tydzień ze względy na kompletny brak czasu. Bardzo chciałabym pisać więcej i częściej niż teraz, ale po prostu momentami nie wyrabiam. Zachęcam do komentowania, bo bardzo chciałabym poznać Waszą opinie! To, że są osoby, które to czytają to mi bardzo pomaga i motywuje, aby pisać dalej.

Niosący ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz