Minęło ponad pół roku od wypadku. Od tamtego czasu Louis mieszkał u Harry'ego i wcale nie planował się stamtąd wyprowadzać. Oficjalnie byli razem 5 miesięcy i tego dnia była ich piąta miesięcznica.
Louis od samego rana stresował się i chodził niespokojnie po domu (spędził 3 godziny w siłowni, ale nawet to niewiele mu pomogło). Tego dnia zamierzał powiedzieć te dwa magiczne słowa, bo tak, był pewny, że miłość jego życia to właśnie Harry. Kochał go, jego loczki, zielone oczy, dołeczki...
Czekał aż chłopak wróci z pracy. Jeszcze raz spojrzał krytycznym okiem na jadalnię, ale wszystko było na swoim miejscu tak samo jak pół minuty wcześniej. Dwa talerze, kieliszki, wino i kurczak faszerowany mozzarellą, owainięty szynką parmeńską z pomidorami. To wszytko stało na stole, idealnie, co do milimetra poukładane. W powietrzu unosił się delikatny zapach perfum Harry'ego (ulubiony zapach Louisa), a z głośników sączyła się cicha i spokojna muzyka. To wszystko sprzyjało romantycznej atmosferze na ich randce, ale zdecydowanie nie sprzyjało nerwom Louisa. Naprawdę chciał, żeby to był wyjątkowy dzień i żeby wszystko było idealne. Denerwował się też tym, że sam upiekł kurczaka znajdującego się na stole. To był jego pierwszy posiłek, który nie został spalony, a i tak nie wiedział czy dało się go zjeść. A przecież nie chciał otruć Harry'ego...
Gdy usłyszał, że ktoś wkłada klucz do zamka, podbiegł do drzwi. Spojrzał w lustro wiszące w przedpokoju i nerwowo poprawił swoją grzywkę (idealnie) zaczesaną na lewą stronę. Na jego nogach znalazły się super obcisłe czarne rurki, które sprawiały, że jego tyłek wyglądał jeszcze bardziej apetycznie. Założył też luźną białą koszulkę, która kiedyś należała do jego chłopaka.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Harry.
- Lou! - krzyknął. - Już je... - zauważył go. - Hej, kochanie - uśmiechnął się czule.
- Hej - odwzajemnił uśmiech i podszedł do swojego chłopaka. Złapał go za szyję i przyciągnął do czułego pocałunku. Dłonie Harry'ego od razu znalazły się na jego biodrach, przyciągając go jeszcze bliżej, a Louis wsunął swoje pod jego płaszcz. Kochał całować Harry'ego. Jego pocałunki były takie wspaniae. Wyjątkowe. Idealne... - Tęskniłem - szepnął w jego usta.
- Ja też - odszepnął i złożył kolejny pocałunek na jego ustach.
- Przygotowałem kolację... obiad... uh, nie wiem, jak nazwać posiłek o 17:00...
- Czekaj... Gotowałeś? - Harry uśmiechnął się lekko.
- Tak - zarumienił się, a wyższy chłopak pogładził go po policzku. - I chyba nawet da się to, no wiesz, zjeść...
- Tak? To bardzo dobrze - cmoknął jego policzek. - Chodź, kochanie, jestem głodny - uśmiechnął się i pociągnął swojego chłopaka do jadalni.
Dostrzegł jak bardzo Louis starał się, aby atmosfera była romantyczna, na co pochylił się i wycisnął słodki pocałunek na jego ustach. Podszedł do krzesła i odsunął je dla Louisa, po czym usiadł naprzeciw niego i dotknął jego dłoni.
- Czy to jest kurczak nadziewany mozzarellą owinięty w szynkę parmeńską? - spytał, unosząc kąciki ust.
- Dokładnie - pogładził dłoń Harry'ego, po czym puścił ją i nałożył najpierw chłopakowi, a później sobie.
Jedli, co chwilę wymieniając się uśmiechami i opowiadając sobie o minionym dniu. Gdy skończyli, Harry zebrał talerze.
- Ja to umyję, a ty usiądź sobie na kanapie i odpocznij, dobrze? - powiedział, całując delikatnie jego policzek.
- Ale... - Louis chciał zaprotestować, jednak usta przeniosły się z jego policzka na usta.
- Po prostu odpocznij, dobrze? - szepnął, po czym wszedł do kuchni.
Louis westchnął cicho i z uśmiechem na twarzy usiadł na kanapie, trzymając w dłoni kieliszek wina. Zaczął myśleć o tym jak powiedzieć Harry'emu o swoich uczuciach. Chciał, żeby to była magiczna chwila. Wziął ostatni łyk wina, po czym odstawił w połowie pusty kieliszek na ławę. Wszedł do kuchni i przytulił się do pleców chłopaka, który już kończył myć naczynia.
- Jest i moja małpka - powiedział czule, dotykając mokrymi dłońmi tych należących do Louisa, zaplecionych w jego pasie.
- Masz mokre ręce - mruknął.
- Przeszkadza ci to?
- Nie - pocałował jego okrytą materiałem łopatkę. Po chwili Harry odwrócił się do niego przodem. - Kocham cię - powiedział, patrząc mu w oczy, po czym musnął usta Harry'ego swoimi. Poczuł, że Loczek uśmiecha się prosto w jego usta. - Wiem, że nie znamy się długo i nie poznaliśmy się w najlepszych okolicznościach... Zasługujesz na kogoś dużo lepszego niż ja, ale tak bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie...
- Też cię kocham, skarbie - uśmiechnął się i pocałował go czule. - A teraz czy mógłbym zabrać pana, panie architekcie, do łóżka? - szepnął zmysłowo do jego ucha.
- Chcesz mnie wykorzystać? - udał przerażenie, jednak nie odsunął się od chłopaka nawet o centymetr.
- Taki mam plan - wyszeptał w zgięcie jego szyi, po czym pocałował to miejsce.
- Jesteśmy niegrzeczni, hm? - drażnił się Louis.
- Czy mógłbyś łaskawie przestać się ze mną drażnić? Zaraz nie wytrzymam i wezmę cię na tym blacie - jęknął, a Louis tylko się uśmiechnął.
- A czy kiedykolwiek powiedziałem, że mi to przeszkadza? - wymruczał mu do ucha.
- Cholera - jęknął ponownie, ściskając jego tyłek i pocałował go mocno, co Louis odwzajemnił z takim samym zaangażowaniem. - Jesteś najlepszym co mnie spotkało - powiedział czule.
- Mówisz teraz o moim tyłku czy osobowości?
- Wiesz, że o osobowości, kochanie... Chociaż twoim tyłkiem nie pogardzę...
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, kochanie - pocałował go ponownie. - Ja ciebie też... Ale chodźmy już do sypialni, dobrze? Bo zaraz naprawdę nie wytrzymam - jęknął. - Cholera, wiesz jak cholernie dobrze wyglądasz w tych spodniach?
- Chodźmy już, napaleńcu - zaśmiał się, a Harry warknął w jego szyję. - Sypialnia czeka, kochanie...
CZYTASZ
(Un)happy incident
FanfictionLouis jest 30-letnim architektem, którego zostawiła narzeczona oraz najlepszy przyjaciel. Harry ma 27 lat, psa (który w sumie nie jest jego), pracuje w kawiarni i ciągle nie może zapomnieć o chłopaku sprzed dwóch lat. Spotykają się w dość nieciekawy...