Diana's POV:
Wyszłam z kawiarnii całkiem oniemiała. Ian wiedział o mnie praktycznie wszystko. Zupełnie jakby obserwował mój dzień i czytał mi w myślach (co brzmi trochę przerażająco), jakbyśmy znali się od urodzenia. Hope wspomniała kiedyś, że pytał o mnie czasami, ale nie przykułam do tego dużej wagi. Teraz, gdy to wszystko pamiętał, wydało mi się to dziwne. Niemożliwe, że miał aż tak dobrą pamięć. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że dalej robił na mnie ogromne wrażenie i to nie tylko tym jaki był przystojny. Mówił pięknie. Nie poznałam jeszcze kogoś takiego i szczerze mówiąc dziwnie się czuję przuznając to ale malował słowami. Dosłownie.
Rozstałam się z przyjaciółką i jej bratem, po czym ruszyłam w kierunku mojego domu. Musiałam ustalić z ciocią wszystkie szeczegóły dotyczące imprezy, w końcu zostało do niej już tak mało. Na szczęście udało się wszystkich zaprosić. Wyszło w sumie coś koło 300 osób. Trochę jak na sporym weselu...
Przy kawie oczywiście Hope wspomniała o niej Ianowi, który zapewnił nas, że postara się wpaść. Świetnie.
Zatrzymałam się na przystanku, sprawdzając rozkład jazdy. Sprawdziłam godzinę w telefonie, po czym zdalam sobie sprawę, że spóźniłam się o 7 minut, a kolejny autobus przyjedzie dopiero za 40 minut.
- Kurwa! - przeklnęłam, zdając sobie sprawę, że zrobiłam to trochę za głośno, ale nie mam zamiaru tyle czekać. Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam czyiś oddech przy moim uchu.
- Nie ładnie tak przeklinać. - odparł, a ja natychmiast odwróciłam się, wpadając na blondyna. Przede mną stał Niall, z kolczykiem w brwi i papierosem w dłoni. Ubrany cały na czarno, w koszulu rozpiętej do pępka... przecudownie, najpierw przystojny brat Hope teraz wyrzeźbiona klata Nialla... no i jak ja miałam się skupić na czymkolwiek?! tylko na szyi wisiał czerwony cienki szalik.
- Czego chcesz? - spytałam, unosząc brwi. Dzieląca nas odległość była stanowczo za mała.
- Mógłbym cię podwieźć... - zaczął, przez co spojrzałam w jego kierunku.
Tak, błagam.
Czekaj, co?- ...ale chyba nie zamierzasz się zadawać z męskimi dziwkami. Miłego marznięcia, księżniczko. odpowiedział, po czym poszedł w kierunku swojego samochodu.
- Spadaj. - warknęłam, kiedy drzwi od jego samochodu się zamknęły, a samochód odjechał w przeciwnym kierunku. No tak... teraz mam morał do historii prosto z mojego nędznego życia. Nigdy nie rzucaj obraźliwych komentarzy... z drugiej strony i tak nie wsiadłabym z tym chłopakiem do jednego samochody, więc nie ma o czym mówić.
Ruszyłam w stronę domu. Dojście zajęło mi ponad 1,5h. Ale przynajmniej się trochę rozgrzałam. Na dobrą sprawę był to porządny trening.
- Jestem. - rzuciłam gdy tylko przekroczyłam próg domu i położyłam plecak na kanapie w salonie. Rozebrałam się z kurtki, szalika, bluzy i zdjęłam buty, następnie skierowałam się w stronę kuchni i nastawiłam w czajniku wodę na herbatę.
Nikt nie odpowiedział. Okay... jestem sama w domu. Włączyłam telewizor i szybko przeleciałam po kanałach. Jak zwykle nic porywającego... coś o zwierzętach, detektywi i durne seriale o dennych problemach ludzi. No cóż. W poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłabym zrobić do czasu kiedy będę musiała iść spać, poszłam do swojego pokoju i ujrzałam tam niepościelone łóżko, stos kartek rozwalonym na biórku, i cały dywan w kosmetykach... Oho, no to jednak nie muszę się martwić o nadmiar wolnego czasu.
***
Ogarnęłam wszystko w całym domu w przeciągu dwuch godzin. Odkurzyłam, umyłam podłogi i walnęłam się na swoje kochane wielkie łóżko. Wzięłam telefon do ręki, żeby sprawdzić wiadomości.
CZYTASZ
i'm not a criminal, baby
FanfictionTrzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Nie mogłem dalej słuchać tych kłamstw. Nie z jej ust... Zatrzymałem się dopiero pod drzwiami jego domu, oparłem się o nie rękoma i po chwili mocno w nie uderzyłem. Następnie jeszcze raz i jeszcze. Nigdy chyba jeszcz...