Prolog

53 6 2
                                    


Był piękny kwietniowy dzień. Wszystko zapowiadało się idealnie , wiosna zagościła na dobre: ptaki wróciły , śnieg ustąpił, nawet ludzie przestali chodzić w ciepłych kurtkach.
Ten dzień nie był piękny dla wszystkich...
Zaraz po kłutni (kolejnej) z mamą wybiegłam z domu prosto do lasu, biegłam tak długo aż mięśnie i płuca odmówiły mi posłuszeństwa.
Gdy tylko odzyskałam oddech zaczełam głośno szlochać. Mama jak zwykle znajdowała powód by na mnie nakrzyczeć. Tak było i tym razem tyle że gorzej. Zawsze w takich chwilach uciekałam do lasu by przemyśleć, tam czułam się bezpieczna i wolna. Jednak mój umysł nawet tam był zniewolony przez moją wybuchową mamuśkę. Za kazdym razem dreczyly mnie poczucie winy, samokrytyka, wspomnienia. Nie potrafiłam o sobie powiedziec za duzo dobrego . Gdy tylko się ogarnełam wróciłam do domu.
- gdzie byłaś!
Mama od razu zaczeła kończyć to co juz uwarzałam za skończone.
- w lesie , mówiłam ze wychodze.
- dwoniłam do psychologa i powiedział ze obóz dla młodzieży będzie najlepszym rozwiązaniem. Nauczysz sie obowiązków, systematyczności i szacunku do starszych.
- proszę tylko nie to. Miałam przecierz jechac na obóz konny a nie na obóz koncetracyjny dla nieletnich.
- decyzja zapadła. Miesiąc odcięta od facebooków, koleżanek , gierek. A i jest tam podobno jakas stajnia. Ciesz sie ze wydajw na ciebie tyle kasy. Ja w twoim wieku nie miałam tyle dobrego.
- dziekuje mamusiu , jakasz ty chojna.
- a teraz za lekcje, myć się i spać.
- przecierz dopiero 18?!
- odrabienie lekcji zajmie ci godzine , mycie sie pół a i jeszcze zdążysz posprzątać ten chlew na górze.
- dobra.
I ta decyzja miała zmienić moje życie...

Jak się podoba wstęp??
To dopiero początek więc wszelka krytyka mile widziana. Dla zainteresowanych 1 rozdział już kończę. Dzisiaj albo jutro będzie gotowy. :) :)

pieśń lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz