❌rozdział 4

875 50 4
                                    

//Notka pod rozdziałem

Atmosfera w powietrzu jest bardzo napięta, chłopcy wymieniają się morderczymi spojrzeniami, a ja po prostu nie wiem co robić. Rozejrzałam się w okół szukając kogokolwiek kto byłyby w stanie ich od siebie odciągnąć, ale korytarze w czasie lekcji świecą pustkami.

Boję się, cholernie się boję tego co może zaraz się wydarzyć. Jake da sobie radę? Może powinnam martwić się o Zayna? W końcu nie wiem jak sobie radzi z bójkami. Niby został zawieszony za pobicie ucznia, ale no sama nie wiem co mam myśleć. Muszę to przerwać, tylko dlaczego moje nogi zachowują się jakby wrosły tu z korzeniami? Jakim cudem jestem aż tak bardzo sparaliżowana strachem? - Byłaś w gorszych sytuacjach Tess, potrafisz się bronić. Gdybym nadal potrafiła się bronić nie miałabym tych posiniaczonych nadgarstków. Jestem taka słaba, taka delikatna. Nie chcę taka być, po prostu nie chcę.

"Jesteś zazdrosny Jake?" Zapytał w końcu Malik patrząc na niego z góry. "Rozumiem, na twoim miejscu też byłbym zazdrosny; no bo spójrz na mnie." Obdarzył nas uśmiechem pełnym pewności siebie. "Ale to nie jest powód do znęcania się nad swoją dziewczyną." Zacisnął nadgarstki w pięści i momentalnie spoważniał.

"Nie bądź taki pewny siebie. To, że skopałeś wtedy Dana nie znaczy, że tak łatwo pójdzie ci ze mną." Zaśmiał się szyderczo. - Tylko kim do cholery jest Dan? - "Nawet Tessa pokonałaby go z palcem w dupie." Spojrzał na Zayna z politowaniem.

I w tej chwili przegiął. Malik ruszył przed siebie gotowy do działania. Właśnie zrozumiałam, że muszę zacząć działać; może to głupie z mojej strony, ale jedyne co powinnam w tej chwili zrobić to stanąć pomiędzy nimi i zapobiec rozlewowi krwi. Ruszyłam przed siebie. Nogi mam jak z waty. Czuję ten ogromny stres i przerażenie. - Nie chcę żeby któremukolwiek się coś stało.

"S-stójcie." Ledwo się odezwałam stając pomiędzy nimi.

"Tessa, odsuń się. To nie twój interes." Mruknął Jake dalej trzymając pięść w powietrzu.

"A czyi niby?" Wypowiedziałam te słowa już pewniej. - Dam radę, dam radę. Nie zmięknę teraz. -"Wyobrażasz sobie różne rzeczy i nie ufasz mi na słowo! Ja słyszę od każdego, że przeruchałeś już cała kurwa szkołę, ale wierzę w ciebie do cholery jasnej! I lepiej naucz się panować nad tą agresją, bo dłużej nie będę już dla ciebie taka miła!" Wybuchłam; po prostu nie dałam radu dłużej tego w sobie dusić. Zostawiłam zamurowanego Jake'a i odwróciłam się do Malika. "A ty nie wyobrażaj sobie, że jesteś super bohaterem. To moje życie, mój chłopak i moje sprawy. Lepiej zajmij się sobą; chyba, że chcesz zostać zawieszony. Ja płakać za tobą nie będę." Wypowiedziałam wszystko z kompletną powagą. Nie wiem czemu jestem bardziej opanowana niż podczas rozmowy z Harrisem.

Spojrzałam na obu i wycofałam się powoli. Nie wyglądali jakby mieli ochotę się zabić, chyba ochłonęli. Widzę jak bardzo potrzebują chwili samotności. - Nie dziwię wam się, ja też chciałabym pomyśleć gdyby ktoś wygłosił mi taki monolog.

"Z resztą co mnie to obchodzi." Zaśmiałam się pod nosem. "Pozabijajcie się i dajcie mi święty spokój." Mruknęłam w złości i weszłam do szatni.

Oczywiście to co powiedziałam nie było prawdą. Jestem pewna, że już nic sobie nie zrobią, ale muszę ich trochę pomęczyć; w końcu wymuszanie poczucia winy to coś w czym się specjalizuję. Nie wiem co mam zrobić, kiedy Jake przyjdzie - jak zawsze - mnie przeprosić. Za każdym razem mówię sobie, że to ostatnia szansa, ale dałam mu ich już za dużo. Tylko czemu wiedząc to wszystko nadal chcę z nim być? Do tego stawiam chłopaka ponad przyjaciół; jak mogę być tak okropnym człowiekiem? Jakim cudem ostatnio nie wiem kompletnie niczego? Nie potrafię zapanować nad tymi natłoczonymi myślami, nie potrafię się obronić, nie potrafię wygłosić własnego zdania. - Kiedy stałam się tak żałosna? Gdyby on mnie teraz zobaczył zostałabym wyśmiana.

Bad Boy || z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz