Rozdział 14

187 16 0
                                    

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie mogłam doczekać się tego, aby wejść z Nathanem do studia i przypatrywać się temu, jak nagrywa swoją pierwszą piosenkę. Byłam z niego bardzo dumna. Wiedziałam, że jego znajomy ma wytwórnię muzyczną i to z pewnością ułatwiło Sykesowi dostanie się tam, ale i tak byłam dla niego pełna podziwu. Cieszyłam się, że chłopak spełni swoje kolejne marzenie. Z chwilą spełnienia każdego kolejnego marzenia Nathana czułam, jakbym wykonała jedną z wielu misji. Udało mi się go uszczęśliwić, a nagrodą za to było zobaczenie szczerego i prawdziwego uśmiechu na twarzy chłopaka. Uwielbiałam to, kiedy tak prawdziwie się uśmiechał. Był wtedy zadowolony z życia i wszystko szło, jak należy.

Po obiedzie, który zjadłam w towarzystwie Camerona, chłopak odprowadził mnie pod dom.

- Wejdziesz na chwilę do środka? - spytałam bruneta, kiedy przystanęliśmy pod furtką, prowadzącą na moją posesję.

- Następnym razem, Becca. Jestem naprawdę zmęczony tym dniem. Jutro czeka mnie coś jeszcze gorszego, ale przynajmniej ty nie będziesz musiała tego ze mną przeżywać. - odparł.

- Jesteś pewien tego, że dasz radę sam tam iść? Jeśli tylko być chciał, żebym ci towarzyszyła, wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. - zapewniałam Camerona.

- Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz, ale nie można nadużywać tego, co się między nami wytworzyło. Bardzo cię lubię, ale jutrzejszy dzień powinienem spędzić w samotności. To będzie dla mnie najlepsze. - powiedział chłopak. Cam nieśmiało mnie przytulił, po czym odszedł. Tak naprawdę, byłam mu bardzo wdzięczna za to, że chłopak oszczędzi mi ponownych emocji, tak trudnych, jakie przeżyłam dzisiaj. Chciałam mu pomóc i przede wszystkim pokazać mu to, że nie zależy mi tylko na Nathanie. Owszem, bardzo mi na nim zależało, ale to Cameron jako pierwszy pojawił się w moim życiu i to właśnie jemu należał się największy szacunek i pierwsze miejsce było zarezerwowane tylko dla niego.

Weszłam do domu. Poszłam na górę, do swojego pokoju, aby przez chwilę pomyśleć o Tylerze. Było mi bardzo smutno z powodu jego śmierci. Przyjaźniliśmy się przez wiele lat i zawsze byliśmy dla siebie najważniejsi. Nasza paczka, składająca się z Camerona, Tylera i mnie, znaczyła dla naszej trójki bardzo wiele. Kochaliśmy się. Była to prawdziwa miłość. Teraz został mi tylko Cameron. Tylko lub może aż Cameron. Nigdy nie widziałam pomiędzy nimi dużej różnicy. Oboje byli dla mnie tak samo ważni. Wiedziałam od dawna, że Cameron coś do mnie czuje, jednak nie traktowałam go przez to inaczej. Tyler za to był typem chłopaka, który kochał przelotne romanse. W swoim stosunkowo krótkim życiu Tyler miał wiele dziewczyn. Najczęściej jego związki kończyły się po dwóch tygodniach znajomości, ale przynajmniej żył, tak jak chciał i to było najważniejsze.

***

Nazajutrz po zjedzeniu śniadania od razu udałam się do Nathana. Trzymałam kciuki, aby Cameron jakoś przetrwał ten trudny dzień, jednak sama byłam bardzo podekscytowana tym, co czeka mnie dzisiejszego dnia.

Przeszłam przez kilka ulic, aż w końcu dotarłam pod dom Nathana. Chłopak siedział na ławeczce przed drzwiami i patrzył się na drzewa. Kiedy tylko podeszłam bliżej niego, brunet momentalnie odwrócił głowę w moim kierunku i przywitał mnie ciepłym uśmiechem.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - rzekł, przytulając mnie. - Przeżyłaś jakoś wczoraj? - spytał z wyraźną troską w głosie.

- Było ciężko, ale dałam radę. - odpowiedziałam, lekko się do niego uśmiechając. Chciałam, aby dzisiejszy dzień był idealny, choć wiedziałam, że będzie trudno mi to uczynić, ponieważ w dalszym ciągu rozpamiętywałam wczorajsze wydarzenia, które były dla mnie naprawdę trudne do zniesienia.

- Przygotowałem coś dla ciebie. - rzekł po chwili Sykes. Chłopak objął mnie ramieniem, aby następnie zaprowadzić mnie do swojego ogrodu. Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać, ale byłam gotowa na jego niespodziankę.

Kiedy tylko weszliśmy do ogrodu chłopaka, ujrzałam przed sobą białą altankę, która była przystrojona różnokolorowymi balonami. Na stole znajdowało się duże, truskawkowe ciasto.

- Z jakiej to okazji? - spytałam, spoglądając w jego oczy.

- Potraktuj to jako randkę. - rzekł, uśmiechając się do mnie. Zaśmiałam się.

- Dobrze, panie Sykes. Zgadzam się na pana zaproszenie. - odpowiedziałam.

- Panno Becco Dudley, proszę traktować te sprawy poważnie. Niech się pani cieszy, że się pani zgodziła, bo odmowy bym nie przyjął. - odrzekł. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, a dla mnie było to tylko dobrym znakiem. - Zapraszam do stołu. - rzekł, po czym odsunął krzesło, abym na nim usiadła. Kochałam w nim te dobre wychowanie. Chłopak po chwili usiadł na przeciwko mnie.

- Więc czym takim sobie zasłużyłam na ten zaszczyt zjedzenia z panem tego pięknego ciasta, panie Sykes? - spytałam, splatając przed sobą ręce i opierając na nich głowę. Nasze oczy znajdowały się na jednej linii.

- Te ciasto wcale nie jest piękne, jeśli miałbym je porównywać z tobą. - rzekł. Zarumieniłam się. Uwielbiałam go za te przemyślane wypowiedzi. Komplementy Nathana działały na mnie jak magnes. Momentalnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a ja sama czułam się wyjątkowo.

- Nie wierzę, że porównałeś mnie do ciasta. - powiedziałam. Chłopak tylko się zaśmiał. Po krótkiej chwili intensywnego wpatrywania się w moje oczy, Nathan ukroił dwa kawałki ciasta, które następnie przeniósł na nasze ozdobne ceramiczne talerze. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać, jak dużo one musiały kosztować. Wiedziałam, że Nathana i jego matkę stać było na takie kosztowności i nie jest to dla nich czymś niecodziennym, ale dla mnie, było to jak najbardziej niecodzienne.

- Smacznego. - rzekł.

- Nawzajem, Nath. - odparłam, po czym przystąpiłam do jedzenia. Truskawkowe ciasto, które zaoferował mi Nathan było po prostu wyśmienite. On wiedział, jak zaczarować kobietę.

- Becca, od dawna chciałem zadać ci jedno pytanie. - powiedział, przerywając ciszę, panującą między nami od kilku minut.

- Zamieniam się w słuch. - odparłam, patrząc się w jego oczy i studiując z uwagą wyraz jego twarzy.

- Znamy się już trochę czasu. Nie za długo, ale wystarczająco, abym mógł zadać ci jedno pytanie. Tak właściwie, jest to pewna propozycja. Tak, może to brzmi lepiej. Chciałbym złożyć ci pewną propozycję, Becca. Przeżyliśmy już kilka przygód. Byłaś ze mną w ważnych dla mnie sytuacjach. Pomogłaś mi bezinteresownie spełnić kilka moich marzeń. Nie chciałaś niczego w zamian. Polubiliśmy się. Natknąłem się na ciebie zupełnie przypadkowo. Może tego właśnie chciał los. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ty pewnie też to widzisz. Myślę, że jest to odpowiedni czas, aby złożyć ci właśnie taką propozycję, Becca. Powiem prosto z mostu, o co mi chodzi. Chciałem się ciebie zapytać o to, czy zostałabyś moją dziewczyną? - spytał. Wstrzymałam oddech. Nie spodziewałam się tego. Bardzo chciałam, aby Nathan w końcu mnie o to zapytał, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko.

- Jeśli chcesz, możesz to przemyśleć. Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała. Na nic nie naciskam, Becca. Wiem, że może być to dla ciebie ryzykowne, biorąc pod uwagę fakt, że za kilka dni czeka mnie operacja, od której będzie zależało moje życie. Oboje wiemy, że mogę umrzeć. Nie pomyślałem o tym, przepraszam. - skarcił się chłopak, podpierając głowę.

- Nic takiego nie powiedziałam, Nath. Wiem, że wszystko dobrze się skończy i będziemy razem na długie, długie lata. - odpowiedziałam, uspokajając chłopaka. Chwyciłam go za rękę, aby dodać mu otuchy i pokazać, że ma we mnie wsparcie i może na mnie liczyć.

- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - spytał chłopak, podnosząc na mnie wzrok.

- Oczywiście, że się zgadzam, Nath. To będzie dla mnie zaszczyt, żeby zostać twoją dziewczyną. - powiedziałam. Chłopak odetchnął z ulgą, a na jego twarzy znów zagościł ten szczery, prawdziwy uśmiech, który w nim uwielbiałam.

Sykes wstał z krzesła, aby do mnie podejść i mnie przytulić.

- Od tej chwili zaczynamy nowy, lepszy rozdział naszego życia. - rzekł, po czym mnie pocałował. On to naprawdę zrobił. On naprawdę mnie pocałował.



Heaven & Nature ➳  Nathan SykesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz