spotkanie z christianem

1.5K 8 0
                                    

28 marca 1997 Wcześnie rano byliśmy już na Barajas. Hassan pożegnał się ze mną szybko i chłodno, ponieważ nie lubi publicznie okazywać uczuć. To kwestia wychowania. Nie wiem, kiedyznów go zobaczę. Zresztą nie pytam go o to. Łapię połączenie lotnicze, dzięki czemurozpoczynam mój zaharowany dzień w Barcelonie. Później, w nocy, mam zaplanowaną randkę - pewien dyrektor banku, któremu swojego czasu dałam wizytówkę z ręczniewypisanym z tyłu telefonem prywatnym, zaprosił mnie na kolację. Nigdy nie sądziłam, że domnie zadzwoni, a jednak to zrobił. Tej nocy zatem będę musiała się wyjątkowo dobrze prezentować.Po całym dniu pracy rozpoczynam rytuał poprzedzający każdą randkę i biorę kąpiel.Używam mojego żelu pod prysznic o zapachu drzewa sandałowego od Cabtree and Evelyn,doskonałego na tego rodzaju spotkania. Zachwyca mnie ten zapach, ponieważ powszechnieuważa się, że woń drzewa sandałowego pobudza żądze, to znaczy jest afrodyzjakiem.Delikatna woń hipnotyzuje mnie, a pożądanie wywołuje dreszcze. Wylewam żel na dłoń, byrozprowadzić go po stopach i nogach. Kiedy pokrywa już całe moje ciało, zapalam papierosa- przez ten czas zapach drzewa sandałowego wsiąknie w moją skórę. Po kąpieli perfumuję siętym samym zapachem.Ubierając się - a na dzisiejszy wieczór wybrałam suknię wieczorową, przezroczyste pończochy i pantofle na wysokim obcasie - myślę o momentach poprzedzających spotkanie, pełnych emocji i pożądania, najlepszych. Dlatego dzisiaj nie mam najmniejszej ochoty oddaćsię zbyt łatwo. Chcę, żeby te chwile trwały. Najpierw pójdziemy na kolację, podczas której będę go prowokowała i podaruję mu moje majteczki i pończochy, żeby sobie wyobraził, comoże zdarzyć się później. Niech myśli o każdym milimetrze mojego ciała, nie dotykając go. Niech poczuje woń mojego pożądania. Niech pomyśli, jak ja smakuję, przeżuwając kawałek antrykotu w papryce. Zrobiłam makijaż, ale nie za mocny - nie chcę skończyć z różem spływającym mi z policzków już przy pierwszym zbliżeniu. Taki efekt może każdemu dać odczuć, że zadał się ztanią kurwą, i jest niesmaczny. Błyszczyk na wargi. Róż na policzki. Narysowałam sobiedelikatną białą kreskę po wewnętrznej stronie dolnych powiek i uważam, że to wystarczy.Dzwonek rozległ się o umówionej porze i po zejściu na dół ujrzałam rzeczywiście bardzo atrakcyjnego mężczyznę. Ciekawe, dlaczego go takim nie zapamiętałam. Ma jedwabny, granatowy krawat z lekkim odcieniem fioletu. W garniturze o klasycznym kroju,również granatowym, i nieskazitelnie białej koszuli jest tak elegancki, że wprost nie możnamu się oprzeć. Zauważając kątem oka jego buty, domyślam się, że wyczyścił je tuż przed przyjściem na spotkanie ze mną. Ten drobiazg świadczy o tym, że bardzo mu zależy naosiągnięciu celu.Cristián ma uśmiech amerykańskiego aktora z lat pięćdziesiątych z dwoma malutkimidołeczkami w policzkach. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, wyczułam, że jest ogromniewrażliwy. Uznałam, że musi być świetnym kochankiem.Oczywiście tej nocy nie dochodzi do niczego między nami. Mimo że nierozmawialiśmy zbyt wiele, nie odważyłam się zrealizować planu przewidzianego na tenwieczór, żeby przełamać ciszę. Żadnych pończoch podarowanych pod stołem, żadnychsugestii z mojej strony. Zaproponował mi ponowne spotkanie, i robiąc wyjątek w moimwłasnym kodeksie, zgodziłam się, mówiąc „tak". Noc 29 marca 1997 Pojechałam odwiedzić Franca, włoskiego przyjaciela, i jego rodzinę w ich wiejskim domu.Wieczorem szybko zasnęłam, odurzona świeżym powietrzem. Miałam ciekawy sen, z któregonajlepiej sobie przypominam zmianę mojego wizerunku. We śnie miałam ufarbowane naczarno włosy, jak Japonka, przycięte trochę powyżej ramion, a na głowie jakąś ozdobę, którejfrędzle prawie całkiem zasłaniały mi oczy. To była peruka. Podeszłam do lustra, żeby sięsobie przyjrzeć. Cały czas miałam wrażenie, że zmuszono mnie do takiego przebrania.Jednakże dla typu pracy, którą wykonywałam, było ono bardzo odpowiednie. Pamiętam, że byłam - z wieloma innymi dziewczynami - w jakiegoś rodzaju klasztorze. Nocami pracowałyśmy na pierwszym piętrze, na którym znajdował się, mówiąc otwarcie, lokal zgejszami. Obudziłam się cała spocona i zapaliłam pachnącą świecę, żeby się odprężyć.Odetchnęłam parę razy słodkim zapachem świecy i położyłam się na plecach, z rękami zagłową wsuniętymi pod poduszki. Rozpoczęłam wtedy coś w rodzaju podróży w przestrzeni.To może wydawać się dziwne, ale widziałam wówczas swoją duszę unoszącą się i latającą nad moim ciałem. Nagle poczułam, że ktoś (wydaje mi się, że był to mężczyzna) chwycił
moje ręce i pociągnął, chcąc zabrać mnie ze sobą. Szarpałam się, ale sposób, w jaki mnietrzymał, uniemożliwiał mi swobodę ruchów. Kiedy nie udało mu się powlec mnie ze sobą, podniósł się nagle i opadł na moje ciało, dążąc do zbliżenia. Pamiętam tylko, że miał na sobieciemną tunikę. Żeby nie pozwolić mu na wejście we mnie, ponownie zapaliłam światło i przypaliłam sobie papierosa. Miałam wrażenie, że nie jestem sama w pokoju. Bałam się.Moja przyjaciółka Sonia przedstawiła mi swoją interpretację tego snu, tłumacząc mi,że mężczyzna w czarnej tunice uosabia wszystkie moje fobie i negatywną energię, i żedobrym znakiem jest to, iż udało mi się od niego uwolnić.- To wiadomość o początku nowego etapu w twoim życiu - powiedziała. Była dumna,że przez jeden dzień może uchodzić za jasnowidza. 30 marca 1997 W końcu wyjechałam do Francji do mojej babci, mojej ukochanej Mami. Po niekończącychsię poszturchiwaniach i wilgotnych całusach w obydwa policzki, idę rozpakować walizkę w pokoju, który tak starannie dla mnie przygotowała. Spokojnie jemy razem kolację, a późniejidę się powłóczyć po wsi i okolicach. Wczoraj mocno padało i tego wieczoru powietrze maświeży zapach. Zdecydowałam się pójść na cmentarz. Jest to dla mnie szczególne miejsce, a już zwłaszcza wtedy, gdy wokół panuje półmrok i cisza. Muszę pomyśleć. Kiedy spacerujęalejkami, zapach ziemi wierci mnie w nosie, tak jakby wszyscy leżący tutaj nasycili ją swoimiciałami i kośćmi, nadając jej w ten sposób specyficzny charakter. Nagle moją uwagę zwracaogromny, wspaniały marmurowy grób i nie mogę się powstrzymać, żeby się do niego niezbliżyć. Zaczynam pieścić zimny marmur. Ten kontakt jest jednostronny, ale przynosi minatychmiast pocieszenie i spokój. Wyobrażam sobie, że najlepszym uwieńczeniem tej sytuacji byłoby roześmianie się śmierci w nos praktyką samego życia, czyli uprawianiem miłości nagrobie.Odgłos skrzypiących gałęzi albo czyichś kroków na opadłych liściach wyrywa mnienagle z tego abstrakcyjnego zamyślenia. Być może to wyobraźnia bawi się ze mną w swojegry, postanawiam więc nie niepokoić się, dopóki nie zobaczę światła. Jestem przestraszona,ale jednocześnie zaciekawiona, i idę w kierunku światła, które z każdym krokiem staje sięcoraz większe, tak wielkie jak księżyc, który spadł z nieba na ziemię. To chyba latarka.Świadomość, że nie jestem tu sama, sprawia, że drżę. Czuję, jak wilgotnieją mi dłonie, samanie wiem, czy ze strachu, czy z podniecenia. Nagle dobiegają do mnie głosy. Widzę sylwetkidwóch mężczyzn, które z każdą chwilą stają się wyraźniejsze. Po chwili orientuję się, żekopią dół pośrodku cmentarza. Jeden z nich zauważa moją obecność.- Czy ktoś tu jest? Zbliżam się do nich i staję bezpośrednio przed strumieniem światła płynącego zlatarki.- Przepraszam, usłyszałam hałasy i przyszłam, żeby zobaczyć, co się dzieje.- To nie jest odpowiednia pora na spacery po cmentarzu, panienko - zwraca mi uwagę jeden z nich, oglądając mnie od góry do dołu i oświetlając latarką. - Nie jest pani przesądna!- Dlaczego pan tak mówi? Nie wierzę w żywe trupy, wie pan?Mężczyźni wybuchają śmiechem.- Jutro będzie pogrzeb i dlatego kopiemy grób o tej porze - mówi ten drugi.Zerkam na jego spodnie i widzę, że się wybrzuszyły. Zauważywszy moje spojrzenie,mówi:- Ludzka natura nigdy nie śpi, nawet w takich miejscach.Przygląda mi się uważnie, a ponieważ moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności,mogę dojrzeć, jak zmienia się wyraz jego twarzy, choć niezbyt wyraźnie dostrzegam rysymężczyzny.Mam na sobie długą, czarną spódnicę, dopasowany top z krótkimi rękawami i golfem,w tym samym kolorze, i sandały. Mimo że jestem całkowicie okryta, top jest bardzo cienki iodrobina ostrego powietrza sprawia, że moje ciało reaguje. Czuję, jak brodawki sztywnieją, izaczynam coraz szybciej oddychać. W ciszy panującej w tym miejscu mam wrażenie, żeobydwaj mężczyźni mogą usłyszeć mój oddech i że przyglądają się moim piersiom.Jeden z nich nagle zbliża się do mnie. Zaczyna delikatnie dotykać moich włosów, pieści moją twarz i wkłada mi dwa palce do ust.- Possij je! - szepce.Jestem posłuszna. Drugi ustawił się za mną, dotykając pobrudzonymi błotem dłońmimojego tyłka. Zadziera mi spódnicę i zrywa majteczki, po czym unosi je do twarzy, żeby powąchać.- Kochanie, ty naprawdę pachniesz życiem - mówi podniecony.Pochyla się i bierze w garść trochę świeżo wykopanej ziemi. Zaczyna wmasowywać ją w moją pupę. Ja nadal ssę palce jego kolegi, przesuwając po nich językiem. Jego ręce mają dziwny zapach, to ręce człowieka pracującego fizycznie - poznaję to po tym, jak twarda jest pokrywająca je skóra.Ten drugi zdejmuje spodnie, chwyta swój penis w prawą rękę i zaczyna sięonanizować, wpatrując się jednocześnie w mój tyłek w świetle latarki.- Twoja dupcia jest grzechu warta, dziewczynko!Mimo że nie widzę jego twarzy, mogę poczuć siłę, z jaką się pociera, i to podnieca
mnie jeszcze bardziej. Po chwili wiążą mi ręce sznurem, jeden z nich przewraca mnie naziemię, tuż obok dołu wykopanego na jutrzejszy pogrzeb, i moja głowa zwisa, tak że mogęzobaczyć dno grobu. Czuję, że jeden już wytrysnął, gdy nieprawdopodobne gorąco zalewamój brzuch. Drugi latarką oświetla moją twarz, tak jakby zamierzał mnie przesłuchiwać.- Na pewno jej się podoba!Ten od latarki nagle gwałtownym ruchem chwyta moją głowę i wkłada mi członek doust. Kontakt z moją śliną sprawia, że natychmiast ma wytrysk i zalewa moje podniebienie idziąsła. Tracę przytomność. Nie wiem ile czasu minęło - minuty, może godziny. Podnoszę się, jestem zupełniesama i brudna, boli mnie całe ciało. Poza tym nie ma żadnych śladów, sznur też zniknął.Postanawiam wrócić do domu. 31 marca 1997 Spędzam cały dzień na rozmyślaniu o tym, co zdarzyło się wczoraj, podczas gdy Mami robina drutach, raz po raz spoglądając na mnie, zaintrygowana poważną miną, jaką mam, piszącdziennik. Siedzę w małym foteliku, przykrytym kocem, żeby nie zniszczyło się obicie, ponieważ Bigudí - kot - uwielbia się na nim kłaść i myć. Bigudí siedzi przede mną, przyglądając mi się z zazdrością, gdyż zajęłam jego ulubione miejsce. Biorę go na ręce, całujęw główkę i głaszczę, żeby zaśpiewał mi moją ulubioną piosenkę, pomruk świadczący o przyjemności i zadowoleniu. Zamykam dziennik, żeby kot mógł wygodniej ułożyć mi się nakolanach, ale Bigudí, który jest bardzo uparty, nadal siedzi, nie spuszczając mnie z oczu.- Dzisiaj znów będzie padać - mówię po chwili do Mami, obserwując, jak kot myjesobie futerko za uszami.- To dobrze dla ogrodu - odpowiada mi z lekkim uśmiechem na ustach.Mami zawsze się uśmiecha. Jest przemiłą babcią. Ma około metra osiemdziesięciuwzrostu i podczas drugiej wojny światowej współpracowała z ruchem oporu, przemierzająclasy, żeby dostarczyć informacje ukryte w dziecięcym wózeczku. Uwielbiam ją za to.Przyglądam się jej uważnie, podczas gdy przerabia jedno po drugim wełniane oczka. Nie znam Mami o innym wyrazie twarzy, niż ma teraz. To tak, jakby miała amnezję przezcałe życie, albo jakbym to ja straciła pamięć.- Miałaś jakiegoś kochanka, zanim poznałaś Papi?Wydaje się, że moje pytanie jej nie zaskoczyło. Odpowiada mi spokojnie, nie przestając koncentrować się na drutach.- Twój dziadek był jedynym mężczyzną w moim życiu. Wyszłam za niego, ponieważmusiałam. Ale nauczyłam się go kochać. Pamiętaj, że, tak jak mówili w jakimś filmie, kobieta bez wykształcenia ma do wyboru dwie drogi w życiu: małżeństwo albo prostytucję, cowłaściwie wychodzi na jedno, prawda? Nigdy nie miałam przygody z innym mężczyzną, jeślio to ci chodzi, nawet zanim poznałam twojego dziadka.- A gdybyś mogła zacząć od początku, co byś zrobiła?- Zaliczałabym wszystkie przygody świata, córeczko - odpowiada, śmiejąc się.Teraz już wiem skąd mam tak liberalny charakter. Wstaję i dwukrotnie ją całuję, jakbyw nagrodę za szczerość i zwierzenie, którymi mnie właśnie obdarzyła.- Ach! Możesz w listach do mnie opisywać mi z detalami swoje przygody, kochanie.- Obiecuję. 1 kwietnia 1997 Esperanza, Esperanza, umie tylko tańczyć cha - chę. Esperanza, Esperanza, umie tylko tańczyć cha - chę. Radio w taksówce, którą złapałam na lotnisku w Barcelonie, jest nastawione na maksymalną głośność. Musiałam kilkakrotnie krzyczeć do taksówkarza, podając mu adres. Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby ściszyć radio. W samochodzie jest pełno dewocjonaliów, a nalusterku wstecznym widnieje przyklejone zdjęcie jakiegoś świętego, nie mam pojęcia jakiego.Z tyłu nawet piesek produkowany w latach sześćdziesiątych, który porusza łebkiem inieustannie pozdrawia wszystkie jadące za nami samochody, ma przyczepiony do obrożykrzyżyk.- Pani jest z France? Od razu zauważyłem, panienko. Co? Przyjechała pani tutaj nawakacje? Nie mam ochoty z nim rozmawiać i odpowiadam tylko skinieniem głowy. Wygląda nato, że nie rozumie, i cały czas gada.- Mówię un petit peu po francusku. Również speankin inglis. - Speaking english - poprawiam go.- Jak? No właśnie, speankin inglis - powtarza z dumą. - Kiedy byłem młody, pojechałam do Anglii pracować jako kucharz, wie pani?I tam nauczyłem się trochę języka. Ale od tamtej pory minęło już wiele lat i mało co pamiętam. Ale nadal gotuję dla mojej żony, nie może narzekać. We wszystkie niedziele przygotowuję jej fideuá, wie pani? To wcale niełatwo zrobić dobrze, jak Pan Bóg przykazał.Kiedy już taksówkarz opowiedział mi wszystko o kulinarnych gustach swojej żony, o pracy swoich dzieci, jakimi są dobrymi chłopcami - wie pani? - i o tym, jak to dobrze, że jegosynowie znaleźli sobie żony we wsi, z której pochodzi, pożegnałam się z nim, dając mu dużynapiwek. Jest dość późno, ale może złapię jeszcze tego dyrektora banku, z którym się niedawnospotkałam. Mam ochotę go zobaczyć i zacząć to, czego nie zrobiłam podczas kolacji tamtegowieczora. Dzwonię do niego i zgłasza się poczta głosowa, więc zostawiam mu wiadomość:- Zadzwoń do mnie na numer 644 44 44 42, o dowolnej porze. O każdej porze?Pomyśli, że coś mi się stało albo że jestem dziwką.Wszystko mi jedno. W ten sposób przekonam się, czy naprawdę go interesuję.Pierwsza nad ranem, nic. Druga, ciągle nic. Jest trzecia, już nie mogę, idę spać. Wpółdo piątej wciąż wiercę się w łóżku, nie mogąc zmrużyć oka. Za piętnaście piąta idę zrobićsiusiu. Piąta, na Boga! Nie mogę zasnąć. Kwadrans po piątej zjadam budyń czekoladowy.Dokładka? Nic z tego. Tej nocy nie mogłam spać, więc rano źle wyglądam i mam taką ochotęna seks, że nawet moja ręka nie jest w stanie jej dziś zaspokoić. 2 kwietnia 1997 Dzień mija mi dość kiepsko, ponieważ jestem zmęczona po tej nieprzespanej nocy. Rano byłam w złym humorze, a poza tym musiałam przygotować się do podróży do Peru i załatwićwszystkie związane z nią formalności. Koledzy o nic mnie nie pytali, nie odważyli się, ale byłam tak blada, że Marta, sekretarka, zapytała mnie, czy nie potrzebuję może trochę glukozy,na przykład coca - coli, żeby odzyskać siły.- Nienawidzę jej! - powiedziałam, nie odwracając głowy od komputera.Redaguję tekst faksu umawiającego mnie na spotkanie w pewnej peruwiańskiej firmie.„W oczekiwaniu na naszą coca - colę, z wyrazami szacunku, pozdrawiam". Pouważnym przeczytaniu zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba to poprawić.- Marto, proszę, nie przeszkadzaj mi, bo piszę głupstwa - mówię z wyrzutem do biednej Marty, która odchodzi, wzdychając, i cichutko zamyka drzwi mojego gabinetu. Nie mogę wysłać faksu. Sprawdzam numery i próbuję wysłać go ponownie. W końcumi się udaje. Liczę na szybką odpowiedź. Mam już przewidziane kilka spotkań, ale nie chcęwyjeżdżać z Hiszpanii bez konkretnego planu wizyty.Po południu Andres, mój szef, wzywa mnie do swojego gabinetu, żeby przejrzeć mój planning. - Jak się czujesz przed tą podróżą, córeczko?Dlaczego upiera się, żeby mówić do mnie „córeczko"? Andres ma jakieś sześćdziesiątlat, a ja o trzydzieści mniej, ale tylko pracujemy razem. Jego zachowanie w stosunku do mniesprawia, że często czuję się jak mała dziewczynka. Ma dość długie włosy, gęsto poprzetykanesiwizną, i wygląda na to, że parę lat temu był bardzo niebezpiecznym kobieciarzem. Teraz, to pewne, ślimak wrócił do swojej skorupy. Dlatego też zostaje mu tylko przyjęcie postawy ojcowskiej.
- Co się z tobą dzisiaj dzieje? - pyta mnie, zdejmując okulary i przymykając małeoczka.- Nic się ze mną nie dzieje, Andres. Miałam fatalną noc, i nic poza tym. Dlaczego wywszyscy uwzięliście się dzisiaj na mnie?- Dobra, zostawmy to. Pamiętaj, córeczko, że oczekuję, że ze wszystkimi się tamspotkasz.- Tak, tak. Nie martw się. Sprzedam duszę diabłu, jeśli to będzie konieczne. Przecieżwiesz jaka jestem. - Próbuję go uspokoić słowami, w które sama nie wierzę.- Jeżeli sprawy bardzo się skomplikują, wyślę ci kogoś do pomocy.Wylatuję z jego gabinetu jak rakieta, ponieważ mam już dość tego popołudnia, azostało mi bardzo dużo do zrobienia. Wychodząc, prawie wpadam na biurko Marty,zderzywszy się z kupą archiwów rzuconych na podłogę. W tej samej chwili dzwoni mojakomórka.Bez tchu i ze wściekłą miną - Marta to zauważyła, bo schowała się w swoich papierach, by nie napotkać mojego wzroku - biegnę do swojego gabinetu. Za późno. „Proszęzadzwonić pod numer 123 - otrzymane wiadomości: 1", informuje mnie poczta głosowamojej komórki. Potwornie zdenerwowana dzwonię pod numer swojej skrzynki pocztowej, za pierwszym razem mi się nie udaje. Jestem tak roztrzęsiona, że wielokrotnie wybieram złenumery. Uspokój się, mówię do siebie. Uspokój się, bo w tym stanie nic nie zdziałasz.„Tu Cristián. Zostawiłaś mi wczoraj w nocy wiadomość na komórce, więcoddzwaniam".To mój dyrektor banku. Natychmiast zamykam drzwi gabinetu i wystukuję jegonumer.- Cześć, Cristián. To ja.- Jak szybko! - odpowiada zaskoczony.Gdybyś wiedział, jak bardzo chciałabym się z tobą potarzać, myślę.- Widzisz, wczoraj wróciłam z Francji i chciałam się dowiedzieć, co u ciebie. Jak sięmasz?- Dobrze, mam dużo pracy, ale wciąż jestem uprzywilejowany, kończę wczesnym popołudniem.- Szczęściarz! A co robisz wieczorami? Masz chyba sporo wolnego czasu, prawda?Chcę wiedzieć o nim jak najwięcej i sprawdzić, czy zmieszczę się w jego kalendarzu.- Uprawiam sport. Chodzę na zakupy. A czasami, na przykład, wyskakuję na drinka do baru z jakąś ładną przyjaciółką. Co robisz jutro wieczorem?Jest dobrze, myślę. Ma ochotę się ze mną spotkać.- Jeśli chcesz, możemy się umówić. Nie wiem o której skończę, ale zadzwonię dociebie, jak tylko wyjdę z pracy. W porządku? - pytam.- Jasne. Do jutra.Kiedy wychodzę z pracy, na miasto spada istny potop. Nie mam przy sobie parasola, ponieważ cały dzień była ładna pogoda. I właśnie, gdy wychodzę, muszę się zmienić wmałego Noego bez arki. Zawsze mi się to zdarza. Wszyscy na ulicy biegną jak wariaci, przeskakując kałuże wody i błota, które zgromadziły się na chodniku. Postanawiam, że nie będę biec. Nie warto. Tak czy inaczej, zmoknę. Poza tym lubię mieć mokre włosy, kiedy jestgorąco, i chłonąć zapach wilgotnego asfaltu. Ten deszcz przypomina mi dzieciństwo iweekendy z dziadkami na wsi. A także tamte wakacje spędzone z przyjaciółką Emmą.Jestem kompletnie przemoczona, gdy otwieram zamek swoich drzwi. Gorąca kąpiel, zdużą ilością soli zapachowych, tego potrzebuję.W przedpokoju zdejmuję z siebie wszystko - woda kapie mi nawet ze stanika -następnie, naga, idę do salonu, żeby włączyć płytę CD - Loreeny McKennitt, The visit, bioręsobie kieliszek czerwonego wina i zapalam kilka wonnych świec rozstawionych w łazience.Podczas gdy dźwięczy jeden z szekspirowskich poematów, śpiewany przy akompaniamencieharfy, zanurzam się w godzinnej kąpieli, po której mam zupełnie pomarszczone stopy idłonie. Cudownie! Chciałabym tak umrzeć. Zwierzę się, że wielokrotnie wyobrażałam sobie jak to będzie. Wydaje mi się, że przypomina to długi sen do wiecznej podróży naszej duszy.Bezsprzecznie ból jest tym czynnikiem, który przeraża ludzi. Śmierć nie może być bólem, ale jeśli ból jest fizyczny, to śmierć jest ostatecznym stanem, w którym tracimy nasze„opakowanie". Mam własną teorię na temat tego, co się dzieje, kiedy człowiek umiera.Jesteśmy czystą energią i w chwili śmierci nasze atomy mieszają się z pozostałymi atomamiuniwersum. Nasza własna energia miesza się z energią kosmiczną. Nie ma ani raju, ani piekła.Tak właśnie się czuję, kiedy uprawiam miłość. Czuję przemieszaną energię własną i innegoczłowieka, która pozwala mi podróżować i roztopić się w innym ciele. Energia mojegoorgazmu jest cząstką mnie samej, na koniec odchodząc i mieszając się ze wszechświatem, akiedy jestem zaspokojona, wracam do swojej ludzkiej postaci. To międzygwiezdna podróżmoich komórek, rozdzielających się i uwięzionych przez energetyczną burzę, o którą niemogę zabiegać, a która nazywa się wiecznością. Dlatego właśnie zawsze chcemy powtórzyćto doświadczenie. Żeby je lepiej zrozumieć. Oczywiście mnie nigdy nie udaje się zrozumiećniczego. To taka mała śmierć, którą za każdym razem usiłuję udomowić. Akt miłosny jest sposobem na zbliżenie się do tego stanu ekstazy. Nie mogę jednak go nigdy uchwycić i jestemskazana na powtarzanie go wielokrotnie, żeby lepiej go poznać. Innymi słowy, to jest góra, aobok niej rozciąga się ogromna przepaść, w którą nigdy nie wpadam - jedna noga na ziemi,druga w pustce. A moje ciało huśta się między człowieczeństwem i boskością, jak automat.Jest jedenasta w nocy. Kiedy wychodzę z kąpieli, na komórce znajduję SMS - a odCristiána.„Deszcz, szampan, twoje ciało... dlaczego czuję się tak podniecony?".Bez wątpienia Cristián umie prowokować za pośrednictwem sugestywnychwiadomości.„Mam niezachwiane pragnienie dowiedzenia się wszystkiego o wielokropkach, kiedysię spotkamy", piszę mu w odpowiedzi.„Dobranoc...", odpowiada, używając znów wielokropka, żeby dać mi do myślenia.To sprytny facet, bez wątpienia.Kładę się i znów mam problemy z zaśnięciem. Jego wiadomości pobudziły wszystkiemoje hormony i nie wiem czy wystarczy mi cierpliwości do jutra. 3 kwietnia 1997 Umówiłam się na wieczór z Cristiánem w barze, wiedząc już, że do niczego nie dojdzie, bomam okres. Cholera. Zaczął się tego ranka, bez żadnych wcześniejszych sygnałów. Do tego przed terminem, jakby ciało chciało dać mi do zrozumienia, że potrzebuje odrobiny odpo-czynku. Powinnam była odwołać nasze spotkanie z samego rana, ale nie mogłam tego zrobić.Zbyt mocno pragnę go zobaczyć.Po interesującej dyskusji na temat francuskiego czerwonego wina i przekąsek Cristiánzaprasza mnie do bardzo modnej dyskoteki. Kiedy widzę kogoś tańczącego, w ciągu minutywyciągam wniosek, czy jest namiętny, czy nie. W przypadku Cristiána nie ma miejsca nawątpliwości. Świetnie tańczy I... Deszcz, szampan, twoje ciało... I znikam.Znikam w podobnym miejscu, huit - clos bez snu, w którym moje ciało na wiekirozpuszcza się w okryciu trzeciej skóry, tam gdzie przyjemność przekracza granice tego coznośne i przekształca się w diamentowe kropelki w kącikach oczu. W miejscu, w którymdotyk jego rąk jest taki sam jak dotyk skrzydełek motyla, w którym wskazówki zegarkaobracają się przez dwadzieścia cztery godziny do tyłu, a ja zostaję zawieszona między nimi.Wszystko zaczyna się frenetycznym tańcem w towarzystwie przyjaciół, którychspotkaliśmy w dyskotece. Drinki z rumu z coca - colą lub cytryną są mocniejsze niż muzykawydobywająca się z głośników w lokalu. Tańczę na cienkiej jedwabnej nitce, jak maleńkilinoskoczek, złapana pomiędzy ocierającą się o mnie męskość Cristiána, ukrytą pod majtkami  i spodniami o włoskim kroju, a spojrzenie nieznajomego, przyglądającego się mojemu zbyt prowokującemu tańcowi. I padam. Tracę kontrolę nad sobą. Chcę czuć, że żyję.„Zabierz mnie do domu!" - daję mu znak oczyma.Ja, o ironio, poszukuję jakiejś specjalnej osoby, mężczyzny zdolnego okazać uczucia poprzez akt seksualny. W jego domu, przed wypiciem wywaru z tropikalnych roślin, tracęzmysły i kończę z rozwartymi nogami w obliczu jego członka, zbyt wielkiego jak na mojemożliwości, ale znakomitego. Trzy długie godziny trzymam w ustach, poruszając się wzdłuż iwszerz, ten cielesny wibrator. Zamieniona w ducha komika, z prześcieradłami okrywającymicałe moje ciało, pozwalam mu mówić, że szaleje na moim punkcie, że sprawiam mu przyjemność i zjadam go, aż do momentu, gdy czuję, jak mnie kąpie każdy z jego wytrysków,które kolekcjonuję od dzieciństwa.Moja ukryta namiętność ma dwie zasłony. Jedną usuwam momentalnie, zawstydzona,siedząc na bidecie, a drugą on zakłada mi swoją dłonią eksperta. Pozwalam mu robić ze sobą wszystko, jak niema lalka w obliczu wyższej siły, zbyt mocno podniecona. Nie przeszkadza mi szorstkość jego zarostu, kiedy zsuwa się - w akcie łaski - docentrum grawitacji kobiecej przyjemności, zapominając, że intymność należy zdobyć, że niemożna jej ukraść. Jednakże on posiada dar supernamiętności, co sprawia, że jestniebezpieczny, a ja mogę tylko to obserwować i pochwalać.Jemu też nie przeszkadza moja niedoskonała depilacja, świadectwo tego, że nic niezostało zaplanowane, że było spontaniczne. Zapachu, który wyczuwam w całym mieszkaniu,nie da się porównać z żadnym innym.- To esencja różana - mówi Cristián, czytając w moich myślach.Wszystko się miesza. Rum z poprzedniej nocy, wywar nad ranem, róże o świcie,czarna butelka Armaniego przy każdej mojej wizycie w łazience, próbka bagnoschiuma z hotelu we włoskiej Melii, którą przesiąknęło moje ciało podczas błyskawicznie wziętego prysznica, żeby nie stracić ani chwili jego obecności. Wszystkie te smaki - zapachy - mieszają się, płyną w moich żyłach i w tym samym czasie, z piekielną szybkością, rozmnażają sięzłośliwie leukocyty w mojej krwi.Cristián, całując mnie, gryzie moje wargi, pozostawiając małą rankę po wewnętrznejstronie ust. Ssie je jak pies, który chce uczcić swojego właściciela, po tym jak go odnalazł istwierdził, że jego pan o nim nie zapomniał. Gryzie mnie w szyję jak kot w rui, który wietylko, że trzeba przedłużyć zwierzęcy gatunek poprzez ten rytualny koci akt. A ja mam gęsią skórkę. Mierzwione przez wiele godzin włosy są pogniecione przy samych cebulkach.Rano budzę się wtulona w jego włosy, kontrastujące z bladością mojego ciała. Cristián szybko odwiózł mnie do domu. Weszłam na górę jak zombi i nagle wszystkosię zmieniło, mimowolnie stałam się zaimprowizowaną Duras, ogarniętą obsesją na tematżycia z mężczyzną, który doprowadził ją do szaleństwa, gdy miała piętnaście lat. Zostałaskazana na opisanie tej namiętności, i naznaczyła ją ona na zawsze, nawet gdy była jużdorosła.


dziennik nimfomankiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz