1 września 1999 Mój pierwszy kontakt z burdelem nastąpił z powodu ostatniego ataku chęci przeżycia, alboautodestrukcji, to zależy od punktu widzenia. Nie wiem dokładnie, jak to jest, ale zawszedążymy do tego, by przeżyć. Dlatego też wolę wierzyć w pierwszy wariant.Wszystko to odbiegało od gładkiego obrazu, jaki sobie wyobraziłam. Dziewczynyokazały się malutkimi kopciuszkami, które jednak nigdy nie gubiły kryształowych pantofelków, a tylko część siebie samych. Niewinność niektórych z nich mocno kontrastowałaz ich sposobem uprawiania seksu z klientami, i te fizyczne anachronizmy budziły we mniezaskoczenie.Byłam jedną z „najstarszych" i wiedziałam, co robię. Wiele z nich jednak przychodziło tu, żeby dobrze zarobić, nie dlatego że musiały, a tylko dlatego że miały„alergię" na biedę i myślały, że szczęście daje wyłącznie czek bankowy. Ja poszukiwałam przede wszystkim czułości i sposobu na dowartościowanie się we własnych oczach, ale pozawszystkim, miałyśmy jeden wspólny cel: kochać.Wpół do trzeciej.W końcu idę ulicą, licząc płyty chodnika, niezdolna do myślenia o jakimkolwiek wrażeniu albo uczuciu.Rano kupiłam gazetę, w której znalazłam ogłoszenie domu publicznego obiecującegonajładniejsze i najbardziej luksusowe dziewczyny w mieście. Nie zastanawiając się długo,zadzwoniłam tam, żeby dowiedzieć się, czy nie potrzebują nowego personelu, gdyż jestemzainteresowana współpracą z nimi. Podano mi adres i umówiliśmy się na spotkanie po południu.Chcę tam dotrzeć najwcześniej jak to możliwe, żeby odkryć ten świat, którywielokrotnie sobie wyobrażałam. Widzę siebie w luksusowym wnętrzu, ubraną w przezroczysty nocny strój, otoczoną jedwabnymi zasłonami i ciekawymi pokojami tematycznymi z łazienkami z jacuzzi. Za dziesięć trzecia.Kiedy Susana otwiera przede mną drzwi, przepraszam ją, sądząc, że pomyliłam piętro.Ona, oczywiście, wpuszcza mnie i zapewnia, że to właśnie ten adres.Susana jest ruda, grubiutka, niska i bardzo brzydka. Trzyma w dłoni papierosa, a palcema kompletnie poplamione nikotyną. Ale najgorsze ze wszystkiego jest to, że jej zęby przypominają czarne skały, które właśnie mają runąć.Przestraszy klientów - to moja pierwsza myśl.- Palisz? - pyta mnie, podsuwając paczkę papierosów.Ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupę.- Tak, dziękuję - odpowiadam jej nerwowo, biorąc jednego. Drżą mi dłonie. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy poczęstowała mnie papierosem. Od tamtej pory to ja stałam się jej ulubioną dostawczynią smoły i nikotyny.Mimo że doskonale wiedziałam w co się pakuję, jeszcze nie byłam pewna dlaczego torobię, czy przyszłam tu z zemsty, ze wstrętu do mężczyzn i tego, co mieli przytwierdzonemiędzy nogami, a może z braku czułości i szacunku dla samej siebie, a także problemówfinansowych. To pomieszanie wszystkich tych powodów oraz fakt, że zawsze uważałam sięza osobę liberalną, sprawiło, że nie byłam zszokowana ani przerażona.- Chwileczkę - mówi Susana, oglądając mnie od stóp do głów - zaraz przyjdzieszefowa i poznacie się osobiście. Jestem Susana, pracuję tu w dzień. Natychmiast spostrzegam przedmiot leżący na podłodze, tuż obok drzwi wejściowych.To cytryna, na której wielokrotnie gaszono papierosy i w której tkwi zapalony papieros.- Przyciąga klientów - mówi mi ze śmiechem. - To taki czarodziejski trick. Pokazałami go Cindy.- Cindy?- Tak. Portugalska dziewczyna, która tu pracuje. Przedstawię ci ją. Zna mnóstwosztuczek i wszystkie się sprawdzają.Prowadzi mnie do pokoiku, w którym jest tylko jedno łóżko i lustro ścienne otoczonelampkami; zaczynam się bać, czy w tym pokoju nie spotka mnie coś strasznego. Mammdłości i przedziwne wrażenie, że brakuje mi powietrza, a usta zasychają.- Nie dałabyś mi szklanki wody? - proszę Susanę.- Oczywiście, kochanie. Usiądź sobie na łóżku, zaraz przyjdzie szefowa, a ja przyniosęci wodę, dobrze? Nie najgorzej się czuję z tą dziewczyną. Wygląda strasznie, ale sądzę, że po coś tu jest. Pokój jest wstrętny i nie ma nic wspólnego z tym, co sobie wyobrażałam. Ściany są pokryte pozrywaną miejscami żółtą tapetą, a do sufitu jest przymocowany czerwony materiał,mający stworzyć poczucie intymności pomieszanej z niemodnym już luksusem. Lustro„zdobi" ileś tam wtopionych pęcherzyków i natychmiast wbijam w nie wzrok. Zdaję sobiesprawę, że wpadam w słodką schizofrenię, która przenosi mnie w inne światy, gdzie przekazwyrażany słowami nie ma żadnego sensu, istotne są tylko możliwości ciała i odczucia.Wizerunek odbijający się w lustrze jest obrazem osoby jak dotąd mi nie znanej. To twarzkobiety, która wylądowała w miejscu nie przeznaczonym dla niej, ale które chce uznać zaswoje.- Masz swoją wodę - mówi Susana, po cichu wchodząc ponownie ze szklanką wody w jednej dłoni i papierosem w drugiej. Filtr przypala jej już palce. Nadal, całkowicie zahipnotyzowana, jestem zapatrzona w lustro, i wkroczenie Susanygwałtownie przywraca mnie rzeczywistości.- Cześć! Dzień dobry! - rozlega się czyjś głos za plecami Susany, z lekkimanglosaskim akcentem.- Dzień dobry! - odpowiadam ciekawa twarzy towarzyszącej tak słodkiemu głosowi.Mała ciemna kobieta w ciąży wyciąga do mnie rękę, żeby się przywitać. Jestemzdumiona. Ciężarna kobieta zajmująca się stręczycielstwem w burdelu; właśnie załamały sięwszystkie moje schematy. Nie oczekiwałam czegoś takiego, czuję się wręcz rozczarowana, żenie spotkałam tu faceta wyglądającego na kierowcę ciężarówki i wytatuowanego na całymciele. Owa słodycz i kruchość nie pasują do tego dekadenckiego wnętrza.- Mam na imię Cristina, jestem właścicielką tego „domu".- Cześć! Jestem Val.- Susana powiedziała mi, że chcesz z nami pracować.- Tak, rzeczywiście chciałabym. - Gdzie pracowałaś wcześniej?- Chce pani powiedzieć: w tej branży?- Oczywiście. W którym burdelu pracowałaś wcześniej? - upiera się Cristina. Nie wiem, czy skłamać, czy powiedzieć prawdę.- Nigdy nie wykonywałam takiej pracy. To pierwszy raz.Cristina i Susana przyglądają mi się z uwagą i w ich oczach widzę, że nie mogą uwierzyć w to, co powiedziałam.- Jesteś pewna, że możesz to robić? - pyta Cristina. - Tu pracuje bardzo wieledziewcząt - profesjonalistek.- Wystarczy sprawdzić - odpowiadam.
Mój ton głosu jest tak zdecydowany, że Cristina sprawia wrażenie od razu przekonanej.- Zgoda - mówi. - Susano, czy w garderobie jest jakiś strój nocny, który ta dziewczynamogłaby włożyć?- Tak, ale wydaje mi się, że należy do Estefanii. Jeśli się dowie, że go wzięłyśmy, będzie mi robić wymówki, Cristino.- Idź po niego. Na moją odpowiedzialność. Porozmawiam z Estefanią. Ta dziewczynanie może pokazać się żadnemu klientowi tak ubrana.- To znaczy, że zaczynam od razu? - Czuję się nieco spanikowana.- Nie chciałaś przypadkiem pracować? - pyta Cristina z szerokim uśmiechem natwarzy.- Oczywiście, że chcę pracować! Ale nie sądziłam, że zacznę tak szybko.- Tak jest najlepiej, wiesz? Jeśli nie, to jak długo zamierzasz czekać? W salonie siedzi bardzo dobry klient, przyjeżdża co tydzień. Jeśli dziewczyna mu się spodoba, spędza z nią dwie godziny. Wykorzystaj to. Płaci sto tysięcy peset, pięćdziesiąt tysięcy dla ciebie.- Okej!Ponownie pojawia się Susana z długim, przezroczystym, czerwonym strojem zogromnym dekoltem i dobraną bielizną.- Przymierz to, kochanie, i pospiesz się, klient już czeka - naciska na mnie Cristina. -Powiedziałam mu, że mamy nową dziewczynę, modelkę, która jest przejazdem w Barcelonie iwyjedzie w ciągu kilku dni. Chce cię poznać.- Dobra - odpowiedziałam, bez namysłu zdejmując dżinsy. - Co mam z nim robić?- Dowiesz się - odpowiada Susana. - Jest trochę uciążliwy, ponieważ leży. Ale, wgruncie rzeczy, nie chce pełnego zbliżenia, bo nie może. Dobre brandzlowanie go uszczęśliwi.- Dwugodzinne brandzlowanie? - pytam niewinnie.- Dziewczyno, nie przez dwie godziny! - wykrzykuje Cristina, śmiejąc się. - Zabawy,masaż, nie wiem. No już, ubieraj się i nie przejmuj, wszystko będzie dobrze. I podmaluj siętrochę, jesteś bardzo blada. Klienci lubią dobrze wyglądające dziewczyny. Bo mówią, że nibyza co mają płacić kobiecie przypominającej im żonę?- Jasne - odpowiadam, jednocześnie dopasowując do siebie ubranie.Obraz, jaki widzę w lustrze, już nie odbiega tak bardzo od wizerunku osoby, która mazwyczaj przygotowywać się na spotkanie z nieznajomym. Czuję się ze sobą dużo lepiej, aleserce wciąż wali mi jak dzwon, tak jakbym się bała.- Zobacz, jak ślicznie wygląda w tym nocnym stroju! - woła Susana, przywołując w ten sposób uwagę właścicielki.- Jest boska! - odpowiada Cristina. - Masz bardzo ładne ciało i powinnaś towykorzystać. Może piersi są za małe, ale jak zarobisz pierwszy milion, to się zoperujesz!Ten komentarz na temat moich piersi mi się nie spodobał, ale udaję, że nie zwróciłamna niego uwagi. To nie jest odpowiedni moment na dyskusję.- Możesz dużo zarobić, jak sobie wszystko poukładasz. Zobaczysz, będzie ci z nami bardzo dobrze. Wydajesz mi się kobietą słodką i sympatyczną. Idź już, później porozmawiamy.Susana bierze mnie za rękę, jak małe dziecko, poprawia mi makijaż z miną świadczącą o aprobacie i prowadzi mnie do salonu, którego do tej pory nie widziałam. Jestudekorowany w podobnym stylu jak pierwszy pokój. Znajduje się w nim wielka sofa pokrytamateriałem pomalowanym w kwiaty we wszystkich kolorach, naprzeciwko stoi stół oszklanym blacie, miedzianych nogach wykutych w formie winorośli. Na stole leży kilkaotwartych egzemplarzy Playboya, tak jakby ktoś przed chwilą je przeglądał. Fotel odkompletu z sofą stoi w kącie. W salonie jest dwoje drzwi. Jedne pomalowane na biało i dru-gie, przechodnie, drewniane, które, jak przypuszczam, prowadzą do pokoju.- Tu jest sypialnia - wyjaśnia mi z dumą Susana, jakby to ona była właścicielką. -Klient jest już w środku. Później go zobaczysz. Tu jest łazienka. - Otwiera pomalowane na biało drzwi, żeby mi ją pokazać. - A teraz siadaj, pójdę zobaczyć się z klientem.Delikatnie puka w drewniane drzwi i uchyla je tak, żebym nie mogła zobaczyć, co jestw środku. Znika, pochłonięta całkowicie przez ten tajemniczy pokój. Słyszę westchnienia;zaczynam odczuwać obecność nieznanego mężczyzny i słyszę jego głos pełenzniecierpliwienia spowodowanego tak długim oczekiwaniem. Mój puls sięga tysiąca uderzeńna minutę.Po paru minutach ponownie pojawia się Susana, z zaróżowionymi policzkami.- Nie lubię wchodzić do tego pokoju - mówi, śmiejąc się i zakrywając dłonią usta. -Klient jest nagi. Wejdź kiedy zechcesz, kochanie, właśnie mi zapłacił.I pokazuje mi pieniądze, które trzyma w dłoni.- Później dam ci twoją dolę.Wychodząc z salonu, rzuca mi konspiracyjne spojrzenie i jestem zaskoczona, słysząc:- Baw się dobrze, kochanie.Stoję nieruchomo przez parę sekund. Przed zastukaniem do drzwi wstrzymuję oddech. Nie boję się pójść do łóżka z nieznajomym. Tak naprawdę przeraża mnie, że nie spodobam sięklientowi, nie będę w jego guście; mój szacunek dla siebie jest dotknięty wyłącznie takim pomysłem. Byłby to dla mnie naprawdę wielki cios, gdybym została odrzucona już za pierwszym razem. Wreszcie zbliżam się do drzwi i zmuszam do zapukania, po czym rozlegasię nieznajomy głos:- Wchodź już! Jak nie, to czas minie i nic nie zrobimy.Leży na plecach na narzucie, całkowicie nagi. Niezbyt dobrze widzę jego genitalia, pokój jest bardzo ciemny. Wydaje mi się, że to młody człowiek, ma najwyżej trzydzieści pięćlat. To, co Susana nazywa sypialnią, składa się z pokoju z czerwoną, aksamitną tapetą naścianie, grubymi zasłonami, które nie pozwalają przedostać się do środka światłu dnia, iłóżkiem o rozmiarach king size. Po obu stronach łóżka stoją stoliczki podobne do tych wsalonie, ozdobione figurkami z brązu, przedstawiającymi nagie kobiety jedzące winogrona.Całą ścianę naprzeciwko łóżka zajmuje lustro, i bez wątpienia sprawia wrażenie, żeznajdujemy się w jednym z tych paryskich maisons - closes. Wydawało mi się, że czasy jużsię zmieniły i te domy powinny być współcześniejsze, pozostawiając za sobą wątpliwy styl,tak dla nich charakterystyczny.- Pozwól mi się lepiej przyjrzeć - zwraca się do mnie klient, podnosząc się z łóżka. -Jesteś nowa, prawda?- Tak, właśnie przyjechałam.- Wszystkie tak mówią, a poza tym twierdzą, że nigdy nie pracowały w tym zawodzie.Ale później można je spotkać we wszystkich agencjach Barcelony. Chociaż wydaje mi się, żety mówisz prawdę. Zupełnie cię nie znam. Przynajmniej nie pracowałaś w innym miejscu,skoro cię nie widziałem. Weźmiemy kąpiel?Klient podchodzi do jacuzzi, które znajduje się w kącie apartamentu, i odkręca krany.- Jak masz na imię? - pyta, sprawdzając ręką temperaturę wody.- Val - odpowiadam, nie ruszając się z miejsca.- Jak ładnie! Nigdy dotąd nie słyszałem takiego imienia. Nie jesteś Hiszpanką, prawda? - I dodaje z nieuchwytną manierą: - Tak jak wszystkie, w gruncie rzeczy.- Tak, jestem Francuzką.- Mało gadatliwa Francuzka. W porządku. Z reguły dziewczyny mówią zbyt dużo isame głupstwa. Mam na imię Alberto. Chodź, podejdź bliżej, żebym mógł ci się lepiej przyjrzeć. Wyglądasz na strasznie nieśmiałą.- Nie. Nie jestem lękliwa. Chodzi tylko o to, że to miejsce wydaje mi się dziwne.- Rozumiem - mówi z wyrozumiałą miną Alberto, usadawiając się w wannie. -Rozbierz się i chodź do mnie, do wanny.Przyznaję, że branie kąpieli z nieznajomym w tak często odwiedzanym przybytku
budzi we mnie lekkie obrzydzenie, ale jakie mam wyjście? Skoro zdecydowałam się to robić,muszę być konsekwentna do końca.Szybko zdejmuję z siebie strój, poruszając delikatnie moim białym ciałemuwięzionym w obcisłej czerwonej bieliźnie, żeby dodać sobie odwagi przed tymnieznajomym, który nie wydaje mi się zły, ale jak dotąd nie budzi we mnie podniecenia.- Oooo! Wy Francuzki zawsze jesteście gorące. Zatańcz tak jeszcze raz w wodzie.Wchodzę do wody, w której siedzi. Jest bardzo gorąca i trochę mnie kosztuje to, żebysię zanurzyć.- Chodź tu, chcę cię czuć blisko siebie.Zaczyna dotykać moich piersi, mocząc je gąbką zwilżoną w żelu do kąpieli, który wlałdo jacuzzi, a później, pod wodą, jego palce wyruszają na poszukiwanie mojego łona. Pomimomojego liberalnego podejścia do życia jeszcze nie wiem na jakiej zasadzie działa taki typzwiązku. Taka sytuacja wydaje mi się dość niezręczna, przeszłam z roli osoby wybierającejmężczyzn, których chcę, do roli, w której moje zdanie nie ma żadnego znaczenia. Najtrudniejsze do zniesienia jest właśnie to, że ono się w ogóle nie liczy.Oświetlenie jest bardzo dyskretne, ale podniecenie Alberto odzwierciedla się na jegotwarzy. A w moim przypadku jest odwrotnie.- Dlaczego nie wyjdziemy z wanny i nie pójdziemy do łóżka? - wyrywa mi się nagle,żeby skończyć z tym wszystkim. Wstaję i strząsam z ramion pianę z mydła.- Okej! Ale pod warunkiem, że pozwolisz mi zażyć salsy - odpowiada, rozkładając sięw wannie.- Salsy?- Tak jak słyszysz, salsa...- Tak, oczywiście. Lubisz tańczyć?- Nie!- Aha...! - wykrzykuję, i nie pytając go o dalsze wyjaśnienia owijam się w ręcznik i idę poszukać Susany, żeby dała mi jakieś CD z salsą.Po spędzeniu zaledwie godziny w tym domu, już znajduję się w towarzystwienaćpanego kokainą kurwiarza. Nigdy nie pociągały mnie narkotyki, żaden z nich. Ale gdy pracowałam w agencji,musiałam się godzić z ich istnieniem.Susana wkłada płytę, o którą prosiłam i, kiedy rozumiem już o co chodziło Alberto,idziemy do łóżka. Tak jak to się zdarzało później w wielu przypadkach, nie zdejmujemynarzuty. Alberto zaczyna wciągać kokę po wypiciu whisky, którą zostawiła mu Susana po jego przyjściu. Wspaniała mieszanka piorunująca! - myślę trochę zdegustowana. Przez ten biały proszek oczy wychodzą mu z orbit i leży bezwładny na plecach.Po jakimś czasie prosi mnie, żebym zaczęła swoją pracę, ale ponieważ nie ma w ogóleerekcji, nie jestem w stanie założyć mu żadnej prezerwatywy. Mam swoje zdanie na ten temati nie zamierzam robić niczego z nieznajomym, dopóki nie założy prezerwatywy.- To ci nic nie da - mówi, patrząc na prezerwatywy, które położyłam na stoliku. - Niemogę się pieprzyć, chcę tylko, żebyś mnie possała, nie ma żadnego ryzyka.- Zobaczymy, co da się zrobić - odpowiadam niezręcznie. Na moment znikam w łazience, tej obok apartamentu, uzasadniając to wyjątkową potrzebą wysiusiania się, z kondomem ukrytym w ręku. Kiedy już tam jestem, delikatniewyjmuję go z opakowania i zakładam sobie na czubek języka. Powoli go zwilżam, żeby miałtemperaturę śliny, bardzo uważając, żeby nie uszkodzić go zębami. Mam wrażenie, że postępuję tak przez całe życie. W rzeczywistości mój mózg pracuje na najwyższych obrotach,żeby znaleźć jakiś sposób zabezpieczenia. Nie chcę mieć kłopotów przez mojego pierwszegoklienta. To nie byłby dobry początek. Mam nadzieję, że nie zorientuje się w mojej strategii. Nagle słyszę, że wykrzykuje moje imię, zmuszam się więc do powrotu doapartamentu. Zdecydowanie nie mam ochoty spędzić z tym gościem dwóch godzin.- Co robiłaś? Czas ucieka. A ja za coś zapłaciłem - przypomina mi z wyrzutem. Nie mam odwagi mu odpowiedzieć, gdyż nie chcę, żeby się zorientował, że mam cośw ustach. Uśmiecham się więc do niego i Alberto się uspokaja.Przez niemal dwie godziny oddaję się mojej pracy, a on nie ma świadomości, że cośkryje się za moimi wargami. Udało się, udało! - mówię sobie, zadowolona z wynalazku.W końcu Alberto odchodzi, tak jak przyszedł, rozwalony na łóżku i bez kompletnejerekcji. A ja mam pięćdziesiąt tysięcy peset w torebce, jakie to proste!- Co zazwyczaj robisz? - pyta mnie właścicielka z długopisem i małym zeszytem wrękach, w którym już wpisała moje imię.Spotkałyśmy się w kuchni, ponieważ mały pokój jest zajęty przez klienta, a Susanasprząta sypialnię.- O co ci chodzi? - pytam, ponieważ pytanie wydaje mi się głupie.- O stosunki z mężczyznami, kobietami, francuską miłość, tak czy nie? Seks grupowy, po grecku? To dla mnie ważne. Im więcej rzeczy jesteś gotowa robić, tym więcej będzieszmiała pracy.- Tak? Więc... jeśli chodzi o kobiety, nie ma problemu. Miłość francuska zawsze z prezerwatywą, a jeśli chodzi o miłość grecką, nie robię tego. - Jaka szkoda! Za grecką płaci się podwójnie. Sto tysięcy peset za godzinę.Pięćdziesiąt dla ciebie. A seks zbiorowy?- Zbiorowy?- Tak, jeśli klient zażyczy sobie dwóch dziewczyn.- Tak to nazywacie?- Tak. Są klienci, którzy życzą sobie dwóch dziewczyn z jednego burdelu. Dla ciebiemniej pracy, bo będziecie we dwie.- Nie widzę problemu. Ale do tej pory nie poznałam jeszcze innych dziewczyn.Wydaje mi się, że lepiej by było w takiej sytuacji znaleźć się z panienką, z którą mam dobreukłady, prawda?- Oczywiście. Chociaż czasami nie będziesz miała wyboru. A jeśli chodzi o godziny pracy, jest kilka wariantów. Albo pracujesz w dzień, albo w nocy. A jeśli wolisz, możesz byćdyspozycyjna przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jeżeli pracujesz na nocną zmianę,musisz przyjechać tutaj przed północą, inaczej Susana ci nie otworzy. W ciągu dnia powinnaśsię zjawić około ósmej. Jeżeli pracujesz dwadzieścia cztery godziny, przychodzisz o którejchcesz, a gdybyś była poza agencją, musisz mieć włączoną komórkę, żebyśmy mogli cięwezwać. To znaczy, że zawsze jesteś dyspozycyjna. Jeśli wezwiemy cię do jakiegoś klienta, anie będziesz mogła przyjść, pójdzie inna dziewczyna, a my będziemy wiedzieli, że niemożemy więcej na ciebie liczyć.- Rozumiem. To normalne.- Jeśli będziesz potrzebowała odpoczynku, zawiadamiasz nas i załatwione.- Okej! A co mam zrobić, gdy będę miała okres? Naszą rozmowę przerywa jakaś Murzynka koloru hebanu, która wchodzi do kuchni zminą pełną wyższości, okryta małym ręcznikiem, tylko w połowie zasłaniającym jej sterczące pośladki.- Cristino, klient mówi, że chce muzyki innego typu - oznajmia dziewczyna.- Dobrze, Iso. Zaraz przyniosę inne CD.Isa jest piękna, poprawiona silikonem, z całą pewnością. Gdy tylko na nią spojrzałam,zrozumiałam, jak mnie przyjęła; zabiłaby mnie wzrokiem. Odzywam się:- Cześć, jestem nowa, mam na imię Val.Isa odwraca głowę w drugą stronę i wychodzi z kuchni, nie odzywając się ani słowem.- Nie zwracaj na nią uwagi - oświadcza mi właścicielka. - Dziewczyny na początkumają w zwyczaju tak się zachowywać, zwłaszcza Isa. Zawsze gdy pojawia się jakaś nowa, Isatak się zachowuje. Przyzwyczai się do ciebie. - I dodaje: - Wracajmy do tematu. W jakich godzinach chcesz pracować?- Dwadzieścia cztery godziny, Cristino. - odpowiadam bez namysłu.- Dobrze. Więcej zarobisz - mówi, nie patrząc na mnie, i zapisuje to w swoimzeszycie.- A teraz? Co mam robić? - pytam.- Możesz zostać albo wrócić do domu. Ale dziewczyny, które tu zostają, zawsze mają pierwszeństwo. Gdy przyjdzie jakiś klient, przedstawiamy mu je, żeby sobie wybrał. Jeżeliżadna mu się nie spodoba, dzwonimy po te, które pracują dwadzieścia cztery godziny. Mamyksiążkę z fotografiami i pokazujemy je klientowi, żeby sobie wybrał. Masz jakieś zdjęcie,które możemy umieścić w książce?- Przy sobie nie. Ale przejrzę. Jakiego typu fotografii potrzebujecie?- Artystycznych. Twarzy, ciała, i z pewnością eleganckich. Żadnej wulgarności.Jesteśmy agencją na wysokim poziomie, rozumiesz?- Oczywiście. Ale nie sądzę, żebym miała zdjęcia tego typu.- Więc, jeśli chcesz z nami pracować i nie tracić klientów, radzę ci, żebyś sobie zrobiłazdjęcia u zawodowego fotografa.- Okej!- Znasz kogoś?- Kogo?- Czy znasz jakiegoś zawodowego fotografa - tłumaczy Cristina.- Nie. Ale mogę znaleźć.- Dobrze. Ale chcę, żebyś wiedziała, że pracujemy z bardzo dobrym fotografem, któryzajmuje się także naszą stroną internetową.- Ach tak?Jestem zaskoczona faktem, jak ci ludzie są dobrze zorganizowani.- Tak, kiedy pojawiają się nowe dziewczyny, on zajmuje się wykonaniem ich portfolio,fotografując je przez cały dzień, poza granicami Barcelony. A ja jadę z wami, żebywszystkiego dopilnować.- W porządku. Jestem zainteresowana. Ile mnie może kosztować takie portfolio i ile będzie w nim fotografii?- Dobre portfolio kosztuje sto dwadzieścia tysięcy peset, ale jak dla ciebie, to będziedziewięćdziesiąt tysięcy. Zawiera dwadzieścia zdjęć.Trzeba zapłacić jak za zboże!- Jest drogi, nie wydaje ci się? - mówię z naciskiem, zaskoczona ceną. - Jeśli chodzi o fotografie artystyczne, wcale nie jest drogi - odpowiada mi twardoCristina.- Chodzi o to, że nie znam się na wartości takich rzeczy.- Więc powiem ci, że portfolia są bardzo drogie. Ale to świetne narzędzie pracy. Jestniezbędne.- Zgoda. Zrobimy to, ale pozwól mi popracować przez jakiś czas, żebym zdobyła te pieniądze, a potem zajmiemy się sprawą zdjęć - mówię jej, zamyślona.W rzeczywistości wydaje mi się, że to bardzo droga impreza, a przecież dopiero cozaczęłam.- Oczywiście. Więc chcesz pracować także na którejś zmianie? Rano czy w nocy?- W nocy, ale będę miała włączoną komórkę przez dwadzieścia cztery godziny nadobę, tak że zawsze będziecie mnie mogli złapać, kiedy będę na zewnątrz, zgoda?- Zgoda. Mogę więc na ciebie liczyć?- Tak, tak, ale dziś wrócę do domu, będę cały czas pod telefonem. Możecie do mniedzwonić.- Dobrze. Oczywiście! W nocy jest inna służąca, poznasz ją. Ma na imię Angelika. Jestcudzoziemką, ale świetnie mówi po hiszpańsku. Dam jej twoje namiary. I, jeszcze dobra rada,nie mów nigdy nikomu, ani klientom, ani pozostałym dziewczynom, że nigdy tego nierobiłaś. Nikt ci nie uwierzy, wiesz? I jeszcze jedno, dziś tego nie zrobiłaś, bo nie wiedziałaś,ale na przyszłość wiedz, że po numerku w pokoju z klientem natychmiast zmieniasz prześcieradła, resztą zajmuje się Susana. Chodź, pokażę ci, gdzie są prześcieradła. I ręczniki.Wychodzimy z kuchni, kiedy pojawia się Susana, trzymając w rękach prześcieradła złóżka, w którym byłam z Alberto.Kierujemy się do wejścia i Cristina otwiera drewnianą szafę, w której widzę tonę prześcieradeł spiętrzonych w rogu. W innym rogu znajdują się czyste ręczniki. Widzę, żeSusana stoi za moimi plecami. Poszła za nami z wiecznie zapalonym papierosem w palcach.W holu jest jeszcze jedna szafa, z której wystaje ramiączko ze strassu od nocnej koszuli,niewątpliwie należącej do jednej z dziewczyn. Cristina widzi, czemu się przyglądam.- Jeśli przyniesiesz strój, możesz go tu trzymać. I, uważaj! Wydaje się tonieprawdopodobne, ale dziewczyny wzajemnie się okradają.- Naprawdę?! - wykrzykuję zaskoczona.Susana kiwa głową. Wracamy do kuchni, gdzie Cristina pokazuje mi, jak działaekspres do kawy.- Możesz pić kawę, herbatę albo czekoladę. Zamawiasz ją u Susany. To sto pięćdziesiąt peset. Zgoda?- Zgoda.Oczywiście, tu za wszystko się płaci! Poza tym to ja muszę zmieniać prześcieradła!Żegnam się z Cristiną i Susaną i wreszcie wychodzę na ulicę. Jestem szczęśliwa, bozarobiłam pięćdziesiąt tysięcy peset w ciągu dwóch godzin, i obiecuję sobie, że będę pracować w tym burdelu jak szalona. I pomimo nerwów wywołanych przez fakt posiadania pierwszego klienta, mam wrażenie, że zajmowałam się tym przez całe życie.