ROZDZIAL OSMY

58 11 3
                                    


PUNKT WIDZENIA HARRY'EGO

Uczucie radosci I ulgi wypelnilo mnie, gdy otworzylem drzwi domu Louisa Zaynowi I Liamowi trzymajacym sie za rece.

- No nareszcie- powiedzialem i wrocilem do salonu.

- Kurcze Harry, czy mowilem Ci juz, jaki jestes uroczy?- sarkastycznie odpowiedzial mi Zayn

- Przepraszam bardzo? Gdyby nie ja nawet nie bylibyscie razem. Wydaje mi sie, ze odpowiednia wypowiedzia jest: Dziekujemy Harry, jestes najlepszy- Zayn wywrocil na mnie oczami, Liam tylko glupio sie usmiechal.

- Gdzie jest Louis?

- W KUCHNI ZI- parsknalem na glos Louisa. Moj wyraz twarzy byl chyba dosc czytelny, bo Liam patrzyl na mnie znaczaco

- Co?- Zayn zasmial sie tylko, cmoknal Liama w policzek i zniknal w kuchni zatrzymujac sie tylko w progu- Oh i Harry? Dziekujemy jestes najlepszy!

Odwrocilem sie do Liama, wskazujac mu reka, aby usiadl obok mnie, co wykonal z checia. Momentalnie sie do niego przytulilem. Poczulem ze sie spial.

- Liam, przytulam sie do ciebie juz od 14 lat. Nie wydaje mi sie, zaby Zayn lub ktokolwiek inny mial miec cos przeciwko temu- Liam usmiechnal sie na to i objal mnie ramionami, jednak po dwoch minutach rzekl- Louis by mial...

-Ze co?

- No Louis by mial cos przeciwko naszemu przytulaniu sie- spojrzalem na moje dlonie. Robilem tak zawsze, gdy rozmowa schodzila na temat Lou.

- Watpie. Nigdy nic nie powiedzial

-Ale nie widziales tych ostrych spojrzen, jakie mi rzucal

- Jasne, jasne, niewazne

- Harry moglbys sie wreszcie zebrac i powiedziec Lou, co czujesz?- Liam mowil do mnie jak do dziecka.

Westchnalem. Nienawidzilem tych rozmow. Szczegolnie z Liamem. Jest moim najlepszym przyjacielem, ale ma tendencje do wskazywania pozytywow w kazdej sytuacji. Zazwyczaj to dziala, ale w tym wypadku tylko zwieksza moje nadzieje i sprawia, ze bardziej boli fakt, ze Lou nie jest moj.

- Liam rozmawialismy juz o tym. Nie.

Hqarry, nie mozesz tego wiecznie ukrywac. Jestes w nim zakochany juz 3 lata. To nie zauroczenie, ktore minie- poczulem znajome pieczenie w oczach. Zamrugalem gwaltownie, by powstrzymac lzy.

- Myslisz, ze tego nie wiem? Wiem, ze powinienem mu powiedziec. Wiem, ale nie potrafie. Nie chce go stracic. Nie umialbym sobie poradzic z bolem odrzucenia. Probowalem pozbyc sie tych uczuc, ale nie odchodza- poczulem upadajace lzy. Juz nie moglem ich powstrzymac. Liam przytulil mnie jeszcze mocniej, gladzac po plecach.

- Harry, wiem, ze to przeraza. Znam to uczucie. Ale myslisz, ze bylbym teraz z Zaynem, gdyby nie ryzykowanie? Jesli dobrze pamietam to TY byles ta osoba, ktora kazala nam podjac jakies kroki. Ty nas polaczyles. Teraz powinienes posluchac wlasnej rady.

Trwalismy w milczeniu kilka minut, po czym Liam wyplotl sie z objec i wstal. Spojrzalem na niego przez lzy. Wymamrotal cos i poszedl do kuchni. Skulilem sie w sobie, podciagajac kolana ku brodzie. Pozycja, w ktorej czulem sie bezpieczny. Z kuchni dobiegaly przyciszone glosy. Odwrocilem sie tylem do drzwi i probowalem uspokoic. Nie chcialem plakac, zwlaszcza w domu Louisa.

- Dzieciaki- powiedzial nagle Louis kierujac sie w moja strone- nie potrafia 5 minut bez siebie wytrzymac.

Panicznie probowalem sie kontrolowac. Szybko otarlem lzy. Staralem sie parsknac, ale zabrzmialo to bardziej, jakbym sie dusil. Louis podbiegl i spojrzal mi w oczy. Wiedzialem jak wygladam: zaczerwienione oczy i policzki, wlosy w nieladzie, drgajace wargi. Wygladalem na zlamanego. Lou upuscil popcorn robiac balagan na podlodze i posadzil mnie na swoich kolanach, chwytajac w uscisk. Ukrylem twarz w zaglebieniu jego barku. Jego dotyk zawsze dziala na mnie kojaco. Szeptal, pytajac, co sie stalo. To przywrocilo bol i lzy... Po jaims czasie zabraklo mi lez, moj oddech zaczal powoli wracac do normy.

-Harry, co sie dzieje?- zapytal juz glosniej Louis

-Wszystko w porzadku...ja tylko...nic waznego...

- Watpie. Nigdy nie widzialem cie tak pelnego smutku- nie myslac, co powinienem odpowiedzic, odparlem- To nie jest najgorszy sta, w ktorym bywam

- Poczulem jak Louis sie spina. Spojrzal mi ponownie prosto w oczy- Nienajgorszy? O czym Ty mowisz? Prosze nie mow mi, ze bywa gorzej- Zaczalem bawic sie rekawem bluzy. Lou wydal z siebie odglos frustracji- Hazza, co sie stalo? To musi byc cos powaznego, skoro doprowadza Cie do lez.

Spojrzalem na niego. Poczulem sie jakbym tonal w blekicie jego oczu.

- Jestem... zakochalem sie- Louis zachlysnal sie powietrzem, a jego z jakiego powodu wypelnily sie smutkiem

- Naprawde?- wykrztusil- w kim, jesli moge zapytac?- otworzylem usta, a slowa Liama dzwieczaly w mojej glowie. Moglem powiedziec Lou, ze jestem w nim zadurzony od poczatku ogolniaka, ze nie moge przestac o nim myslec, ze pragne go przycisnac do najblizszych drzwi i dziko pocalowac. Moglem mu powiedziec, ze jest dla mnie wszystkim, ale strach przed odtraceniem sprawil, ze stracilem cala odwage i odpowiedzialem- To niewazne- Louis mi nie wierzyl, to oczywiste.

-Nie mozesz mi powiedziec H?- pokrecilem glowa, Lou byl zawiedziony- ok, nie moge Cie zmusic, ale wydaje mi sie, ze powinienes powiedziec tej osobie.

- Nie moge Lou. Nie jestem Toba. Nie potrafie rozmawiac o uczuciach, nie mam tej pewnosci siebie. Robie sie niesmialy i przerazony. Nie jestem taki jak Ty.

- Jak ja? Jasne- szydzil Louis- Bo ja jestem taki odwazny?- przytaknalem- Nie, nie jestem. Jestem pizda Harry. Jebana pizda. Przez 3 lata nie potrafie wyznac uczuc osobie, w ktorej sie kocham- zabraklo mi tlenu, poczulem naplyw nowuch lez, ale powstrzymalem je. Nie chcialem sluchac o tym, ze Louis kocha kogos innego, ale i tak zapytalem- Kim ona jest?

- ON, wlasciwie... jest cudownym facetem. Zabawny, slodki, nie mozna go nie kochac. Po trzech latach nadal mam przy nim motylki- wygladal na pochlonietego myslami- Nie moge mu powiedziec, bo jest mi bliski i stracilbym go. Kiedy z nim jestem, mam ochote wycalowac caly tlen z jego pluc. Mysle o nim caly czas. Zakochalem sie praktycznie od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie wierzylem, ze to mozliwe. Dopoki Cie nie zobaczylem.

Zatkalo mnie, kompletnie. Nie potrafilem zrobic nic innego, jak wpatrywac sie w niego. Czulem, ile kosztowalo go to wyznanie. Chcialem go przytulic, ale bylem sparalizowany. Lzy szczescia splynely mi z oczu.

- Harry, Boze, czemu placzesz?- otarl mi policzki

- Louis, czy to co powedziales... czy tak naprawde czujesz?

Louis byl zdezorientowany. Widzialem, jak w glowie przypomina sobie, co dokladnie powiedzial. Jak zrozumial, jego twarz wyrazala przerazenie.

- O Boze Harry... przepraszam... ja nie... to znaczy tak, ale... przepra...

Nie moglem sie powstrzymac i rzucilem sie na niego calujac jak nienormalny. Zamrugal kilka razy z szoku i odwzajemnil gest. Calowalem juz kiedys Louisa, ale teraz bylo inaczej. Teraz ten pocalunek mial znaczenie. Wyrazal ukrywane dotychczas uczucia.

Jakos przeszlismy do pozycji lezacej, Louis na mnie. Splotlem moja dlon z jego. Brak powietrza w plucach w koncu nam przerwal, z czego obaj bylismy niezadowoleni. Louis w koncu usmiechnal sie.

- Harry...

- Kocham Cie... od samego poczatku... to Ty... to zawsze bylem Ty... to z Twojego powodu plakalem... a Ty czujesz tak samo.

- To troche do bani- powiedzial z usmiechem- mialem zamiar dac temu kolesiowi w morde za twoje lzy- zasmialismy sie- zlozylem kolejny pocalunke na jego ustach.

Odskoczylismy od siebie na dzwiek parskniecia. W progu stala czworka naszych przyjaciol, wyraznie zadowolonych. Liam znaczaco kiwnal glowa, na co wytknalem mu jezyk. Wiem taki jestem dojrzaly.

- Kurcze- odezwal sie Josh- zaproponowalismy Zaynowi i Liamowi podwojna randke. Teraz pewnie bedziecie chcieli dolaczyc.

- Spojrz na to inaczej Joshy- powiedzial Niall, gdy wszyscy zaczeli rozchodzic sie po pokoju i ukladac przed telewizorem- bedzie wiecej osob do podzialu rachunku

- Liam jestes najlepszy- szepnalem do przyjaciela i zamknalem oczy, kompletnie szczesliwy


NIE JESTES SAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz