ROZDZIAL SZOSTY

60 11 1
                                    


Z PUNKTU WIDZENIA ZAYNA

Obudzilem sie zdziwiony, ze nie slyszalem jeszcze budzika. Zazwyczaj zajmuje mi conajmniej 3 drzemki wygrzebanie sie z lozka i przygotowanie do szkoly. Na codzien rozniez budze sie sam, koldra skopana na podloge. Tym razem jednak koldra byla nadal na lozku, a obok siebie poczulem obecnosc drugiej osoby, co wywolalo usmiech na moje twarzy.

A wiec nie snilo mi sie ze Liam lezal razem ze mna. Nagi Liam, nalezy dodac. Spal z nogami splecionymi z moimi, jego ramie na moim brzuchu. Jego glowa znajdowala sie wtulona w moje wlosy. Przytuliem sie bardziej do niego i pomyslalem o tym, co wydarzylo sie poprzedniej nocy. Wspomnienie mialo „dziury" z powodu ilosci wypitego przeze mnie alkoholu, jednak pewnosc mialem co do najwazniejszych czesci. Liam i ja calowalismy sie. Byl tez seks (nie w pelnym tego slowa znaczeniu, ale sie liczy).

Odwrocilem sie i zaczalem przygladac sie jego twarzy. Wygladal jak aniol. Moj zoladek zareagowal i poczatkowo myslalem ze to „motylki" na widok Liama, jednakze kolejna fala uzmyslowila mi, ze to stanowczo cos innego.

Probowalem sie uwolnic z objec Liama bardzo ostroznie, ale gdy nudnosci sie nasilily, musialem gwaltownie wyrwac sie z jego ramion i lozka. Pobieglem do lazienki, ledwo zdazajac podniesc deske. Wyproznilem chyba wszystko lacznie z kilkoma organami, momentalnie zalujac upicia sie. Powinienem byl sie pilnowac. W koncu bylem na tej imprezie tak naprawde dla Liama.

A propo Liama, bylem w trakcie pozbywania sie resztrek „trucizny", gdy uslyszalem, ze zatrzasnely sie drzwi od mojego pokoju. Chcialem sprawdzic, co to bylo, ale nie moglem sie jeszcze podniesc. Kiedy wreszcie moglem sie ruszac, oplukalem szybko usta i wbieglem do pokoju.

Poczulem sie strasznie, gdy zastalem puste lozko. Otworzylem okno pozwalajac, by omiotlo mnie swieze powietrze. Staralem sie dojrzec jak najdalej i dostrzeglem znajoma sylwetke znikajaca w pospiechu za rogiem ulicy.

Zamknalem okno i opadlem na lozko. Nie wiedzialem, co mam robic. Chcialem dogonic Liama, zapytac, czemu tak nagle uciekl. Czy zrobilem cos zlego? Spojrzalem na zegarek- 6.34. Za jakies 25 minut normalnie obudzilbym sie do szkoly. Postanowilem przemyslec w tym czasie, co powiem Liamowi. Wzialem dluzszy niz zwykle pysznic, by uspokoic nerwy i przygotowac sie mentalnie do rozmowy.

& & &

Rozejrzalem sie po stolowce i nie znalazlem Liama. Nigdy nie opuszczal szkoly. Nigdy. Czy to przez mnie? Probowalem skupic sie na rozmowie, ktora prowadzili Josh, Niall i Louis, ale moj umysl wracal wciaz do tego, co sie zdarzylo. Musialem zaakceptowac fakt, ze Liam zwagarowal z mojego powodu. Tylko co ja do cholery takiego zrobilem?

Poczulem wibracje i wyciagnalem telefon, by sprawdzic wiadomosc. Serce bilo mi jak oszalale z nadzieja, ze to moze Liam z jakimis wyjasnieniami.

HARRY: Wyteleportuj sie z lunchu. Jestem w bibliotece. Musimy pogadac.

- Chlopaki, ide do klasy, musze porozmawiac o czyms z nauczycielem. Zlapie was pozniej- sklamalem

- Spoko, Zayn, pamietaj, ze dzis jest u mnie Piatkowy Maraton Filmowy. Do zobaczenia o osmej- Louis rzucil, gdy juz odchodzilem. Rzucilem mu kciuka w gore przez ramie i skierowalem sie do biblioteki. Harry byl bardzo tajemniczy w swej wiadomosci. Nidgy nie bywal tez zbyt powazny, wiec troche balem sie tej rozmowy. Harry byl tez przyjacielem Liama, moze wiec czegos sie dowiem.

Otworzylem drzwi do czytelni, przywitalem sie z pania Burke i udalem sie do naszego stalego niebieskiego okraglego stolika. Harry siedzial przy nim z powaznym wyrazem twarzy. Spojrzenie, jakim mnie uraczyl, sprawilo, ze spodziewalem sie czegos w formie przesluchania.

- Spozniles sie, siadaj- powiedzial do mnie wrecz ojcowskim tonem.

- Tez sie ciesze, ze Cioe widze- odparlem uszczypliwie

- Tak, tak, czesc. Sluchaj, wiem, ze sie kumplujemy, ale to jest powazna sprawa, wiec przejde od razu do sedna. Co sie wydarzylo miedzy Toba a Liamem?

Probowalem utrzymac niewzruszony wyglad. Oparlem sie na krzesle- O co Ci chodzi?

- Oj, odpusc sobie. Wiesz dokladnie o co mi chodzi. Co zrobiles, ze nie przyszedl do szkoly?

- Nauczyciel mowil, ze jest chory- blefowalem. Nie mialem dzis zadnych lekcji z Liamem i nie moglem w sumie wiedziec, jak sie usprawiedliwil.

- Prosze Cie- Harry wycedzil przewracajac oczami- Chyba nie myslisz, ze w to uwierze? W zeszlym roku przyszedl do szkoly z goraczko 38,9. Nie jest chory i obaj dobrze o tym wiemy. Jest moim najlepszym przyjacielem, znamu sie od dziecinstwa i jesli naprawde myslisz, ze nie wiem, co sie wczoraj wydarzylo, to sie grubo mylisz. Rozmawialem z nim, to oczywiste. Opowiedzial mi wszystko. Myslalem tylko, ze jestes facetem z jajami.

- ZE CO?- Wiedzialem ze Liam nie jest chory. Wiedzialem tez, ze jego nieobecnosc ma zwiazek ze mna. Jednakze nie mialem pojecia, co bylo mi w tym momencie zarzucane- W razie gdybys nie byl poinformowany, pragne Cie powiadomic, ze to ON wybiegl rano z MOJEGO pokoju. Co wiec niby tutaj kurwa jest MOJA wina?

- Alez oczywiscie, ze mi powiedzial. Powiedzial mi tez dlaczego to zrobil. Ja jednak dam ci kredyt zaufania i pozwole opowiedzic TWOJA wersje wydarzen. Znam go i wiem jak patrzy na niektore rzeczy. A wiec w najmniejszych szczegolach, od momentu, kiedy przekroczyles prog domu Eda, do momentu uciekajacego Liama. Opowiadaj!


NIE JESTES SAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz