Elisabeth

17.4K 677 85
                                    

Budzik wyrwał mnie z głębokiego snu. Usiadłam na łóżku, próbując przypomnieć sobie wczorajszy dzień. Byłam na rozpoczęciu, potem w kawiarni z Lily, Noah, Jasonem i...

Lucasem.

Wczoraj naprawdę zachowywał się jak nie on. Był taki wyobcowany. Mimo że czasem rzucił jakimś żartem, było widać, że tak naprawdę jego z nami nie ma. Byłam ciekawa, co go tak oderwało od rzeczywistości. O czym tak intensywnie myślał.

I dlaczego dziwnie się wobec mnie zachowywał.

W sumie, nasza ostatnia rozmowa pozostawia wiele do życzenia. Niepotrzebnie wyskoczyłam z tymi głupimi pytaniami. Chyba go zdenerwowałam. Ale właśnie o to mi chodziło, prawda? Zniechęcić go do siebie, by przestał zwracać na mnie uwagę.

Tylko czy na pewno tego chcę?

Wstałam z łózka i odbyłam rutynową wędrówkę do łazienki i z powrotem. Dzisiaj nie mam angielskiego (Alleluja!), więc nie muszę się przejmować tym, że go spotkam. Szkoła jest wielka, więc istnieje małe prawdopodobieństwo, że gdzieś na siebie wpadniemy.

Jednak nigdy nic nie wiadomo.

Założyłam moje ukochane boyfriendy, białą bluzkę z ¾ rękawkiem i do tego białe trampki. Zarzuciłam plecak na ramię i zeszłam do kuchni. Spotkałam tam wyszykowaną mamę, która siedziała przy stole popijając kawę.

-Cześć, wyspałaś się? – spytałam.

-Tak, wczoraj położyłam się wcześniej spać. Bardzo dobrze zrobił mi taki dłuższy sen. – uśmiechnęła się ciepło. – Zjesz w 10 minut? Jeśli tak, będę mogła odwieźć cię do szkoły, jeśli nie, niestety będziesz musiała iść pieszo.

Spojrzałam na zegarek wiszący w kuchni. Wskazówki pokazywały 7.40. Chyba zdążę zjeść i wyjść do szkoły piechotą.

-Nie czekaj na mnie. Mam ochotę na spacer, więc się przejdę. Muszę się nastroić psychicznie na ten pierwszy dzień. – westchnęłam.

Czemu miałam wrażenie, że ten rok będzie ciężki?

-Okej, w takim razie idę zabrać swoje rzeczy. O której dziś kończysz? – mama spojrzała na mnie pytająco.

-Chyba o 14.00.

-Ja wracam dopiero o 16. Zadbasz o siebie? Zostawię ci jakieś pieniądze na jedzenie.

-Okej, nie ma sprawy. Leć bo się spóźnisz.

Mama wyjęła z portfela 15 dolarów i położyła je na stole obok. Podeszła do mnie i dała mi buziaka w czubek głowy.

-Powodzenia pierwszego dnia w szkole. – zawołała i wyszła do samochodu.

Zjadłam szybko swoje płatki, jeszcze raz się ogarnęłam i ruszyłam do wyjścia.

Na pierwszej lekcji miałam historię Stanów. Rozbudziłam się nieco i starannie robiłam notatki. Lubiłam pana Medieval. Widać było, że uwielbia historię. Lekcje prowadził zawsze z wielką pasją i zaangażowaniem. Gdyby wszyscy nauczyciele byli tacy jak on, na pewno więcej byśmy się nauczyli. Gdy lekcja się skończyła, pan Medieval poprosił, żebym na chwilę została.

-Słuchaj Elisabeth, w tym roku odbędzie się olimpiada historyczna. Może chciałabyś wziąć w niej udział? – spytał.

Zastanowiłam się nad jego słowami. W sumie lubiłam historię i szła mi całkiem nieźle, ale czy to oznacza, że jestem dobra na olimpiadę?

-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Na pewno są lepsi...

Pan Medieval się wtrącił.

-Jesteś świetna z historii Elisabeth. Gdybym nie był tego pewny, nie proponowałbym ci tego.

Please, Don't Leave Me - T. "I"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz