Rozdział III

643 62 18
                                    

- Zasadniczo to nie poszło ci tak źle. - odezwał się profesor, gdy Harry otworzył wreszcie oczy. - Masz, zjedz czekoladę, wyrówna ci poziom cukru, magnezu czy jakiegoś innego pierwiastka niezbędnego do przeżycia. - powiedział podając uczniowi tabliczkę słodycza i żywo gestykulując jedną ręką. Harry zjadł, oczywiście, kto oparłby się czekoladzie?

- Mogę wiedzieć jakie wspomnienie wybrałeś? - spytał profesor, który wyglądał na raczej dość znudzonego, gdy Harry skończył już jeść.

- Gdy pierwszy raz złapałem znicza na meczu i wygraliśmy. - odpowiedział Harry, poprawiając jednocześnie okulary.

- Widocznie nie było wystarczająco szczęśliwe... Masz może jakieś inne?

- Nie za bardzo profesorze. Czy mógłbym zapytać jakie jest pana wspomnienie, może to coś by mi podpowiedziało? - John Smith poruszył się się niespokojnie i zamyślił na chwilę. 

- Rose. Dzień, w którym ją poznałem.  -uśmiechnął się lekko, ale jego oczy wydawały się zamglone, jakby umysłem był w zupełnie innym miejscu. Musiał zamrugać kilkakrotnie oczami aby się nie rozpłakać, ale Harry nie zdawał się zauważać łez zbierających się w ciemnych oczach nauczyciela. 

- A kto to Rose? - zapytał jeszcze raz młody czarodziej, kompletnie nie dostrzegając, że zasmuca tym swojego nauczyciela.

- Ktoś, kogo straciłem zdecydowanie za wcześnie. - odpowiedział Smith, wpadając ponownie w melancholię. I te słowa właśnie oświeciły Harry'ego. Jego rodzice. Stracił ich za wcześnie, nawet ich nie pamiętał. Prawie. Było jedno wspomnienie, jedno, niezwykle radosne i przepełnione szczęściem. Nie był pewien czy jest prawdziwe, ale widział je bardzo wyraźnie. Widział swoich rodziców. Jamesa i Lily.

- Chyba mam, ale nie jestem pewien czy jest prawdziwe... - odezwał się uczeń, uśmiechając się do siebie.

- W porządku. Przekonajmy się. Nie martw się jeżeli ci nie wyjdzie. - i ponowili próbę, tym razem bez dementora. Z końcówki różdżki Harry'ego spłynęło coś, co wyglądało jak srebrna smuga mgły. To wciąż nie był prawdziwy Patronus, ale Harry'ego nawet to ucieszyło.

- No, dementora tym nie odstraszysz, ale jak na początek może być. - skomentował John Smith. I na tym skończyła się lekcja.

Prawdziwe wydarzenia zaczęły się wieczorem, kiedy to któryś z Gryfonów, wracając wcześniej z uczty z okazji Dnia Duchów odnalazł rozszarpany portret Grubej Damy. Gdy znaleziono przerażoną postać z obrazu powiedziała ona dyrektorowi Hogwartu i kilku innym nauczycielom, którzy byli wtedy przy niej, że do zamku włamał się sam Syriusz Black! W całej szkole wybuchła panika. Z obawy o zdrowie i bezpieczeństwo uczniów, wszyscy oni musieli spać w Wielkiej Sali, pod okiem nauczycieli. Ale w tym przypływie emocji i adrenaliny mało kto potrafił zasnąć. Dopiero około drugiej w nocy większość uczniów zasnęła. Ale nie Harry. Syn Potterów rozmyślał na przemian o dzisiejszej lekcji i o tym jakie zagrożenie czeka na niego, gdy Syriusz wreszcie go znajdzie. Przecież to niebezpieczny morderca, zdradził jego rodziców, teraz na pewno szuka zemsty jeszcze na nim. Jego dni pewnie są już policzone. Mógł mieć tylko nadzieję, że Syriusz przestraszył się ochrony zamku i uciekł. W pewnym momencie usłyszał nad sobą czyjś głos i natychmiast zaczął udawać, że śpi.

- Nie masz się czego bać Severusie, jestem pewien, że Syriusza już tu nie ma. Wystraszył się Grubej Damy. - to był głos profesora Smitha.

- Nie bądź tego taki pewien Smith. Ten psychopata będzie chciał dopaść Pottera, doskonale o tym wiesz. Skoro już raz włamał się do zamku to zrobi to ponownie, nie podda się aż nie dopadnie swojego celu. - odpowiedział mu przyciszony głos Snape'a.

Professor? (Harry Potter/Doctor Who crossover) [PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz