Rozdział 5. Wizyta.

36 5 1
                                    

Szliśmy razem przez zabrudzone alejki parku podążając ku szeregowca, w którym mieszkają nasi rodzice. Popatrzyłam na mojego chłopaka. Strasznie go kochałam, jednak odkąd zamieszkałam w tym apartamencie coś mi nie pasowało... Pragnęłam go przytulić, ale nie mogłam, fizycznie, jakaś siła mnie odpychała. Moje myśli przerwał głos Chrisa.
- Już niedaleko.
Ucieszyłam się, bo nie mogłam doczekać się tego serka.
    Po paru minutach weszliśmy do środka. Było tu klimatycznie, tak jak w latach 90-tych.
- Córa!!! - mama niemalże uwiesiła mi się na karku.
- Synek... choć do salonu - mama Chrisa nie była już taka wesoła.
Zgodnie podreptaliśmy za nią. Na starej zakurzonej kanapie leżał tata Christofera. Był blady, a przy nim czuwał wierny pies Azyl.
- Co tam Azyl? - odezwał się mężczyzna - pan może niedługo odejść.
I już zamykały się mu oczy... podeszłam o krok bliżej, nie mogłam w to uwierzyć, i nagle, jak w bajce pan Ruben podniósł się wesoły i rzekł:
- No Azyl, już dość odpoczynku. Czas brać się do roboty.
- Ruben ty żyjesz! - wykrzyknęła mama Chrisa i zwróciła się do mnie. - A ty Amando, musisz mieć jakiś talent.
"Oby to tylko był talent" - pomyślałam.
- Przepraszam muszę iść się przewietrzyć.
Chris chwycił mnie za rękę i zaproponował, że pójdzie ze mną, ale stanowczo zaprzeczyłam. Potrzebowałam być sama. Wyszłam, miałam zamiar przespacerować się po parku, jednak poszłam na cmentarz. Przechadzałam się między grobami i przy tabliczce z napisem Antony Hill zatrzymałam się, coś kazało mi zostać.
- Dlaczego ten facet ma takie samo nazwisko jak ja - pomyślałam - no tak, pewnie to zbieg okoliczności.
W tym momencie wiatr zaczął hulać, a ja ledwo co ustałam na nogach.  Siła była cięższa i w końcu padłam na kolana i chyba o to chodziło, bo objawiła mi się ta zakapturzona postać ze snów tylko w milszej wersji.
- To nie zbieg okoliczności, Kathlyn zdradziła twojego ojca z Antony'm. Gdy pan Hill dowiedział się o jej mężu popełnił samobójstwo. - rzekł mechanicznym głosem.
- To dlatego tatuś tyle pił - pomyślałam.
- Tak to dlatego, był tak wściekły, że zaczął chlać, tak chciał byś była jego prawdziwą córką - ten Koleś czytał mi w myślach.
Nagle jego oczy przeistoczyły się na groźny, czerwony kolor, a Ktoś rzekł:
- Na razie z nami nie pogrywasz. Ale gdy sprzeciwisz się woli Anton'ego...
Głos się urwał.
- To co? - zareagowałam.
- Zobaczymy... - usłyszałam już w oddali.
Wychodząc za bramy "wizyty" spotkałam Chrisa.
- Co robiłaś na cmentarzu skarbie - spytał zatroskany.
- Nic!
- Spokojnie, czemu się denerwujesz?
- Nieważne, po prostu źle oceniłam niewinną osobę. Koniec przesłuchania.

Chora MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz