Od razu informuję że zmienię pewne zdarzenie ;d
Zapraszam!-Zacisnęłam dłonie na brązowych wodzach.
-Radzę uważać. To za trudny wyścig dla nowych - Zaśmiała się. -Startuj.
-Powiedziała z pogardą. Ja zaklnęłam w duchu, a Apple wyraźnie wyczuł moje zdenerwowanie bo parsknął głośno. Popędziłam go, do cwału. Pragnę powiedzieć że pierwszy raz w żyju cwałowałam. Zapiszczałam. Nie wyrobię się na zakręcie. Nie ma szans. Ale nic nie może stać się Apple'owi. Bezemnie skręci szybciej, jestem pewna. Nie było już czasu na przemyślenia. Skoczyłam z niego, w ostatniej chwili skręcił i przerażony wbiegł do stajni. Usłyszałam przerażony pisk i zauważyłam kilka postaci biegnących w moją stronę. I to było tyle.---
Obudziłam się. Bolały mnie tylko plecy. Podniosłam koszulkę. Siniak, nic wielkiego. Widocznie zemdlałam z szoku. Wzruszyłam ramionami. Muszę przeprosić Lorettę za całą tą akcje. Byłam jej to winna, chodźby nie wiadomo jak była wredna. Założyłam toczek. Idę spytać Jennę co z Apple.
-Cześć, Jenna. Sorki za tą akcję. Nie chciałam. Nie wyrobiłam na zakręcie, a gdybym z niego nie zeskoczyła, byłoby gorzej z Apple.
-Tłumaczyłam się gorączkowo
-Nie winię cię Nancy, a wręcz podziwiam za poświęcenie. Ale dziś nie wsiądziesz na konia, musisz odpocząć. Wołał cię właściciel stajni, Thomas. Idź do niego. I nie rób takiej miny, nie był na ciebie zły. To ten mężczyzna.
-Zarumieniłam się (jak to ja) i podeszłam do pana wskazanego przez Jennę
-Dzień doby. Pan mnie już chyba zna.. Bardzo przepraszam.
-Automatycznie zaczęłam się tłumaczyć. Przerwał mi z uśmiechem.
-Chodzi mi o G.E.D, Justin ci coś chyba wspominał. Mam dla ciebie zadanie, póki nie możesz jeździć na koniu. Widzisz te ich Gipiesy? Wyłącz je, proszę. Wiem, że to nie jest do końca zgodne z prawem, ale rozumiesz.. Nie mogę stracić Moorland. Zrobisz to dla tej stajni? -Zapytał, przyglądając mi się uważnie.
-Zrobię. Nie zauważą mnie, taką mam nadzieję. -Uśmiechnął się wesoło.-Ja też. Idź już. - Popędził mnie. Wyszłam za bramę. Zauważyłam, że GPS-ów jest pięć w poszczególnych miejscach. Ruszyłam wąską ścieżką, podchodząc do pierwszego. Ubrany w zieloną kamizelkę mężczyzna odszedł właśnie od niego. Poczekałam aż oddali się jeszcze kawałek, by mnie nie usłyszał i wyłączyłam szybko napęd tego urządzenia. Westchnęłam z ulgą. Pobiegłam do kolejnego. Znów nikogo nie ma, mam farta. Wyłączyłam i tak z pozostałą trójką. Pobiegłam zadowolona do Thomasa.
-Udało się. A dlaczego właściwie oni chcą zrównać Moorland z ziemią? - Zapytałam, trochę ciekawsko, przyznam.
-Bo nie mam jakiegoś tam dowodu że to jest moje. Ma go mój teść, Jasper, ale uważa że ja jakby ją zabiłem.. To nie prawda.. Ale no cóż. - Ze smutkiem pokręcił głową. Z resztą, ja też.
-Mam pomysł! Idź z nim porozmawiać! Jesteś bardzo przekonująca, napewno ci uwierzy. Z resztą, przez niego tek, kto mu nie płaci nie może dostać się do Fortu Pinta.. Za autobusy płaci państwo. Jedź do niego, proszę, Nancy. -Powiedział z błaganiem w oczach.
-Pojadę. Tą drogą prosto? Mogę wsiąść na Apple'a? - Zaczekałam na skinienie głowy. Podziękowałam i pobiegłam do stajni. Wsiadłam na konia, nadal nie rozsiodłanego. Poklepałam go po prawej łopatce. Pośpieszyłam go i pogalopowałam w stronę starego domu, stojącego na głównej drodze. Stał tam faktycznie niemiło wyglądający facet.
-Dzień dobry, panie Jasper.-Powiedziałam grzecznie.
-Kogo tu diabli niosą! Czego? -Zamruczał niegrzecznie.
-Mam na imię Nancy. Proszę pana, ma pan akt własności Moorland. Może pan go pożyczyć? Dla pana córki.. Ona podobno kochała konie.. - Bez zastanowienia poklepałam Apple'a po łopatce. -Spojrzał na mnie wzrokiem takim, że miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie.
-Jak śmiesz mówić przy mnie o mojej córce! Pomogę G.E.D zniszczyć Moorland! To przez tą piekielną stajnię zmarnowała sobie życie! Idź stąd, bo zniszczę to coś co nazywacie stajnią chodźby dziś! -Piekielnie na mnie nawrzeszczał. Pojechałam opowiedzeć wszystko Thomas'owi.
-Naprawdę tak zareagował? Potrzebujemy czegoś co udowodni mu że moja żona mnie kochała. Ja nie wiem.. Idź do Justina. Może on coś wymyśli. Lecz zaraz potem idź spać, zmierzcha się. -Powiedział kręcąc głową. Justin już był weselszy. Powiedział że ma gdzieś listy miłosne swojego ojca i swojej matki. Poszuka ich i jutro ocalimy Moorland, tak powiedział. Ja zgodnie z obietnicą daną Thomasowi poszłam spać, po całym dniu ciężkiej pracy..Hej! Nareszcie skończyłam pracę nad nowym rozdziałem. Jutro pojawi się tylko jeden, ze względu na to że mam szkołę, a fabuła już powoli się rozkręca. Idę spać, dobranoc :)