Obudziłam się z samego ranka. Dopiero wschodziło słońce. Od razu ubrałam się i ubrałam w koszulkę koloru brązowego a na to założyłam zieloną bluzę i czarne legginsy. Wychodząc złapałam toczek zapinając go pod brodą. Pobiegłam do Justina.
-Hej. Masz te listy? Nie wiadomo kiedy przyjadą wyburzać. -Powiedziałam
-Jasne, oto one - Powiedział wręczając mi plik kopert. - Ale narazie tam nie jedź. Jest piąta rano, pewnie jeszcze śpi. Ale Tan prosiła byś do niej podjechała jak się obudzisz. Stoi tam gdzie zawsze, patroluje okolicę. Coś mówiła o Lorettcie. - Ziewnął, wziął w rękę jakieś wiaderko i mi je podał.
-Jest tu kopystka, szczotka, pęczek siana, a wodę napełnij ze studni. Leć już. - Odwrócił się i poszedł przerzucać siano.
Pobiegłam do stajni i podeszłam do Apple'a. Poklepałam go po szyi. Wyskrobałam mu kopyta, wyszczotkowałam. Opuściłam na chwilę stajnię by napełnić wiadro. Nakarmiłam go, napoiłam i osiodłałam i wsiadłam. Siniak trochę bolał, ale to nic. Podjechałam do Tan.
-Wołałaś? - Zapytałam szorstko. Lecz zaraz zauważyłam, że twarz Tan nie była kpiąca, a jedynie przerażona.
-Nancy, musisz znaleźć Lorettę. Ja nie mogę zostawić dziewczyn. Pojechała w stronę Wzgórza Nilmera. Jedź tam, proszę.
-Pojadę. Znajdę Lorettę.. - Powiedziałam. - Ale najpierw jadę oddać Jasperowi te listy. Zaraz wracam, nie zajmie mi to długo. - Tan nie protestowała
-Rozumiem. Szybko, ruszaj! - Popędziła mnie. Ruszyłam. Dojechałam nawet nie w pięć minut.
-Panie Jasper! Mam coś dla pana. -Zeszłam z konia wyjmując jednocześnie koperty z bluzy. Wcisnęłam mu je w rękę. - To listy pana córki do pana zięcia. Miłosne. Chcę panu udowodnić, że to uczucie było prawdziwe. - Mężczyzna wymruczał coś, rozerwał kopertę i zaczął cztać. Z każdym listem mina mu się zmieniała mu się na coraz bardziej wzruszoną. Wraz ze słowami ostatniego, popłynęła łza.
-Nancy, roztopiłaś moje zgorzkniałe serce. Powiedz Thomasowi i Justinowi że im wybaczam i mam nadzieję że oni mnie także. Proszę, jedź do Fortu Pinta. Masz klucz do mojego sejfu. Tam jest akt własności Moorland. Pośpiesz się. - I wtedy zobaczyłam jak się pierwszy raz uśmiechaRozdział jest krótki i spóźniony. Przyznaję, nie miałam wczoraj weny. Dziś do południa też nie. Dopiero wieczorne leżenie w wannie dało mi trochę chęci. Rozdział będzie jutro albo po jutrze ;d