Rozdział II

76 8 5
                                    

Pan Robertson opowiada nam o tym jak zmienił się świat w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat...

Wszystko zaczęło się od wielkiej wojny, w której uczestniczyły wszystkie kontynenty na świecie. Stosowana wówczas broń jądrowa o dużej mocy doprowadziła do tego, że większość lądów została zatopiona przez wody oceanów.

W wyniku tych działań zmienił się układ kontynentów tworząc jeden wielki ląd, Monomię. Ludzie, którzy przeżyli zaczęli powoli przystosowywać się do nowych warunków życia. Gdy już ich życie powróciło do normy i każdy miał dach nad głową zaczęły się spory o terytorium.

Właśnie wtedy pojawił się on, Simon Kranzer. Dwadzieścia lat temu wpadł na pomysł utworzenia systemu, który miałby na celu wykreowanie nowej rzeczywistości bez wojen i sporów. Z pomocą naukowców stworzył urządzenia rejestrujące działania ludzi, które oceniało je i przyznawało za nie punkty. Ich suma decydowała o szansach na zajęcie wysokich stanowisk w życiu społecznym. Im więcej punktów, tym wyższy poziom. Tak jak w grach...

Moi rodzice byli wtedy niewiele starsi niż ja. Nie udało im się zdobyć wystarczająco dobrego poziomu, więc teraz nie mają zbyt wysokich dochodów, a muszą utrzymać mnie i moich dwóch braci. Wiem, że nie jest im łatwo i chcieliby żebyśmy mieli jak najlepsze życie, dlatego tak bardzo zależy im abyśmy zdobyli jak najwięcej punktów.

- Mel, idziemy na przerwie do naszego stałego miejsca?- z rozmyślań o mojej rodzinie wyrywa mnie szept przyjaciółki.

- Oczywiście- odpowiadam bez namysłu.

Cassie uśmiecha się lekko i pochyla się nad zeszytem żeby coś zapisać. Przyglądam się jak jej kasztanowe włosy opadają na ławkę zasłaniając jej twarz. Kiedyś też miałam długie włosy, może nie aż tak jak moja przyjaciółka, ale i tak dłuższe niż teraz. Jednak stwierdziłam, że je zetnę do czego przyczynił się fakt, że żyły one swoim życiem nie chcąc się podporządkować mojej woli.

Moje wspomnienia przerywa dźwięk dzwonka kończący lekcję. Wrzucam zeszyt do plecaka i czekam na Cassie przy wyjściu.

- W takim razie chodźmy- mówi z uśmiechem podchodząc do mnie.
- Melanie, zaczekaj- zatrzymuję się i odwracam wzdychając.

- O co chodzi, Preston?- pytam. Nie spodziewałam się, że to on... A zresztą kto miałby za mną wołać jeśli nie on?

- Chciałem tylko powiedzieć żebyś nie przejmowała się tym co mówi Kevin- patrzy na mnie z troską.- On myśli, że...

- Preston, rozmawialiśmy już o tym- tłumaczę mu po raz kolejny.- Nie interesuje mnie co ten idiota mówi. I prosiłam cię już żebyś nie traktował mnie jak jakieś dziecko, dam sobie sama radę. Jak będę chciała żebyś mi pomógł to ci o tym powiem, okay?

- Powiesz mi? Na pewno?- dopytuje chłopak.- Powiedziałabyś mi?

- Oczywiście- odpowiadam. On zachowuje się jak dziecko.- A teraz mogłabym już iść? Bo chciałabym już pogadać z Cassie.

- Och, oczywiście- mówi radośnie.- Do zobaczenia później, kochanie.

Odchodzi uśmiechając się jak dziecko, które dostało cukierka. Mam ochotę go zamordować. Tyle razy powtarzałam mu żeby tak do mnie nie mówił, a ten dalej swoje.

- Mel, weź się tak na niego nie wkurzaj- śmieje się przyjaciółka.- Przecież to jest urocze.

- Ale powiedz mi, co w tym wszystkim uroczego?- pytam z niedowierzaniem.

- On poza tobą świata nie widzi- mówi Cassie.- Czy ty tego nie widzisz?

- Weź mnie nie dobijaj- odpowiadam. Mam tego wszystkiego już dość...

- Masz szczęście- kontynuuje przyjaciółka tak jakby nie słyszała co powiedziałam przed momentem.- Zauważyłaś jakie on ma śliczne niebieskie oczy?

Nie mam pojęcia o co jej w tym momencie chodzi. Oczy jak oczy, nie widzę w nich niczego wyjątkowego. Może nie licząc tego, że mają taki głęboki błękitny kolor...

- Cassie, jak mogłabym nie zauważyć jakie on ma oczy skoro cały czas wpatruje się we mnie jak w obrazek i nie przestaje gadać dopóki na niego nie spojrzę?- pytam.- On mnie zaczyna dobijać. Wszędzie za mną chodzi, cały czas coś ode mnie chce...

- Też bym chciała mieć takiego kogoś- mówi siadając na murku otaczającym naszą szkołę.- A to, że cały czas za tobą chodzi jest strasznie słodkie. On cię kocha, to widać. A ty udajesz, że tego nie widzisz.

Biorąc pod uwagę zachowanie Prestona to bardzo możliwe, że się zakochał. Ale on przesadza i to bardzo, więc dopóki nie przestanie nie ma nawet o czym mówić.

- On mnie wkurza- odpowiadam siadając obok.- Cały czas mówi do mnie kochanie albo coś w ten deseń. To mnie po prostu wyprowadza z równowagi...

- Nie przesadzaj, Mel- śmieje się Cassie. Łatwo powiedzieć, przecież nie przesadzam.- Nie wie jak inaczej zwrócić na siebie twoją uwagę. Nie odtrącaj go tak. Nie widzisz jaki przystojniak ci się trafił?

- Przystojniak? Czy my mówimy o tym samym Prestonie?- pytam z niedowierzaniem na co moja przyjaciółka wybucha śmiechem.

- Nawet nie udawaj, że tego nie zauważyłaś- mówi po chwili.

- Jakoś nie widziałam- a tak naprawdę to zauważyłam. Ale przecież się do tego nie przyznam. Cassie od razu by coś wymyśliła żebyśmy byli razem, a ja tego nie chcę. Możemy być przyjaciółmi, ale nic więcej.

- Wmawiaj sobie, wmawiaj- mówi udając oburzoną.- I tak wiem, że uważasz go za przystojnego, tylko nie chcesz się do tego przyznać.

Czasami naprawdę zadziwia mnie to, jak dobrze ona mnie zna. Wie o mnie prawie wszystko i rozumiemy się bez słów. Wystarczy jedno spojrzenie, uniesiona lekko brew, zaciśnięcie ust...

- Myśl sobie co chcesz, ja i tak wiem swoje- kłamię.

- Jasne- odpowiada pobłażliwie.- Chodźmy już, bo się spóźnimy. A wiesz jaka jest pani Swenton.

- Nie lubi mnie- stwierdzam bez wahania.- W sumie to z wzajemnością. Chodźmy.

Zeskakujemy z naszego murku i zmierzamy w kierunku sali, w której mamy matematykę. Po drodze spotykamy Kevina.

- Jak tam?- pyta z idiotycznym uśmieszkiem.- Nie chcemy stracić kolejnych punktów, że tak pędzimy?

- Och, Kevin- uśmiecham się na pokaz.- Czyżbyś zapomniał, że nie jesteś śmieszny? Myślisz, że interesuje mnie twoje zdanie?

- Nie denerwuj się przystojniaku- mówi szyderczo.- Złość piękności szkodzi.

- To już wiem dlaczego ty się nie złościsz- odpowiadam uśmiechając się.- W twoim przypadku nie miałaby już czemu zaszkodzić.

I odchodzimy zostawiając go na środku korytarza. Przynajmniej raz nie będzie myślał, że wygrał.

Zaufać przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz