Pierwszy dzień szkoły

512 17 2
                                    

Był 31 sierpnia. Godzina 23:39. Michał dopiero teraz żałował tego co powiedział tydzień temu dziewczynom. Zapomniał, że Wiktoria to straszna plotkara. Na pewno wygada wszystkim. 

Starając się tym nie przejmować, poszedł spać. Właściwie to starał się zasnąć, bo za cholerę nie mógł paść w objęcia Morfeusza. 

- Kur*a. Jutro mam szkołę. Daj mi spać mózgu!

Oczywiście mózg Michała nie był taki miły i nadal przypominał o tych wydarzeniach sprzed tygodnia. W końcu o godzinie pierwszej, minut czterdzieści, udało mu się zasnąć. 

Nadeszła godzina szósta. Zadzwonił budzik. Nadszedł ten dzień. Nowa szkoła. W zupełnie innym mieście. 

- Świetnie. Nikogo nawet nie znam - pomyślał Michał

Zszedł na dół, do salonu. Tam siedziała mama i czytała gazetę. 

- Cześć mamo. Co dziś na śniadanie?

- Masz do wyboru naleśniki, albo płatki.

- Nie cierpię naleśników.

- To bierz płatki.

- A jakie są?

- Czekoladowe i miodowe.

Na myśl o miodowych płatkach zaczął się oblizywać. Wszedł do kuchni, wyjął z szafki opakowanie Cheeriosów i wziął mleko. Przygotował sobie śniadanie i usiadł przy stole. Zauważył, że przy stole nie ma taty.

- A gdzie się podział tata?

- W delegacji. Wczoraj około dwudziestej wyszedł z domu.

- I ja tego nie zauważyłem?

- Najwyraźniej.

Michał był zaskoczony. Tata tylko raz w życiu był na delegacji. Szef go nie lubił, ale zatrudnił go jego poprzednik, więc nie mógł nic z nim zrobić.

- A ty kiedy wychodzisz do pracy?

Mama Michała była nauczycielką Wiedzy o Społeczeństwie i Geografii w prestiżowym liceum. Tata pracował w biurze.

- O dwunastej. 

- Dopiero?

- No cóż. O tej porze mamy rozpoczęcie.

- Zazdroszczę.

- Ależ nie ma czego - zaśmiała się mama - może jeszcze mnie spotkasz jak wrócisz.

- Dobrze.

Michał także się zaśmiał. Zjadł śniadanie, ubrał się w swój garnitur i wyszedł w stronę przystanku.

Czekał dobre 10 minut na autobus, ale jechały tylko do Lubartowa.

- Gdzie, kur*a jest autobus do Lublina? - pomyślał

Sprawdził nawet rozkład jazdy. Nic się nie zmieniło. Wszystkie autobusy jeździły tak jak na wakacje. Następny autobus miał być za rzekomą minutę, ale nie zapowiadało się, żeby miał przyjechać. 

Po pięciu minutach dostrzegł pomarańczową, łęczyńską rejestrację. To był jego pojazd. Wyjął pieniądze z portfela i powoli podszedł do krawężnika. Autobus zatrzymał się i Michał do niego wsiadł.

Po godzinie znalazł się pod szkołą. Przed budynkiem stało mnóstwo uczniów. Żadnego nie znał. Nie wiedział co ma robić. Nagle zauważył pewnego samotnego chłopaka. Całkiem przystojnego. Michał postanowił, że do niego podejdzie.

- Cześć - odparł Michał

- Hej - odpowiedział nieznajomy.

- Michał jestem. Też nikogo nie znasz?

Świat według gejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz