Rozdział 1

216 16 0
                                    

Gdy już się wykąpałam, wyszłam z łazienki i pobiegłam do pokoju, bo właśnie dzwonił mój telefon. 

-Halo?-powiedziałam odbierając

-Halo?!-powtórzyłam gdy nie uzyskałam odpowiedzi

-Aha fajny żart dowcipnisiu!-i się rozłączyłam

Po chwili od rozłączenia dostałam sms-a o następującej treści

"Piękny masz głos. " 

Co za baran pisze mi takie beznadziejne sms-y. Postanowiłam odpisać.

"Tak? To skąd masz mój numer baranie?"

Po minucie dostałam odpowiedź

"Gdybyś wiedziała kim jestem nie nazwałabyś mnie baranem kotku ;*"

To zdanie dało mi do myślenia. Czy to ten chłopak, który mi się podoba? Chyba śnię. Nie może to być on, bo on nawet nie wie, że istnieje. Ja w sumie bardzo dużo o nim wiem. Może na początku opiszę go z wyglądu: brunet, wysoki (przewiduje, że 175 cm wzrostu), dobrze zbudowany, niebieskie oczy, włosy nie ułożone, ma siostrę Karolę, a sam nazywa się...-jak pomyślę tylko o nim na moim ciele pojawiają się ciarki- Gabriel.  Dosyć myślenia o nim! Nie mogę wiecznie wymyślać w nocy historii, że może kiedyś będziemy parą i będziemy szczęśliwi. Czy szczęście w ogóle istnieje? Nie sądzę. W moim życiu nigdy ono nie miało miejsca. 

Wstałam z łóżka. Nie dostałam już sms-a przez dłuższy czas. Może się wreszcie odczepił. Reszta dnia spędziłam jak zawsze: krzątałam się po domu i rozmyślałam nad swoim życiem. 

Czy ja naprawdę jestem aż tak beznadziejna, że nie zasługuję na choć odrobinę radości, szczęścia i uwolnienia od natłaczających myśli? 

Dokładnie rok temu lekarz stwierdził u mnie depresję. Radzę sobie z nią jak tylko mogę choć to trudne jak cholera. 

Położyłam się wcześnie spać aby jutro normalnie wypoczęta wstać do szkoły. 
**********************************************************************************
Po przebudzeniu zerknęłam na zegarek i spostrzegłam, że jak zawsze będę spóźniona. "Cholera!"- krzyknęłam sama do siebie w myślach. Zebrałam wszystko co potrzebne do mojej torby i ogarnęłam samą siebie. 

Do szkoły dojeżdżałam autobusem, jak wszyscy z mojej szkoły, lecz teraz musiałam za nim biec ile sił w nogach.."A mogłam ćwiczyć na wf-ie"-pomyślałam. Na całe szczęście kierowca spojrzał w lusterko i zatrzymał się specjalnie dla mnie. Wsiadając powiedziałam "dzień dobry" i poszłam jak zawsze na  ostatnie miejsce w autobusie. Nie lubiłam z nikim nawiązywać kontaktu przez co ludzie niezbyt mnie lubili. Przeważnie wkładałam słuchawki w uszy i odcinałam się od świata rzeczywistego w świat muzyki. Tej mojej muzyki tak zwanego rapu.. 

Droga nie była zbyt długa ale i tak starczała na wysłuchanie moich dwóch ulubionych piosenek. Wysiadając podziękowałam i poszłam w stronę szkoły. Rano dostałam smsa, że nie będzie Susan w szkole, a więc dzień będzie do niczego.

Dwie pierwsze lekcje minęły niczego sobie. Jak zawsze byłam do przodu z materiałem, więc nie musiałam siedzieć w domu godzinami nad książkami. 

"Pora na jedzonko"-i udałam się do stołówki, gdzie kucharka Beth serwowała moje ulubione dania. 


-Poproszę kurczaka i sałatkę- powiedziałam do  Beth, a ona podała mi jedzenie.

-Proszę Ana. Smacznego.

-Dziękuję Beth. 

A teraz najgorsze ze wszystkiego. Z tacą jedzenia trzeba było przejść przez całą oblenżoną stołówkę i znosić spojrzenia tych wszystkich ludzi. 
"A oto stolik numer jeden pełen świrów , o a to nasza kochana dwójeczka z bezmózgimi fankami naszych piłkarzy...."-mogłabym wymieniać dalej ale nie chce tracić głowy na takie rzeczy. 

No i wreszcie mój stolik. No dobra...Nie tylko mój. Jest to także stolik  Susan. Zjadłam szybko aby zdążyć jeszcze iść do toalety. Wstałam i już miałam zamiar kłaść tacę na swoje miejsce gdy nagle z jakiejś pary wyjechał mi prosto zza winkla jakiś debil oblewając moją nową koszulkę swoim mlekiem, które zamierzał wypić. 

-Uważaj kretynie!-zaczęłam krzyczeć na całą stołówkę

-Przepraszam, ale nie wiedziałem, że akurat wpadnę na ciebie.

Odrywając wzrok od mojej mokrej koszulki spojrzałam chłopakowi w twarz i nie mogłam uwierzyć, że właśnie nakrzyczałam na chłopaka, który mi się strasznie podobał. Otworzyłam buzię jakbym ducha zobaczyła, ale ocknęłam sie i przypomniałam sobie słowa, które wypowiedział w moim kierunku. 

-Jak to, że akurat na mnie?-spytałam lekko zdezorientowana.

-Na takiego kujona, który pewnie zaraz poskarży się pani. Proste i logiczne.- a w stołówce rozległy się śmiechy.

-Kujona? Może i jestem inteligentna, ale ty za to jesteś arogancki i chciałbyś tylko imponować innym. Jesteś typem idioty i debila, który chciałby mieć każdą laskę dla siebie, a do tego każdą przelecieć w swoim własnym apartamencie.- improwizowałam, ale wiedziałam, że ziarenko prawdy w tym jest. 
Mimo tego, że mi się podobał to nie zmieniało faktu, że  jednak był debilem... 

-Ostre słowa jak na oazę spokoju.- mówiąc to zaśmiał mi się w twarz.

-Spokój!!-powiedziała pani dyrektor, która najwyraźniej przyglądała się tej całej wymianie zdań- Panno Hamilton i Panie Black, cóż za imponująca wymiana zdań.. Ciekawe czy takie samo będzie u mnie w gabinecie. Zapraszam.-i odeszła zaganiając nas za sobą

-Debil-parsknęłam

-Histeryczka-odparsknął.

Szliśmy do gabinetu osobno. Ja szybciej on wolniej. 


"Wreszcie"-pomyślałam. 

-Zapraszam zapraszam!-krzyczała  pani dyrektor. 

Weszliśmy do jej gabinetu, a ona zaczęła rozmowę. 

-Proszę mi wytłumaczyć co to miało być. Może pani zacznie pani Hamilton.

-No właśnie, bo to było tak: zjadłam spokojnie swoje jedzenie i już miałam odkładać tacę gdy pod same nogi wyleciał mi ten debil i wylał na mnie całą zawartość swojej szklanki. 

-Interesujące.. Teraz pan, panie Black. 

- Nic dodać nic ująć.. Ale to nie moja wina, że ta idiotka nie umie łazić. Sama wpadła mi pod nogi-mówiąc to ruszał rękoma jakby chciał jakies muchy odganiać. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 

-Co cię Ana tak śmieszy? Jutro nie będzie wam już do śmiechu. Za tą jakże śmieszną wymianę zdań, zostaniecie jutro po lekcjach i posprzątacie salę biologiczną. RAZEM!

-Ale pani dyrektor-powiedzieliśmy razem, aby określić, że ten pomysł wcale a wcale nam się nie podoba. 

-Może to was czegoś nauczy. A teraz do widzenia!


Wyszłam ze spuszczoną głową. 

-I co narobiłaś? Jutro nie wytrzymam z tobą cały dzień sprzątając jakąś salę biologiczną.-powiedział zdenerwowany

-Ja z tobą tym bardziej. Nie mam ochoty na towarzystwo osoby, która umie tylko obrażać innych ludzi. Pomyśl nad tym co robisz- mówiąc to odeszłam. 

Wiedziałam, że jutrzejszego dnia nie zapomnę nigdy w swoim życiu. 



Przy Nim inne gwiazdy blednąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz