Rozdział VI

87 17 1
                                    

Słońce nareszcie pokazało siebie w pełni. Ten dzień można było nazwać najcieplejszym dniem jesieni. Dzisiaj miałam pomagać mojej ciotce w przeprowadzce do nowego domu. Wstałam wcześnie jak na mnie. Powleczyłam się do kuchni. Zaczęłam od zrobienia kawy. "Kawa to nie picie, kawa to życie" przeczytałam w myślach napis z kubka. Kilkanaście minut później byłam już gotowa do wyjścia. Zadzwoniłam do cioci że za pół godziny będę. Wsiadłam do tramwaju. Na przystanku końcowym czekała na mnie Roksana -moja 18 letnia kuzynka. Miała długie, krwisto czerwone włosy, które okalały jej jak zwykle piękną twarz. Razem poszłyśmy w stronę dużej ciężarówki z kartonami. Praca była monotonna. Wnoszenie tego wszystkiego do domu nie sprawiło mi żadnych problemów.
-Może Ci pomóc? -usłyszałam męski głos zza moich pleców. Odwróciłam się za siebie i ujrzałam znajomą mi twarz... W każdym bądź razie tak mi się wydawało.
-Nie trzeba ale dzięki za chęci -uśmiechnęłam się szczerze. Wzięłam kolejny karton.
-Tak w ogóle nazywam się Michał a ty?
-Jestem Julia.
-Mieszkasz tu?
-A co? Mam się bać że obudzę się w rowie z tasakiem w głowie?
Ciemnooki zaśmiał się. Odwrócił się i znowu spojrzał wprost w moje oczy.
- Słuchaj... Ja już muszę iść...-jego głos ucichł na chwilę -Mam nadzieję że cię kiedyś jeszcze spotkam.
-Kto wie co przyniesie przyszłość.
Michał uśmiechnął się i pobiegł do swoich przyjaciół. Wróciłam do przenoszenia kartonów z rzeczami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęło parę dobrych godzin. Słońce już zachodziło. Po skończonej pracy poszłam do centrum. Nie było to jakieś specjalne miejsce. Miałam wejść do sklepu ze słodyczami kiedy usłyszałam wołanie.
-Jucia kochana, to ja twój Romeo. Zejdź z balkonu i daj mi buzi.
Odwróciłam się. W barze niedaleko sklepu siedzieli pijani ludzie. Wśród nich ujrzałam Michała, który jako jedyny był trzeźwy. Udawał że mnie nie widzi żeby oszczędzić sobie wstydu. Zrobiłam to samo. Po zakupach wyszłam ze sklepu w dziwnym humorze. Szłam pomiędzy sklepami z myślą że pozabijałabym wszystkich dookoła. W pewnym momencie zaczęłam płakać. Nie mogłam nad tym panować. Ludzie mijali mnie, patrząc jak na jakieś dziwadło. Ten smutny nastrój trwał tylko chwilę. Wybuchłam śmiechem dość złowieszczy. Następnie wszystko wróciło do normy.
Wreszcie wróciłam do domu. Nikogo nie zostałam. Nawet mojej wrednej siostry nie było. Na stole w salonie leżała kartka. "Droga córciu! Niestety musiałem wyjechać służbowo na tydzień i nie będę ma twoich urodzinach. Pod moją nieobecność zaopiekuje się tobą Monika. Jak przyjadę to wszystko Ci wynagrodze. Kocham cię. Tatuś." Moje serce stanęło na chwilę a oddech zwolnił. Szukałam mojego zapasowego inhalatora. Wzięłam 2 pociągnięcia i wszystko wróciło do normy. Byłam załamana tą wiadomością. Padłam na fotel. Nie potrafiłam się pozbierać. Większość nastolatków w moim wieku cieszyłaby się z tej okazji ale nie ja. Wolałam towarzystwo mojego taty niż "rówieśników" z mojej szkoły.
Oczy zrobiły się szklane ale o dziwo nie zaczęłam płakać. Siedziałam bez czynnie. Mojego taty 4 rok z rzędu nie będzie na moich urodzinach. Muszę sobie jakoś poradzić. Po 15 minutach przyszła wreszcie moja siostra. Jak zwykle z dobrym humorem. Nuciła sobie coś pod nosem i jakby z radością machała głową. Spojrzała na mnie i odłożyła klucze.
-O jejciu jejciu! Moja kochana siostrzyczka jest smutna bo jej kochany tatuś pojechał. O jej! -czuć było w jej słowach sarkastyczny ton.
-Zamknij się i już więcej nic nie mów.
-Hahaha... Informuje cię że dzisiaj przychodzą tutaj moi znajomi i masz siedzieć w pokoju cichutko jak myszka. Rozumiesz?
Spojrzałam na nią z wielkim gniewem. Czeka mnie noc poza domem. Może pójdę po Janka? O ile nie ma kaca po swoich domówkach.
Nawet nie wiedziałam kiedy oczy zaczynały mi się same zamykać.
Zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że niektórzy czekali tak długo na nowy rozdział.
Mam nadzieję że wam się podoba :3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przezwyciężyć Wszystko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz