Tam był Domi i moja mama oraz Błażej z Kubą. Wszyscy byli spowici mgłą. Patrzyli na mnie jak bym była jakimś przybyszem z innej planety. Szeptali między sobą. Mieszanka znajomych głosów przebiegła mi przez głowę. Z każdą chwilą dzwięki stawały się głosiejsze aż wreszcie sprawiały mi ból. Zdezorientowana wykrzyczałam
- O co wam chodzi, to tylko ja Mil!
- Umrzesz suko! - wykrzyczeli jednocześnie
- O co wam chodzi?
Wtedy wszystko znikneło. Na początku głosy zaczeły cichnąć aż w końcu zupełnie powróciłam do swojego pokoju. Na szczęście to był tylko sen ale myślę że coś za nim stało. Jakiś ukryty sens, którego ja nie rozumiem. To takie przytłaczające.
Przspałam cały dzień. Ciekawe czy ktoś zauważył że mnie nie było w szkole. Nie jestem tam zbyt popularna wręcz gdyby nie Domi byłabym odludkiem.
Chwyciłam mój telefon i sprawdziłam sms-y. Hej jednak ktoś zauważył.
- Czemu cię nie było w szkole? - napisał Błażej.
Już sięgałam żeby mu odpisać ale przypomiałam sobie że miałam nie okazywać uczuć i odpychać wszystkich od siebie. Nie chcę okazywać jak mi na nim zależy. Nie chcę aby przez naszą znajomość miał nie przyjemności. Zresztą mówił że mama nie akceptuje naszej przyjaźni bo podobno jestem "nie odpowiednia dla jej kochanego synusia".
Moje przemyślenia przerwał dzwięk sms-a.
- I tak mnie nie unikniesz!
Ehh... ma rację, wie gdzie mieszkam, gdzie spędzam czas i nie potrzebuje szkoły żeby ze mną porozmawiać. Reasumując nie uciekne przed nim więc jutro spokojnie mogę iść do szkoły bo coś czuję że zaraz będzie pod moim oknem u będę musiała wszystko dzisiaj wyjaścić. Ty czasem postanowiłam się ubrać. Nie będę go podejmować w pidżamie.
Ubrałam czarnu top i obcisłe niebieskie rurki. Czekałam na niego ok 2 godzin ale nie przyszedł. Na początku ucieszyłam się ale z czasem zrozumiałam że on jedyny może mi pomóc. Jest mi najbliższą osobą na świecie. Poprawka najbliższą żyjącą osobą. Teskniłam za nim. Nie tak jak za Domi. Po przyjacielsku. Nje chciałam zranić nikogo więcej więc postanowiłam wszystkich odrzucać. Nie przeżyłam kilku godzin w samotniści a już zapragnełam bliskości. Walić wszystkie zasady odpiszę mu.
- Sorki musiałam wzzystko przemyśleć ale już moge rozmawiać. Chcesz to przyjdź.
- 12 tam gdzie zwykle.
Zdziwiło mnie to. Z jednej strony jutro znów go zobaczę. Ale jedno nie dawało mi spokoju. Ten sms to nie w jego stylu. Napisałby ok, zapytał czy mi w tedy pasuje. Ten mi rozkazywał. Postanowiłam jednak że że pójdę.
Wstałam ok godz. 11. Zeszłam do kuchni. Jak zwykle byłam tam sama. Jednak tym razem miałam nadzieję że coś się ułoży. Nie mogłam powiedzieć że wszystko się ułoży bo moje wszystko odeszło z tego świata i zostało jedynie w koim sercu i umyśle. Ciągle o nim myślę. Tak bardzo tesknię. To stało się zbyt szybko. To wcale nie powinno się stać.
A nim się obejrzałam byłam prawie spóźniona. Czym prędzej pognałam do parku. Zwolniłam dopiero pod drzewem. Siedział tam Błażej.
- Hey - żuciłam na powitanie
- Słuchaj obiecaj mi że się nie przestraszy i nie nikomu nie powiesz!
- Ciekawy sposób powitania. Mam się bać?
- Po prostu obiecaj.
- Ok obiecuje ale co chodzi?
- Wiele rzeczy jest innych niż nam się wydaje. Często wierzymy w (celo lub mniej) stwarzane pozory. Naiwność jest cechą ludzką, ale ja dłużej nie zniosę tych kłamst.
- Zaczynam się ciebie bać. O co chodzi?
- Wszyscy uważają mnie za super macho, wielkiego podrywacza. Prawda jest zgoła inna. Nie jestem żadnym podrywaczem. Ja jestem gejem!
- Uspokój się. Na prawde sądziłeś że przez coś takiego się od ciebie odwrócę?
- Gdyby moja mama się o tym dowiedziała to by mnie na miejscu ukatrupiła.
- Przestań. Ona cię na pewno kocha i wciąż był byś jej synem a syna się powinno kochać bezgranicznie i akceptować kim kolwiek by nie był.
- Proszę zmieńmy temat. A ty jak się trzymasz?
- Jak widzisz jest źle.
- Źle to jest po zjedzeniu tony hot-dogów, ty jesteś złamana.
- A jaka mam być skoro straciłam go na zawszę?
- Tak długo jak pamiętasz o uczuciach do niego, tak długo on będzie żył wewnątrz ciebie.
- To najpiękniejsze co usłyszałam od jego śmierci.
CZYTASZ
I Belive I Can Fly!
Teen FictionBardzo smutna historia o śmierci, przemijaniu i wielkiej miłości. O tym jak łatwo moźna zniszczyć człowieka i jak jeden dzień, jedno wydarzenie zmienia człowieka.