- W głowę! Celuj w głowę Hana! - krzyknął Shig. Hana strzeliła prosto w łeb potwora. Prawie nigdy nie chybiała.
- Haha! - wydarł się Yoshi. - Pokonaliśmy go!
- Akurat ty nie zrobiłeś nic - powiedziała Akane.
- Na pewno więcej niż Isao - Yoshi zerknął na mnie.
- Ugh... - mruknęła Akane. - Nawet nic mi nie mów. On nigdy nie robi nic użytecznego.
- Dzięki - burknąłem.
- Nie ma co się bulwersować - powiedział Shig chowając swój ogromny miecz. - Taka prawda.
Tak było zawsze. Poniżali mnie, bo nie byłem tak samo silni jak oni.- Wracajmy - mruknęła Hana. - Nie będziemy tu siedzieć do jutra.
- Racja - Shig pomógł wstać rannemu Yoshiemu.
Poszliśmy do naszej siedziby. Uwielbiałem spędzać tam czas. Chociaż muszę przyznać, że czasem czułem się tam niekomfortowo, gdy zostawałem wykorzystywany przez resztę drużyny do różnych robót. Mimo wszystko, nie przeszkadzało mi to. W końcu, komu by się nie podobało tak piękne miejsce? Naszą siedzibą nazywaliśmy niewielki domek nad jeziorem. Były w nim trzy pokoje. Salon i dwie sypialnie, jedna dla chłopaków, druga dla dziewczyn. Na szczęście były dość spore, więc dla każdego starczyło miejsca. Ale i tak moim ulubionym miejscem była kuchnia. Prawie ulubionym. Obok domku rozciągało się ogromne, piękne jezioro, w którym słońce o zachodzie pięknie się odbijało. Kochałem ten widok. Pomarańczowo-różowe niebo, lśniące jezioro, a za nim wielki las. Niezapomniane były te wspaniałe wieczory, gdy siedzieliśmy na tarasie razem z ekipą. Wtedy nawet nie przychodziło im do głowy żartowanie sobie ze mnie, ponieważ byli zbyt skupieni na tym pięknym widoku.
Po dotarciu do naszej siedziby, opatrzyliśmy Yoshiego i otarliśmy nasze bronie z krwi. Chociaż ja nie miałem praktycznie czego wycierać. Prawie nigdy nie udawało mi się zranić jakiegokolwiek potwora, nie mówiąc już o zabiciu go. Niestety, byłem słaby, co było naprawdę dobrym powodem do kpienia sobie ze mnie. Ale zamiast siły miałem jedną ważną rzecz. Rozum. Szkoda tylko, że czasem w najważniejszych momentach mi go brakowało.
Yoshi poczuł się dużo lepiej, gdy jego rany zostały oczyszczone i zjadł porządny posiłek. Chociaż on prawie zawsze dobrze się czuł. A przynajmniej nie pokazywał, kiedy czuł się źle. Ciągle był wesoły i nie przejmował się sytuacją w naszym kraju. Można powiedzieć, że był idiotą, jeśli to słowo odpowiednio ukazuje jego głupotę. Ale był pozytywny i zawsze umiał poprawić humor. Jednak trochę mnie denerwował. Był mojego wzrostu, czyli jakieś 165 centymetrów, był chudy tak samo jak ja albo nawet chudszy, ale i tak był silniejszy. Miał brązowo-bursztynowe włosy i ciemne oczy. Jego twarz szpeciły piegi, które całkowicie nie pasowały do jego wyglądu, a krzywy nos wyglądał, jakby był złamany niezliczoną ilość razy. Przynajmniej byłem trochę przystojniejszy od niego.
- Dobra, skoro Yoshi już zjadł, to teraz pora na nas - powiedziała Akane. Kolejna irytująca mnie osoba. Ogółem, to chyba wszyscy mnie wkurzali. Akane to dziewczyna, która miała około 175 centymetrów wzrostu, długie, czarne włosy i brązowe oczy. Nie da się ukryć, była naprawdę śliczna. Wyglądała praktycznie, jak słodki aniołek. Szkoda tylko, że jej charakter był całkowitym przeciwieństwem jej wyglądu.- Masz rację, umieram z głodu - podekscytowała się Hana. Uwielbiała jeść, co zresztą widać było po jej figurze. Jednak mimo swojej otyłości i tak biegała szybciej ode mnie. Jak tak się zastanowić, to rzeczywiście byłem bezużyteczny. Hana była ruda, miała piegi i szare oczy. Nie da się ukryć, za piękna to ona nie była.
- Przygotuję coś do żarcia - powiedział Shig i udał się do kuchni. Jedzenie Shiga było okropne, ale i tak dla nas gotował. Prawdopodobnie dlatego, że był jedynym, który wszedł do kuchni i nie spalił całego domu. Szczerze mówiąc, jakby ktoś zobaczył Shiga w kuchni to mógłby pomyśleć, że zaraz dostanie truciznę. Głównie dlatego, że Shig był ogromnym, potężnym facetem. Miał jakieś 195 centymetrów wzrostu, był naprawdę napakowany i łysy. Każdy by się wystraszył widząc go na ulicy. Jednak jego charakter totalnie odbiegał od wyglądu. Lubił się wygłupiać, chociaż chyba nie bardziej od Yoshiego. Ale umiał świetnie walczyć. Najlepiej z nas wszystkich. Można powiedzieć, że był asem drużyny. Nie to co ja. Byłem mały i słaby. Nawet wyglądałem trochę jak dziewczyna. Długie rzęsy, czarno-brązowe oczy i białe włosy. Tak, właśnie, białe włosy. Nie, to nie była siwizna. Miałem dopiero 15 lat. Taki już się urodziłem. Nikt nie mógł wyjaśnić, dlaczego jestem takim odmieńcem. Mój wygląd również był powodem wielu plotek wśród innych.
- Ludziska, jedzenie! - krzyknął Shig i zaczął nam nakładać porcje sushi. A przynajmniej czegoś, co przypominało sushi.
- Eh, znowu ten badziew - mruknęła Hana.
- Mówiłaś coś? - zerknął na nią.
- Nie, nic...- Smacznego wszystkim życzę - powiedział Shig i sam zaczął jeść.
- Na pewno będzie smaczne - mruknąłem, ale Shig chyba nie zrozumiał, że to był sarkazm.
Po jedzeniu udaliśmy się do naszych pokojów. Jak zwykle u nas w pokoju był bałagan. Nie to co u dziewczyn. Czasem zastanawiałem się, jak bardzo zgrzeszyłem, żeby mieszkać z takimi brudasami.
- Już po dwunastej. Jak ten czas leci - powiedział Yoshi. - Trzeba się zbierać spać, bo jutro nie wstaniemy.
- Ta... - zerknąłem na nasze łóżka. - Ale najpierw wypadałoby zrobić miejsce, bo nie mamy gdzie spać.
- Zajmij się tym, Isao. Dzięki - powiedział Shig.
I znowu. Znowu została przydzielona mi najgorsza robota.Przygotowaliśmy się do spania i położyliśmy się. Zwykle gadaliśmy jeszcze trochę w nocy, ale wtedy byliśmy zbyt zmęczeni. Akurat wtedy. Akurat, gdy lepiej by było, gdybyśmy nie spali...
CZYTASZ
Never Again
FantasyPięcioosobowa drużyna wojowników. Każdy z nich umie wspaniale walczyć. Niestety, mają jedną wadę. Nie umieją docenić przeciwnika. Są pewni, że mogą pokonać każdego. To doprowadza ich do tragedii, której skutkiem jest rozpadnięcie się drużyny. Po pię...