Rozdział 2

16 2 2
                                        

Obudziłem się, gdy usłyszałem straszliwy hałas i krzyk. Z przerażeniem otworzyłem oczy i gwałtownie usiadłem na łóżku. To, co zobaczyłem, było najgorszą rzeczą w moim życiu. Shig znajdował się w paszczy potwora cały zakrwawiony. Krzyczał w niebogłosy. Yoshi stał na środku pokoju nie mogąc ruszyć się z przerażenia. Jeszcze raz spojrzałem na Shiga i potwora. Monstrum, które go dopadło było większe niż inne. Dużo większe. W życiu widziałem wiele z nich, ale czegoś takiego jeszcze nie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę Shiga w takiej sytuacji.

Wciąż nie mogłem otrząsnąć się z szoku, ale po chwili odzyskałem świadomość. Spojrzałem na swoją katanę. Trzęsąc się i próbując przeanalizować, co się właściwie stało, podniosłem miecz i zerknąłem na potwora. Wiedziałem, że muszę go zabić. Wiedziałem to, a jednak zbytnio się bałem.

- Zrób coś! - wydarł się Shig resztką sił. - Błagam, zrób coś!

Spojrzałem mu w oczy. Pożałowania tego. Za przerażeniem, w jego oczach zobaczyłem śmierć. Zrozumiałem, że nie ma już dla niego nadziei. A mimo to, postanowiłem spróbować mu pomóc. Zaatakowałem potwora, ale przez zżerający mnie strach byłem słabszy niż zwykle. Potwór wypluł Shiga, a mnie złapał i rzucił o ścianę. Bolało jak cholera. Myślałem, że umrę, ale Shig był w dużo gorszej sytuacji. Ledwo mogłem się ruszać, ale jakimś cudem doczołgałem się do niego. Uklęknąłem przy nim i rozejrzałem się dookoła. Wszystko było zniszczone, łącznie ze ścianami domku. Dziewczyny i Yoshi stali przy jeziorze i patrzyli na nas ze łzami w oczach. Potwór spojrzał na mnie, ale nagle się wycofał. Chciałem wiedzieć, dlaczego tak zareagował, ale nie miałem nawet siły, żeby wstać i go dogonić. Zresztą wiedziałem, że nawet gdybym był w pełni sił, i tak nie dałbym rady go zabić.

Nagle usłyszałem, że Shig próbuje coś powiedzieć. Wyszeptał coś ochrypłym głosem.

- Isao.

- Nie mów nic - odpowiedziałem. - Tylko pogorszysz swój stan.

- Sam wiesz, że nie ma już dla mnie nadziei - powiedział, a głos mu się załamał.

- A... - zacząłem, ale nie skończyłem. Miał rację. Ale ja nie mogłem się z tym pogodzić. Nie mógł umrzeć. Nie on. Tylko jedno pytanie pojawiało się wtedy w mojej głowie "dlaczego to nie mogłem być ja?".

- Nie załamuj się, Isao - powiedział. - To nie koniec. Nie teraz. Zostaliście jeszcze wy.

- Co masz na myśli?

- To, że nawet po mojej śmieci, wy wciąż będziecie żyć. Będziecie walczyć. Nie możecie się poddać.

- Co ty mówisz? - miałem łzy w oczach. Wiedziałem, że to dla niego koniec. Ale miałem to tak po prostu zaakceptować?

- Walczcie za mnie. To jedyna rzecz, o którą proszę... - wyszeptał Shig i zamknął oczy. Już ich nie otworzył. Umarł. Tak po prostu, niespodziewanie, umarł.

- Shig! - wydarłem się i zacząłem ryczeć jak dziecko. W tym momencie wszyscy z drużyny się załamali. Nikt nie mógł uwierzyć, że członek naszej drużyny zginął w taki sposób.

Tamta noc zmieniła wszystko.

                                                                      *                *                *


Od tamtej chwili, zmieniło się całe moje życie. Trudno powiedzieć, czy dzięki temu stoczyłem się na dno czy wyszedłem na dobre. Wiem jedno. Bardzo zmieniłem się przez tamte 10 lat. I pozostałem już taki aż do dziś. Możliwe, że dzięki tragedii Shiga mnie udało się przeżyć. Kiedyś powiedziałbym, że jestem okropnym i bezuczuciowym człowiekiem, który cieszy się, że żyje dzięki śmierci własnego przyjaciela. Ale dzisiaj już rozumiem, że w naszym świecie nie ma czegoś takiego jak przyjaźń. Niestety, nabycie tej jakże prostej i oczywistej wiedzy, mnie zajęło naprawdę długo (chyba jednak nie jestem tak inteligentny, jak mi się wydawało). Szkoda tylko, że w celu posiadania tej wiedzy musiałem tak wiele poświęcić i przeżyć koszmary, o których nawet mi się nie śniło. Wszystkie z tych "przygód" wciąż pamiętam doskonale. Pomyśleć, że po tak wielu latach człowiek wciąż jest zdolny przypomnieć sobie każdą z tych rzeczy z najmniejszymi szczegółami. Już 20 lat minęło od śmieci Shiga... ale moja opowieść będzie skupiać się na tym, co działo się 10 lat po jego odejściu.

Mając 25 lat (w dniu tragedii miałem 15) ponownie spotkałem osoby, których nie chciałem już nigdy zobaczyć na oczy. Los chciał, że spotkaliśmy się w najgorszej sytuacji, jaka mogła zaistnieć.

- Eh, zdobyłem trochę kasy, w końcu mogę zeżreć coś porządnego - gadałem do siebie kierując się w stronę jakiegoś przydrożnego baru. Był to dzień dziesiątej rocznicy śmierci Shiga.

- Hana, uważaj! - usłyszałem czyjś głos.

- Hana, huh? - mruknąłem do siebie. - Przypominają się stare czasy - obejrzałem się w stronę, z której dobiegł krzyk.

- Hana? Akane? - zrobiłem olbrzymie oczy, ponieważ nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę one. Akane zerknęła w moją stronę.

- Isao?! - krzyknęła, ale w tym czasie coś jej przerwało.

Stałem tam jak kołek wciąż zastanawiając się, dlaczego spotykamy się akurat tego dnia.





Never AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz