2. Będzie inaczej

97 10 4
                                    

Jest 8:32. Wraz z mamą czekamy na pociąg. Uwielbiam pociągi, bo są tam przedziały. Nie musisz nikogo wpuszczać. Możesz się zamknąć i nikt tam nie wejdzie. Nie będziesz musiała na niego patrzeć. Chociaż moja mama i tak nigdy nie umie odmówić. Ów turysta często zaczyna rozmowę i oczekuję konwersacji na poziomie. Nie lubię nieznajomych, a co dopiero z nimi gadać.
-Patrz, nasz pociąg- mówi mama. Biorę walizkę i wsiadam. Pusty przedział. Bosko. Do Newcastle mamy kilka godzin drogi. Wyśpię się, poczytam, odpocznę od ludzi. Przez około godzinę słucham muzyki i nawet nie orientuję się kiedy zasypiam. Gdy się budzę na chwilę, opieram głowę o ramię obok i znów zasypiam, ale szybko się budzę.
-Witam- słyszę. To nie jest głos mamy.
-Co?- podnoszę głowę. Moja głowa przez cały czas była oparta o ramię jakiegoś chłopaka.-O Boże!
-Spokojnie- śmieje się.- Przecież cię nie zjem
-Kim ty...
-Dylan, jeśli o to pytasz- przerywa mi.- A ty z tego co wiem- Olivia.
-Jak...
-Twoja mama- uśmiecha się do mnie.- Widziałem też twoje zdjęcia z podstawówki.
-Cholera...-czerwienię się.
-O kotku! Wstałaś- mówi mama tym swoim słodkim głosem.- Widzę, że poznałaś Dylan'a. Bardzo miły chłopak, prawda?- pyta.
- Gdyby nie był miły, nie pozwoliłby mi spać na swoim ramieniu- uśmiecham się do niego. Dopiero teraz dostrzegam jak bardzo ma ciemne oczy. Brązowe, przechodzą w czerń.
-Lubię być poduszką. Mam dwie młodsze przyrodnie siostry. Wiem co to znaczy być przytulaczem, poduszką, misiem, tym od noszenia, łaskotania, bawienia się lalkami.
-Musisz się nieźle bawić.
-Moje siostry kochają "herbatki na niby". Szczerze- to całkiem ciekawe doświadczenie. I herbata zawsze smakuje.
-Ja idę do baru, chcesz coś?- pyta mama.
-Nie, dzięki- mówię. Mama wychodzi, a ja zostaję sama z Dylanem. Boję się tej ciszy, która pewnie zaraz nastąpi.
-Tak właściwie, to gdzie jedziesz?- pyta.
-Do Newcastle.
-Masz tam rodzinę, czy coś?
-Nie, przeprowadzam się tam. A ty?
-Mieszkam tam. Masz 17 lat, tak?
-Tak...-zbyt dużo o mnie wie.
-Będziemy razem chodzić do szkoły- mówi z uśmiechem.
-Co?- stanowczo zbyt dużo o mnie wie.
-Twoja mama- i wszystko jasne...
-Ty też masz 17 lat?
-18, jestem starszy, maluszku- śmieje się. Niech nie mówi na mnie maluszku. Czuję się mała.
-Bardzo śmieszne.
-Dobrze, że się tu poznaliśmy. Jak chcesz jutro oprowadzę cię po szkole i zapoznam z moją ekipą- o nie. On ma ekipę. Nie mogę poznać zbyt dużo ludzi na raz. To nie zdrowe.
-Tak, super...- próbuję ukryć zakłopotanie.
-To szkoła dla bystrzaków. Tych mądrych. Skoro tam idziesz musisz być typem inteligentnej- śmieje się.
-Tak, pewnie tak- również się uśmiecham. Taka szkoła to skarb.
-Ale ostrzegam: są również osoby, które dostały się tam przez kasę rodziców.
-Super. Kocham takie osoby.
-Ja również-mówi z wyraźną ironią.
-Są takie...
-Mądre- kończy za mnie.
-Właśnie- przyznaję.- Zawsze można z nimi pogadać o...
-Globalnym ociepleniu, muzyce klasycznej, wierzeniach Greków...
-Aerodynamice, echolokacji, fotosyntezie...
-Dokładnie- Dylan nie może powstrzymać śmiechu.- Ale nie przejmuj się. Są też normalni ludzie i ich jest zdecydowana większość. Nie są to typowe kujony. Po prostu ludzie inteligentni i ambitni. Wiedzą czego chcą, co chcą osiągnąć, kim być i jak do tego dojść.
-Masz jeszcze jakieś rodzeństwo, oprócz tych sióstr?
-Nie, a ty?
-Jestem jedynaczką.
-Twój tata też ma taki kolor włosów? Nie czepiam się, mój ojczym i jedna z siostrzyczek też są rudzi.
-Nie znam mojego taty.
-Przepraszam, nie chciałem...
-Nic nie szkodzi- mówię spokojnie.- Nie tęsknię za nim, to jego wybór, że odszedł.
-Dobre podejście. Mój tata też odszedł, ale mam z nim dobry kontakt.
-Fajnie masz. Rodzina w kąplecie to świetna sprawa...
-Jestem!- krzyczy mama.- Kupiłam ci herbatę.
-Nie musiałaś-mówię, ale dobrze, że kupiła. Chce mi się pić. Biorę łyka, niezła.
-Chcesz trochę?- pytam Dylana.
-Nie, dzięki. I tak nie będzie tak dobra, jak herbata na niby.
-Muszę kiedyś spróbować, co?
-Jasne- cieszy się Dylan. Czemu ja z nim tak śmiało rozmawiam?
Rozmawiamy jeszcze chwilę, po czym pociąg się zatrzymuję. Bierzemy walizki i wysiadamy.
-To do jutro!- krzyczy Dylan.
-Tak, pa!- mówię i razem z mamą wsiadamy do czekającej na nas taksówki, która ma nas zawieść do naszego nowego mieszkania.
-Fajny ten Dylan, co?- pyta mama w połowie drogi.
-Tak, całkiem fajny.
-Fajny, fajny?
-Mamo! Serio pokazywałaś mu moje zdjęcia?
-Może...
-Mamo!- krzyczę. Nie jestem na nią zła, bo Dylan nie śmiał się za mnie. To miłe, nie być wyśmianym. Wchodzimy do mieszkanie. Ładnie urządzone. Wchodzę do mojego pokoju. Mam łóżko! Biało-różowy pokój z biurkiem. Śliczny. Jestem padnięta. Rozpakowuję się, po czym padam na łóżko. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Ucieczka przed prawdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz