Rozdział XVI

252 14 2
                                    

Na stadionie było już mnóstwo ludzi a co temu towarzyszy, równie dużo hałasu. Poważnie, szło ogłuchnąć. Sama nie wierzę, że dałam się namówić na wyjazd na weekend do Chicago tylko po to by obejrzeć mecz koszykówki. Okej, nie zaprzeczę, jestem fanką tutejszej drużyny, Chicago Bulls nawet wielką ale tłuc się taki kawał z Nowego Jorku tylko po to? Jak widać Martha ma dar przekonywania. Pewnie jej nie kojarzycie co? Poznałam ją już pierwszego dnia na uczelni, ponieważ szczęśliwym trafem dzielimy pokój w akademiku. Ta długowłosa brunetka mimo łagodnego wyglądu potrafi zaleźć za skórę gdy ktoś ją zdenerwuje. Więc lepiej tego nie robić.

W naszej "paczce" jest również (Tu się ździwicie) Matthew. Tak, ten wkurzający Matt którego znam od dziecka. On też postanowił złożyć papiery do Columbia University i jego także przyjęli.

Mecz zaraz miał się zacząć więc zajęłyśmy swoje miejsca, które były bardzo blisko boiska.
Gdy zawodnicy Chicago Bulls wybiegli na boisko rozległ się wręcz ogłuszający pisk. Mimo, że byłam osobą raczej spokojną, tym razem ja też krzyczałam na cały regulator a zwłaszcza gdy wybiegł mój ulubiony zawodnik, numer 23 czyli Michael Jordan.

Do końca rozgrywki zostało tylko 10 sekund a jak na razie jest remis. Wystarczy jeden kosz a zdobędziemy mistrzostwo! Jordan biegł z piłką i gdy trafił wszyscy kibicie Chicago Bulls łącznie ze mną i z Marthą zerwali się z miejsca. Byłam bardzo szczęśliwa, co się dziwić jak twoja ulubiona drużyna wygrywa mecz! Uśmiechnięte ruszyłyśmy w stronę drzwi wyjściowych.

Przy wyjściu już zdąrzył zebrać się duży tłok. Żeby teraz się przedostać musiałybyśmy się przepychać. Chcieliśmy tego uniknąć więc po prostu stałyśmy podparte o ścianę zajęte rozmową. Nagle usłyszałam zza pleców głos jakiegoś chłopaka.

-A co się stało że fanki takiej "wspaniałej" drużyny jeszcze tutaj są? Nie powinniście świętować zwycięstwa? - w jego głosie aż słychać było ten sarkazm. Wydawał się być znajomy ale nie mogłam zgadnąć do kogo należał.

-Sugerujesz coś? - odpowiedziałam nawet się nie odwracając

-Tylko to że Chicago Bulls zwyciężyli dzięki fartowi

-Ostatni który to powiedział skończył z podbitym okiem - syknęłam i dopiero teraz odwróciłam się w stronę chłopaka. Momentalnie mnie zamurowało

Przecież to niemożliwe

Poczułam jak z mojego ciała odpływa krew i robię się blada. Zakryłam usta dłonią i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę toalet. Gdy biegam słyszałam jak chłopak mnie wołał ale nie reagowałam. Weszłam do damskiej toalety i mogłam w końcu odetchnąć
-Co to było? - zapytała brunetka oszołomiona całą sytuacją

-To on- wydukałam po chwili przerwy patrząc na dziewczynę spojrzeniem, które błagało by zrozumiała o kogo mi chodzi

-Ten z twojego starego miasta?- W odpowiedzi ledwie przytaknęłam głową. Zauważyłam jak Martha chwyta za klamkę i przytrzymałam ją

-Gdzie idziesz? - zapytałam

-Jak to gdzie? Do niego! Ktoś musi mu porządnie przywalić- Po tych słowach wyszła i wróciła po pięciu minutach. Uśmiechała się od ucha do ucha- Teraz to serio będzie miał podbite oko- Tym razem nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać jak opętana. Dzięki tej dziewczynie odzyskałam moją energię i wyszłam z pomieszczenia. Dalej stał przy drzwiach i gdy wychodziłam na zewnątrz podszedł do mnie

Ja nigdy bym cię nie zostawił

Te 5 słów odbijały się echem w mojej głowie.

just tell me ➼ dylan sprayberry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz