Epilog

238 16 6
                                    

*Dylan*

Ostatnie miesiące nie były łatwe. Choroba Vanessy rozwijała się a my zawzięcie szukaliśmy dawcy. Niestety bezskutecznie. Ona sama już straciła nadzieję i powoli odcinała się od wszystkich, nawet ode mnie. Ciężko było mi ta to patrzeć, na to jak umiera. Nawet lekarze nie dawali jej wielkich szans, że cokolwiek może się zmienić i kazali zacząć się żegnać.

Pewnej nocy było z nią tak źle, że o drugiej nad ranem przyjechała po nią karetka i zabrali ją. Nikt nie mógł do niej wejść przez wiele godzin. Ja, Lisa, Martha i Matt siedzieliśmy w tej poczekalni czekając na jakikolwiek znak że blondynka żyje. Niedoczekanie. Dopiero około 7 wieczorem lekarz, który się nią zajmował wyszedł z sali i szedł w naszym kierunku. Z jego twarzy nie szło niczego odczytać, był jakby obojętny. Ręce zaczęły mi się pocić i drżeć. Krótko mówiąc, nie mogłem się uspokoić. Starszy mężczyzna nie odzywał się przez krótką chwilę aż wziął głęboki wdech i lekko się uśmiechnął

-W ostatniej chwili znalazł się dawca

Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa, siedziałem tam wpatrując się w jego szare oczy czekając aż powie, że to jakiś żart

W końcu do mnie dotarło, moja Vanessa żyje! Poczułem łzy w kącikach moich oczu i szybko przetarłem je wierzchem dłoni

-Można się z nią zobaczyć? - zapytała Martha trzymając mocno rękę Matta. Lekarz pokręcił przecząco głową

-Najwcześniej jutro rano, dziewczyna jest wyczerpana. Najlepiej by było jakby państwo wrócili teraz do domu, odpoczeli i wrócili jutro

Wszyscy przyjechaliśmy pod szpital około dziesiątej i od razu skierowaliśmy się w stronę wejścia. Recepcjonistka podała nam numer sali w której leży dziewczyna i każdy z nas poszedł w tamtym kierunku, do sali 189 B. Ustaliliśmy kolejność, Lisa, ja, Martha i Matt.

Jednak zobaczyłem się z nią ostatni. I to chyba dobrze, ponieważ nasza rozmowa trwała naprawdę długo i nie należała do przyjemnych i dla mnie i dla niej. Przemyśleliśmy wszystko i postanowiliśmy to zakończyć. Wszystko. Naszą znajomość, relację która nas łączyła. Za dużo nam się w życiu nie układało więc prędzej czy później i tak by do tego doprowadziło.

Nie chciałem się z nią ponownie żegnać a myśl, że po raz kolejny ją stracę przytłaczała mnie coraz bardziej ale tak po prostu musiało być.

Byłem przy niej jeszcze kilka tygodni póki nie stanęła w pełni na nogi. Wtedy pożegnałem się ze wszystkimi i wyjechałem. Już dawno planowałem przeprowadzkę a teraz moje plany dojdą do skutku. Kupiłem dom w Londynie i tak właśnie lecę samolotem

Moja historia z Vanessą Griffin się skończyła, nie mieliśmy już kontaktu. Ale dzięki Lisie wiem, że wszystko u niej w porządku. Nie spotkaliśmy się nigdy więcej.

Kto wie, może to nawet lepiej?

just tell me ➼ dylan sprayberry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz