Rozdział XVIII

213 15 1
                                    

Widywałam go kilka razy dziennie na wykładach. Nadal nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa, no może raz zdarzyło się nieśmiałe cześć. Czasami miałam ochotę podejść do niego i zwyczajnie porozmawiać, ale za każdym razem gdy próbowałam od razu rezygnowałam. Po dziesiątkach takich bezskutecznych prób dałam sobie spokój. Próbowałam nawet zapomnieć, że siedzi w tej samej auli co ja i studiuje na Columbia University. Niby to wydaje się takie łatwe, ale w rzeczywistości tak nie jest. Nie ma dnia żebym nie spojrzała nieśmiało w jego stronę. Ten stan trwał około miesiąca. Był 28 grudnia czyli kilka dni po świętach i zbliżał się sylwester. Martha namówiła mnie na pójście na imprezę organizowaną przez jednego z jej kolegów żeby uczcić nowy rok. Nie miałam zbytniej ochoty gdziekolwiek wychodzić ale jak już kiedyś wspominałam, moja przyjaciółka ma wrodzony dar przekonywania. Zgodziłam się po kilku godzinach jej błagania i teraz siedzę w samochodzie razem z brunetką i jedziemy do centrum handlowego po sukienki. Wpatrywałam się w krajobraz miasta za oknem i wysłuchiwałam narzekań brunetki na tutejszych kierowców. No ale co się dziwić, pojechałyśmy na zakupy w godzinach szczytu i to do centrum miasta więc nie dziwię się, że wszędzie są korki.

-Przysięgam, przesiadam się na rower- mruknęła dziewczyna a ja cicho parsknęłam śmiechem

-Najpierw musisz go mieć Martha- odpowiedziałam

Brunetka posłała mi obrażone spojrzenie i skupiła się na drodze. Pod galerią handlową byłyśmy pół godziny później. Zaparkowałyśmy czarną toyotę i ruszyłyśmy do wejścia. Wbrew pozorom w środku nie było tłoku, dla nas lepiej. Po przejściu czterech sklepów dopiero każda z nas wybrała sobie idealną sukienkę. Ja kupiłam ciemno fioletową z dopasowaną górą i rozkloszowanym dołem kończącym się przed kolanem a Martha wybrała dla siebie małą czarną. Po drodze kupiłyśmy jeszcze buty i mogłyśmy wracać. Droga powrotna minęła nam o wiele szybciej, w akademiku byłyśmy wieczorem.

Od samego rana moja współlokatorka przygotowywała wszystko na wieczór. Podczas gdy ona siedziała w łazience ja postanowiłam wyjść na świeże powietrze. Stałam na zewnątrz jakąś godzinę gdy zadzwonił mój telefon

-Gdzie ty jesteś Van? Nie zdążę cie wyszykować

Już nawet nie odpowiedziałam tylko westchnęłam i rozłączyłam się. W pokoju czekała już na mnie przyjaciółka. Po trzech godzinach byłam gotowa. Przejrzałam się w lustrze i przyznam że wyglądam świetnie. Martha pochwaliła swoje dzieło i chwilę później byłyśmy w samochodzie. Jej kolega mieszkał niedaleko, posiadłość była ogromna. Na parkingu stało kilka samochód i schodzili się ludzie. Wchodząc do środka uderzyła mnie mocna mieszkanka alkoholu i papierosów. Zignorowałam ją i poszłam do kuchni. Nie kojarzyłam większości osób ale całe szczęście w kuchni siedział Matt

-Napijesz się czegoś? - zaproponował

-Daj coś mocnego

Klasycznie, kilka mocniejszych drinków i poczułam procenty we krwi. W końcu się rozluźniłam i poszłam potańczyć. Powolnym krokiem poszłam do salonu, który ku mojemu zdziwieniu nie był taki pusty. Stanęłam na środku pomieszczenia i zaczęłam kołysać się w rytm jakieś muzyki techno. Nie lubię takiego gatunku, ale teraz jest mi wszystko jedno. Przetańczyłam dobrą godzinę, czasami sama, czasami w towarzystwie przyjaciół. Gdy nogi zaczęły mi wysiadać poszłam na zewnątrz i usiadłam na jednym z krzeseł przy barku. Tutaj też kręciła się spora grupka osób, niektórzy tańczyli a inni siedzieli w basenie. Siedząc tak zdążyłam wypić kolejnego drinka. Chwilę później podbiegł do mnie jeden ze starszych chłopaków z uczelni. Złapał mnie w stylu panny młodej i już wiedziałam co chciał zrobić

-Josh puszczaj mnie!- krzyknęłam ale blondyn to zignorował. Po chwili wrzucił mnie do basenu. Wiłam się pod wodą próbując wydostać się na powierzchnię. Czułam jak braknie mi tlenu. I tutaj przyszło zbawienie, ktoś wskoczył do wody i wyciągnął mnie. Gdy już siedziałam na ziemi zaczęłam kaszleć i coraz szybciej oddychać. Dopiero teraz spojrzałam kto mnie uratował

Dylan spojrzał na mnie, ale zaraz potem stał przy Joshu

-Idioto ona nie umie pływać!- krzyknął

Blondyn podszedł do mnie i zaczął przepraszać tłumacząc, że jest pijany. Nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy więc po prostu mu wybaczyłam. Dylan pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do środka. Było mi strasznie zimno, a chłopak widząc to pożyczył od organizatora imprezy bluzę i dał mi ją. Znalazłam jakiś wolny pokój i udałam się na balkon i usiadłam na płytkach zsuwając się po ścianie.

-Dziękuję

-Nie ma za co- spuścił głowę w dół i kontynuował -Nie wiesz ile czekałem żeby z tobą porozmawiać

Nie dał mi odpowiedzieć, po prostu mówił dalej

-Gdy się obudziłem, wtedy w szpitalu, nie wiedziałem co się dzieje. Byłem zdezorientowany, każdego pytałem się tylko gdzie jesteś i czy nic ci nie jest. W końcu pewnego dnia Ellery dała mi list. Czytałem go kilka razy bo nie mogłem uwierzyć że to co jest tam napisane jest prawdą. Byłem załamany - momentalnie zaszkliły mi się oczy, otarłam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku i słuchałam dalej

-Rok. Tyle zapomniałem o tobie. Było mi cholernie trudno, nie widziałem co ze sobą zrobić. Musiałem być silny, nie mogłem patrzeć jak rodzina dalej się tak o mnie boi. Starałem się wyprzeć te wszystkie bolesne wspomnienia. I jakimś cudem mi się udało. Szukałem dla siebie dobrej uczelni i natrafiłem na ogłoszenie o dalszym naborze do Columbia University. Przyjęli mnie więc postanowiłem to uczcić i pojechałem wtedy, w weekend do Chicago razem z przyjacielem na ten mecz. Dalej pamiętam ten dzień- parsknął śmiechem i pokręcił głową z rozbawienia- twoja przyjaciółka nieźle mi wtedy przywaliła

Teraz to ja parsknęłam śmiechem. Atmosfera pomiędzy nami się trochę rozluźniła, to dobrze. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, aż w końcu której z nas się odezwało, w tym przypadku byłam to ja

-Nie chcę żeby znów wszystko się popsuło Dylan- zaczęłam a chłopak spojrzał w moją stronę i słuchał uważnie- Mimo, że było mi cholernie trudno przez te dwa lata, to nie mogę znowu o tobie zapomnieć. Jesteś dla mnie zbyt ważny. Wiem, że byłam zwykłą idiotką zostawiając cię tam samego

-Też jesteś dla mnie ważna Vanessa- zaczął powoli przybliżać się w moją stronę i gdy nasze twarze dzieliły centymetry, spojrzał mi prosto w oczy- Cholernie mi na tobie zależy

I złączył nasze usta w długim pocałunku, na który czekałam tak długo. Gdy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się od siebie i w tym samym momencie na niebie pojawiło się tysiące fajerwerek.

-Szczęśliwego Nowego Roku- powiedzieliśmy w tym samym czasie i znowu mnie pocałował

just tell me ➼ dylan sprayberry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz