Rozdział Siedemnasty

122 17 2
                                    

Ledwo wstałem z łóżka. Tak się właśnie wszystko kończy. Samotny facet upija się do nieprzytomności i umiera. Jednak to jeszcze nie koniec. Wyszedłem z domu i kierowałem się falistą drogą do kumpla. Wszystko było takie przekrzywione.. Nic nie miało sensu. Dotarłem pod drzwi. Przycisnąłem palec na dzwonku. Błyskawicznie mi otworzono. 
- Tristan, nie musisz wciskać tego guzika. Słyszę, że ktoś dzwoni. - W drzwiach stał brunet.
Bez żadnego przywitania wprosiłem się do środka i walnąłem się na kanapę.
Connor poszedł do kuchni i wrócił ze szklanką soku z wyciśniętej pomarańczy. Kiedy wziąłem łyka, od razu mnie wykrzywiło.
- Co ty mi dajesz? - Odłożyłem szklankę, a chłopak zaczął się śmiać. - Takie to zabawne?
- Najlepsze na kaca, ale widze, że trzeba będzie coś silniejszego, by postawiło Cię na nogi.
Położyłem się z powrotem. Chciałem odespać noc u niego. Być może w jego domu nie będą mnie gnębić koszmary.
- Co się dzieje? - Usiadł obok mnie.
- Nic się nie dzieje. Co ma się niby dziać?
- Może inni nabierają się na tą gierkę, ale nie ja. Mam oczy okej? Cuchniesz alkoholem, papierosami, perfumami starej kobiety.
- Alex nie jest stara. Jest tylko o cztery lata starsza ode mnie.
Zaczął się śmiać. Mi także przeszkadzały jej perfumy na początku. Lecz z czasem się przyzwyczaiłem.
- Czy... Chodzi o dziewczynę? - Zapytał nagle.
- Jaką dziewczynę?
- No nie wiem. Lucy?
Zamilkłem. Wiedział bardzo dobrze, że o ni ą chodzi. A jednak bedzie nadal pytał czy to o nią na prawdę chodzi. Widocznie chce to usłyszeć z moich ust. Przytaknąłem tylko.
- Co chcesz zrobić?
Wzruszyłem ramionami.
- Co ona takiego widzi w Jamesie?
- No wiesz... Jest umięśniony, wygadany..
- Nie pomagasz! - Skarciłem go spojrzeniem.
- Nie wiem jak mam Ci pomóc.. Jeśli zależy Ci na niej, to walcz o nią.

***

To ja ocierałem jej łzy. To ja jej poprawiałem humor. To ze mną spędziła swoje dzieciństwo. To ze mną powinna teraz być. James sobie niczym nie zasłużył. Jeszcze do mnie kiedyś przyjdzie. Kiedy? A nawet jutro.
Obok mnie stanął facet.
- Masz towar?
- Ej. - Przystopował mnie. - Najpierw kasa.
Przewróciłem oczami i wyciągnąłem pieniądze z portfela. Ten mi dał małą torebkę prochów.
- Daj mi więcej.
- Starczy Ci na trzy dni. - Pouczył mnie.
- Daj mi więcej, albo sie pożegnasz ze wszystkim co masz. - Przyłożyłem naładowany rewolwer do jego skroni.
- Dobra, spokojnie facet. Na głodzie jesteś czy co.. Trzymaj. - Dał mi karton małych torebek.
- A teraz sie wynoś zanim rozstrzelę Ci łeb.
Bez żadnych uwag, zaczął uciekać przed siebie nie patrząc wstecz. Zadowolony z zakupów poszedłem do auta. Odjechałem z ciemnej uliczki i pojechałem pod swój dom. Wziąłem karton i wszedłem do środka. Przyszło mi powiadomienie od Snapchata. Od Jamesa. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy zobaczyć. Ktoś nagrał jak na jakiejś imprezie całuje się z dziewczynami. Uświadomiłem sobie, że nie ma tam nigdzie Lucy. Nie rozumiałem dlaczego ktoś mi to wysłał. Wyjąłem jakiś długopis, który był na wierzchu i zacząłem wciągać po kolei kreski. Chwilę potem ktoś do mnie zadzwonił. Jakimś cudem James sobie o mnie przypomniał. Prosił mnie, abym po niego przyjechał bo nie powinien być w tym miejscu. Zgodziłem się. Udowodnię mu, że nie powinien do mnie dzwonić. Wziąłem kluczyki i wyjechałem po niego.
- Tristan! - Uradował się na mój widok.
Otworzyłem drzwi.

- Cofnij się bo ujebiesz mi ledwo umyte auto.

- Żartujesz sobie ze mnie? - Śmiał się cofając.
Mi jednak nie było do śmiechu. Wyciągnąłem broń i skierowałem w jego stronę.
- Trzeba było siedzieć na swojej siłowni. - Wystrzeliłem.

Raz. Drugi. Trzeci. Zamknąłem drzwi i bez zastanowienia odjechałem z miejsca zbrodni.

Włączyłem swój ulubiony program muzyczny i zacząłem tańczyć do piosenki. W końcu ze zmęczenia opadłem z sił i zasnąłem od razu jak dziecko.


Different Human // Tristan EvansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz