Rozdział 1

125 15 1
                                    

- Mamusiu popatrz! - dziecięcy głos rozległ się po pokoju.

- Co tam masz kochanie? - Corine (czyt. Korin) uśmiechnęła się łagodnie do swojej małej córeczki. Pięciolatka niezgrabnie wdrapała się na kolana  mamy i podstawiła jej pod sam nos lokalny dziennik.

- Znowu jesteś w gazecie! - krzyknęła podekscytowana dziewczynka.

Kobieta delikatnie odsunęła od swojej twarzy gazetę. Na pierwszej stronie czernił się ogromny nagłówek:

KOLEJNA ZAGADKA ROZWIĄZANA!

- Widzisz mamo, to o tobie!

Rzeczywiście, tuż pod nagłówkiem widniało zdjęcie kobiety. Corine pokręciła głową zniesmaczona.

- Skąd oni wzięli to okropne zdjęcie?

Dziewczynka popatrzyła na nią uważnie.

- A mnie tam się podoba. Ale zobacz co piszą dalej!

,,Prywatna detektyw Corine Castain (czyt. Kastę) po raz kolejny pokazała swoją wyższość nad francuską policją! Jeszcze kilka dni temu całym krajem wstrząsnęła wiadomość, o uprowadzeniu nastoletniego syna prezydenta Marsylii, Pierre'a Boushette'a. Mimo wielkich starań policji, chłopca udało się odnaleźć nie komu innemu, jak mieszkance Marsylii, detektyw Castain. Nastolatek był przetrzymywany kilkanaście kilometrów od miasta, w opuszczonym budynku. Porywacz miał na celu szandażowanie prezydenta i wyłudzenie od niego pieniędzy. Teraz grozi mu do piętnastu lat pozbawienia wolności."

- Mamo, jesteś sławna! - na twarzy pięciolatki pojawił się szeroki, radosny uśmiech.

- Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy, Madeleine (czyt. Madlen). Powinnaś już spać, jest bardzo późno. Pamiętaj, że jutro musisz wcześnie wstać, żeby zdążyć do przedszkola.

Madeleine chodziła do najlepszego, prywatnego przedszkola w Marsylii. Niewielu rodziców było stać na posłanie tam swoich dzieci, ale Corine i jej mąż Xavier (czyt. Sawie) mogli sobie na to pozwolić. Nie dość, że Xavier pochodził z jednej z najbardziej znanych i najbogatszych prawniczych rodzin we Francji, to jeszcze Corine zasilała ich rodzinny majątek dużymi sumami, zdobytymi jako powszechnie znany i ceniony prywatny detektyw. Córka była ich oczkiem w głowie. Długo na nią czekali i teraz pragnęli dać jej wszystko, co najlepsze. Dziewczynka dostawała wszystko czego potrzebowała, ale nie wszystko czego tylko chciała. Rodzice pragnęli wychować ją na dobrego człowieka i wiedzieli, że nie mogą jej zbytnio rozpieszczać. W dodatku mała czerpała pozytywne wzorce z zachowania swojej matki.

- Ale przeczytasz mi bajkę na dobranoc? - Madeleine zrobiła minę zbitego psiaka.

- Oczywiście, ale tylko jedną bajkę. Widzisz, która jest już godzina?

Wzrok dziewczynki powędrował w kierunku zabytkowego, drewnianego zegara z wahadłem. Na chwilę na jej twarzy zagościł smutek, ale już za chwilę się rozpromieniła i pociągnęła matkę za rękę w stronę swojego pokoju.
Corine ułożyła wygodnie córkę w jej łóżku i przykryła ją różową kołderką. Podeszła do obszernej biblioteczki i wybrała ulubioną  książkę Madeleine - ,,Baśnie Andersena". Usiadła na skraju łóżka i zaczęła czytać. Pod wpływem jej głosu dziewczynka zaczęła się wyciszać i powoli usypiała. Kobieta skończyła książkę i spojrzała na śpiącą córkę. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Corine wstała powoli, aby jej nie obudzić i udała się do swojej sypialni.

Gdy weszła do pokoju, ogarnęło ją niezwykłe zimno. Nawet nie zapalała światła. Objęła się ramionami i weszła do garderoby po ciepły sweter. Wróciła do pokoju, aby zlokalizować źródło zimnego powietrza. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej uwagę przykuło otwarte okno, przez które wpadał wiatr rozwiewający na boki białe, jedwabne firanki. Zadrżała. Szybkim, zdecydowanym krokiem podeszła do okna. Zanim je zamknęła, popatrzyła przez chwilę na widok, rozpościerający się za oknem. Usłyszała dobiegający z oddali dźwięk syreny policyjnej. Do pokoju nadal wpadało chłodne powietrze. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

Już chciała je zamknąć, ale coś za oknem przykuło jej uwagę. Rzuciła w tamtą stronę ostatnie spojrzenie. Nagle zakręciło jej się w głowie, a obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Aby nie upaść złapała się rękoma parapetu. Zamknęła oczy, a gdy je ponownie otworzyła nie widziała już pięknej panoramy Marsylii. Nadal stała przy oknie, po jej bokach fruwały białe firanki, a do pokoju wpadało zimne powietrze. Nie zgadzał się tylko widok za oknem. Jej oczom ukazał się widok małego, cichego miasteczka, skąpanego w blasku pełni księżyca. Otoczone było lasem, przynajmniej z tej strony, w którą patrzyła. Po chwili zauważyła, że ramy okna i firanki, także różnią się do tych, które miała w domu. Znała ten widok, wiedziała o tym. Czuła, jakby towarzyszył jej od dawna. Nie miała jednak pojęcia skąd go zna.

Przerażona, zamknęła ponownie oczy. Świat wokół niej zaczął wirować. Upadła na podłogę. Pochłonęła ją ciemność...

Odzyskać PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz