A muzycznie niesamowita Florence <3
- Callie -
Poczułam łaskotanie motylków w brzuchu, jak za czasów szczenięcej miłości w liceum. Istna magia. Kiedy nasze usta się rozłączyły, uśmiechnęłam się. Cudowny dzień.
Jak na złość nagle zaczęło padać. Krople deszczu stukały w oszaleję ściany. Przysunęłam się bliżej Julliana i wtuliłam w niego.
- Chyba nie mamy parasola. - Powiedziałam.
- Nie martw się. Z cukru nie jesteśmy, chociaż w twoim przypadku nie byłbym tego taki pewien. Mam marynarkę.
Marynarkę? Jak ja mogłam ją przeoczyć?
- Nie zauważyłam jej wcześniej.
- Tutaj zawsze trzeba być przygotowanym na nagłą zmianę pogody.
Gdy tylko wysiedliśmy z kolejki. Jullian rozpostarł nad nami czerwoną marynarkę. Muszę przyznać, że z perspektywy przypadkowego obserwatora musiało to wyglądać zabawnie. Czerwona peleryna od razu skojarzyła mi się z supermenem.
- Czuje się jak Superman. - Jullian szepnął mi do ucha.
- Jesteś nim dla mnie.
Pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do mojego hotelu. Jeszcze przed wejściem zauważyłam przez przeszklone drzwi Johna.
- Musisz już iść. - Powiedziałam w pośpiechu, popychając go jak najdalej od wejścia.
- Coś się stało? Callie, wiesz, że możesz mi powiedzieć.
- Wszystko w porządku. Po prostu idź.
Odwrócił się ze smutkiem wypisanym na twarzy. Odetchnęłam głęboko i weszłam do hotelu. Po drodze rzuciłam na bok marynarkę Julliana, której zapomniałam mu oddać.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam chłopaka.
- Ciebie też miło widzieć kochanie. - Chciał pocałować mnie w usta, ale odwróciłam głowę i trafił w policzek. - Chciałem zrobić ci niespodziankę.
Mam nadzieję, że moja mina pokazała mu za jak bardzo zły pomysł to uważałam.
- Nie bocz się tak. Chodźmy na górę.
Niemal siłą musiał mnie tam zaciągnąć. Prawdę mówiąc, już wolałabym nocować w holu niż w jednym pokoju z nim. Postawił swoją walizkę obok mojej.
- A tak naprawdę, po co tu przyleciałeś? Mnie nie oszukasz.
- Obawiałem się, że wpadnie ci do głowy jakiś głupi pomysł i wygląda na to, że miałem rację.
- Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz.
- Nie żartuj sobie. Widziałem go.
Jullian. Tego się obawiałam. Nie chciałam, żeby wplątał się przeze mnie w kłopoty.
- To ten od wieczornych telefonów, zgadza się? Mówiłem ci, żebyś zerwała z nim kontakty. – Usiadł na łóżku i przeczesał włosy palcami, mierzwiąc je delikatnie. Wyglądał jakby nie wiedział, co ze mną począć. Po prostu ode mnie odejdź! – Wiesz, że mogę go od tak znaleźć? Nikt nie będzie mi odbierał tego, co moje.
- Nie jestem rzeczą, a tak mnie traktujesz. Nie możesz mnie wiecznie przy sobie trzymać!
- Właściwie, to czemu nie. Zarabiam wystarczająco dużo, żeby utrzymać nas oboje, więc w sumie mogłabyś zostać w domu.
- Oszalałeś! Nie będę ci się podporządkowywać. Nie masz nade mną takiej mocy. Moi rodzice nie wybaczyliby mi, gdybym dalej w tym trwała. – Wiedziałam, że będzie im ciężko, bez jego wsparcia, ale moje szczęście jest dla nich ważniejsze.
- Nie byłbym tego taki pewien. Rozmawiałem dziś z nimi i przedstawiłem moje podejrzenia o twoim romansie.
Zdecydowanie przegiął. Jak można komuś zrobić takie świństwo?
- Ale to nie prawda!
- Byli tobą rozczarowani i prosili, żebym się nie poddawał i dał ci drugą szansę.
- Jak mogłeś ich nastawić przeciwko mnie? Nie masz za grosz sumienia?
- Zależy mi na tobie.
- Gdyby ci zależało, to pozwoliłbyś mi odejść!
- Nie ma takiej opcji. Nie dam zmarnować ci życia z jakimś pierwszym lepszym idiotą.
- Nie znasz go, więc nie oceniaj. To mój wybór!
Podszedł do mnie i pochylił się do mojego ucha, po czym wyszeptał.
- Już nie. Zostaniesz ze mną, już do końca.
CZYTASZ
Call me everyday
RomantikPrzypadkowo wykręcony numer splata ze sobą dwie, zupełnie różniące się od siebie postaci: Callie - 24-letnią ułożoną stażystkę w biurze prawniczym i Julliana - 26-letniego barmana wiodącego beztroskie życie. Wygląda to trochę, jak przeznaczenie, ale...